[Czytam synkowi] Mistrzyni

Od dziś znika podtytuł [Czytam synkowi], powód jest prosty :). Chyba spora liczba osób widząc to w blogrollach rezygnuje z zaglądania, a szkoda. To z reguły jest naprawdę wartościowa lektura i bardzo często sprawia ogromną frajdę z czytania także dorosłym. Dziś w cyklu przedstawiamy Panią Wawiłow, a tytuł recenzji naprawdę nie jest na wyrost.
[EDIT] No dobra, wrócił :)

Kiedy mówimy wiersze dla dzieci, to najczęściej mamy na myśli Jana Brzechwę, Juliana Tuwima czy Wandę Chotomską. A przecież znakomite wiersze ( i nie tylko ) dla maluchów pisała także Danuta Wawiłow, a my często znamy jej twórczość zupełnie sobie z tego nie zdając sprawy. Owszem powstały one zdecydowanie później, ale są tak znakomite, że powinny już stać się lekturą obowiązkową. Przecież chyba każdy miał okazję usłyszeć lub przeczytać Daktyle. Tak to właśnie jej zawdzięczamy historyjkę o owocach, które prawdopodobnie zostały pożarte przez straszne goryle :). Zebrane utwory autorki znajdziemy w książce Danuta Wawiłow dzieciom wydanej niedawno przez Naszą Księgarnię.

Książka podzielona jest na cztery części, pierwsza, największa objętościowo, nosi tytuł Wiersze wesołe i smutne, potem mamy Dziwne bajeczki,  Opowiadania i Teatrzyk Parapet . Wierszy jest mnóstwo, są krótsze, są dłuższe, są wesołe i smutne. Ale wszystkie mają jeden wspólny mianownik. Widać, że autorka znała dzieci, lubiła dzieci i tworząc swoje wiersze korzystała z ich wyobraźni. Natalia Usenko, córka pani Danuty, w przedmowie do książki wspomina o tym, że mama często lubiła obserwować, a czasem nawet podsłuchiwać dzieciaki. I to widać, tylko młodzi ludzie potrafią mieć taką wyobraźnie, a autorka znakomicie potrafiła to połączyć ze swoim świetnym piórem. W wyniku takiego  połączenia pomysłów dzieci i wrażliwości oraz zmysłu obserwacji autorki dostajemy takie perełki jak na przykład Kałużyści czy Rupaki. Jeden z jej wierszy powinno się nawet potraktować jako instrukcję czy motto dla kolejnych pokoleń :)

Szybko

Szybko, zbudź się, szybko, wstawaj!
Szybko, szybko, stygnie kawa!
Szybko, zęby myj i ręce!
Szybko, światło gaś w łazience!
Szybko, tata na nas czeka!
Szybko, tramwaj nam ucieka!
Szybko, szybko, bez hałasu!
Szybko, szybko, nie ma czasu!

Na nic nigdy nie ma czasu…

A ja chciałbym przez kałuże
iść godzinę albo dłużej,
trzy godziny lizać lody,
gapić się na samochody
i na deszcz, co leci z góry,
i na żaby, i na chmury,
albo z błota lepić kule
i nie spieszyć się w ogóle…

Chciałbym wszystko robić wolno,
ale mi nie wolno…
Po wierszach znajdziemy bajki pani Danuty, czyli  dłuższe wierszowane utwory, niektóre z nich przeczytaliśmy już w serii Poczytaj mi mamo. Ta część jak dla mnie jest najsłabsza, naprawdę podobały się nam tylko dwie bajki. Ale może to kwestia przyzwyczajenia, no bo przecież wiersz powinien być krótki ;). Po bajkach opowiadania. Historie o przyjaźni, o przemijaniu, o tym, że rodzice też nie zawsze byli tacy poważni. Podobało mi się to bardzo, ale zmuszony zostałem do przeczytania ich tylko sobie, bo mały chłopak zdecydował się wrócić na chwilę ( kolejny raz ) do świata maszyn budujących drogi i pracujących w polu. Ostatnia część to teatrzyk Parapet, podobało mi się, ale nie wiem skąd podział między tymi historiami a opowiadaniami, ale co tam, ważne, że też były niezłe.

Całość naprawdę jest bardzo udana, ilustracje Pani Joli Richter-Magnuszewska są pełne fantazji i ciepła, świetnie pasują do klimatu książki i znakomicie dopełniają twórczość Danuty Wawiłow.

Dla mnie absolutne MUST HAVE i to nie tylko dla rodziców czy dziadków.