Adrian (Secrus) Z zakurzonej półki 

[Z zakurzonej półki] Zagadka ukryta w raportach…

„Siwy” to pseudonim byłego pracownika służby kryminalnej. Po czwartym zawale – jako kapitan – musi przejść na emeryturę, zostają mu dwa lata życia bez tego, co zdołał pokochać przez całą swoją służbę. Prowadzi pamiętnik, w którym opisuje pożegnanie z kumplami z KG. Zupełnym przypadkiem Siwy dostrzega w kawiarni skrawek gazety z artykułem dotyczącