[Z zakurzonej półki] Wszyscy żyjemy w Prymitywie…

Ile książek i filmów czerpiących z tematyki podróży w czasie potraficie wymienić? Zapewne zbyt wiele, by zawracać sobie głowę wyliczaniem. Mimo tego, że dzisiaj trudno już wypełnić ten motyw oryginalnością, wciąż mamy do dyspozycji starsze tytuły nieprzerwanie świecące swoim blaskiem. Niespełna sześćdziesiąt lat temu Isaac Asimov – jeden z najbardziej płodnych pisarzy w historii, specjalizujący się w fantastyce naukowej, podjął wyzwanie swoim „Końcem Wieczności” i stworzył opowieść science-fiction, która przez dekady ani trochę się nie zestarzała.

Historia dzieje się w 2456 stuleciu. Istnieje świat równoległy – Wieczność – oparty na manipulacji czasem przez jego przedstawicieli. Celem Wiecznościowców jest organizowanie zmian Rzeczywistości, które mają ulepszać ludzkość i zmieniać bieg wydarzeń na świecie tak, by przyjął on jak najlepszą formę i rozwijał się w swej idealnej alternatywnej wersji (wiecie, unikanie wojen nuklearnych, zagłady ludzkości i tym podobnych). Bohaterem jest Technik Andrew Harlan i to on we własnych słowach roztacza przed czytelnikiem ogrom fikcyjnego świata, etapy swojej kariery i fundamentalną intrygę wypełnioną przez Asimova niespodziewanymi zwrotami akcji.

Właśnie, owe elementy zaskoczenia są wizytówką „Końca Wieczności”. Autor prowadzi opowieść jak w rasowym kryminale. Doskonale wie, co w danym momencie pomyśli czytelnik i pieczołowicie buduje ten pogląd, by nagle drastycznie go zburzyć i odmienić punkt widzenia. Dzięki wiszącemu w powietrzu przeświadczeniu, że zaraz przeczytamy coś wprowadzającego nas w przyjemne zdumienie nie sposób odczuwać nudy. Asimov wodzi za nos moralnymi dylematami, stawia przed czytelnikiem pytania – te same w różnych etapach opowieści i żongluje opiniami odbiorcy na wszelkie możliwe sposoby. Najbardziej zajmująca akcja rozwija się w drugiej połowie książki, gdzie historia nabiera rumieńców, a czytelnik jest podstępnie zmuszany do stawania za różnymi barykadami u boku wielu charakterów. Zakończenie wieńczące tę spiralę zdarzeń pochodzi z gatunku takich, które mogą długo utrzymywać paszczę w rozwarciu i w rezultacie podciągać recenzenckie noty (co zaobserwowałem u siebie).

Na plus muszę też zaliczyć świetne dozowanie wiadomości o uniwersum, w jakim dzieje się akcja. Nakreślona rzeczywistość jest przepełniona trudnymi pojęciami, ale tylko pozornie, bo bardzo szybko się w nich odnajdujemy i już po kilku rozdziałach przyjmujemy fikcyjną wizję za własną – jakbyśmy sami w niej egzystowali. W kwestii zaś samego stylu i budowy książki: jest bardzo poprawnie, rozdziały są dobrze wyważone (ani za krótkie, co służy spójności opowieści, ani trwające bez końca), a język zastosowany przez Asimova charakteryzuje się z jednej strony przystępnością, a z drugiej wymaga pewnego skupienia podczas czytania. Cóż, jeżeli przez krótką chwilę uciekniecie myślami w innym kierunku, bądźcie gotowi na mały chaos w głowie. Początkowo rozpraszają liczne wtrącenia w postaci nawiasów (trudno mi potwierdzić, czy to charakterystyczny styl autora), ale nawet tę drobnostkę rekompensują fenomenalne dialogi, niezwykle naturalne i przede wszystkim prowadzone przez dobrze rozpisane postaci. Zdecydowanie książkowy świat podsyca ciekawość i opiekuje się zaczytanym gościem ;)

„Koniec Wieczności” to dość popularna pozycja w dorobku Asimova, jednak wciąż jest mniej znana chociażby od serii „Fundacja” albo zbioru opowiadań „Ja, robot”. Osobiście jednak zachęcam do sięgnięcia po nią ze względu na to, iż z pewnością okaże się świetnym wprowadzeniem do twórczości pisarza i przypadnie do gustu nawet tym, którzy na słowo fantastyka robią w tył zwrot i zachowują bezpieczny dystans. Polecam pośpiech, bo nigdy nie wiadomo, kiedy jakaś nieuważna zmiana Rzeczywistości zmiecie nas z powierzchni Ziemi ;)

A Wy jakie macie opinie o twórczości Isaaca Asimova, możecie coś polecić czy jeszcze nic pióra amerykańskiego pisarza nie wpadło Wam w ręce? Piszcie!

Podsumowanie:

Tytuł: Koniec Wieczności
Autor:  Isaac Asimov
Wydawca: ISKRY
Moja ocena: 8-/10

Powiązane posty

11 Thoughts to “[Z zakurzonej półki] Wszyscy żyjemy w Prymitywie…”

  1. Viv

    Nie przepadam za książkami o podróżach w czasie, zwykle trudno mi się zorientować gdzie na osi czasu się właśnie znajdujemy z bohaterami, co już się wydarzyło a co dopiero wydarzy, i w rezultacie bardziej jestem zmęczona lekturą niż miałam z niej przyjemności.

    1. To nie jest tak zupełnie powieść o podróżach w czasie. Wiecznościowcy żyją poza czasem, inna bajka. Można powiedzieć, że jeden z wątków to pokaz manipulacji całymi społeczeństwami. Bądźmy szczerzy – totalitaryzm czystej wody i to w „idealnej” postaci, bo zwykli ludzie, ci żyjący w realnym czasie, oczywiście nie wiedzą nic, ba nie mogą nawet tego podejrzewać. Drugi wątek, trochę spojleruję wybacz, to walka o powrót do normalnego, liniowego rozwoju ludzkości.
      Polecam bo rzecz jak na swój wiek jest niezła. Wielkim fanem Asimova nie jestem, ale „Koniec Wieczności” jest naprawdę OK!

    2. Trafne uwagi. Samo nazwanie tematyki „Końca Wieczności” podróżami w czasie rzeczywiście jest mniej lub bardziej dyskusyjne z różnych punktów widzenia, ale powstrzymywałem się też, żeby w recenzji nie zdradzić ważnych dla fabuły szczegółów.
      Punkt dla Asimova za to, że jego książki można traktować zarówno jako dobrze rozpisane historie służące miłemu spędzeniu czasu, jak i doszukiwać się w nich czegoś więcej.

  2. Takich ich urok ;) Ale myślę, że akurat „Koniec Wieczności” sprawnie łączy warunek bycia rozrywką i zawoalowane wątki. Może nie jest typowym samograjem, ale stosunkowo łatwo się we wszystkim odnaleźć.

  3. Jest taka szkoła, która umieszcza „Koniec Wieczności” w Uniwersum Fundacji. Na samym początku. Bo gdyby nie skończyło się tak jak się skończyło (w „Końcu Wieczności”) to siłą rzeczy ani R.Daneela, ani jego kumpla gliniarza Elijaha Baleya, ani żadnego Imperium o Fundacjach nie mówiąc by nie było.
    Rzecz dyskusyjna, bo są tacy co „Nenesisi” tez tam dokładają, no ale pewne epizody „Końca Wieczności” mogą na to faktycznie wskazywać ;-)

    1. Przyznam, że na razie czerpię informacje o Fundacji z drugiej ręki i nie orientuję się w powiązaniach z innymi tekstami ;) Lekturę mam dopiero w planach, ale jak będzie przynajmniej dorównywać „Końcu…”, to przeczytam w ciemno!

  4. Nie czytałam, wrzucam do schowka. W ogóle mało Asimova czytałam, większość z tego to były opowiadania w antologiach różnych maści, no i „Pozytronowy detektyw”. Fundacji nawet nie oglądałam na oczy.

    1. Cykle „Roboty” i „Fundacja” liczą po kilka tytułów, więc trzeba im poświęcić trochę czasu, ale właśnie „Koniec Wieczności” jest chyba najbardziej rozchwytywaną samodzielną książką Asimova.
      Od siebie dodam, że bardzo chcę przeczytać „Pozytronowego człowieka” (nie mylić z detektywem, ta powieść została napisana na spółkę z Robertem SIlverbergiem), na podstawie której Chris Columbus wyreżyserował „Człowieka przyszłości” (dramat familijny z mojego dzieciństwa, bardzo refleksyjny i wzruszający – podobno jak książka). Niestety obecnie to niemalże unikat, dość trudno go dostać ;)

    2. Film widziałam, podobał mi się. Świetna rola Williamsa.
      A książka – za 12 zł – tu:
      http://www.antykwariat-conroy.pl/asimov-isaac-pozytronowy-czlowiek-p-7835.html
      Moze skorzystasz?

    3. Właśnie trafiła do koszyka, a ja dziękuję za informację ; )

  5. W sumie nie tak bardzo się minęliśmy z oceną :)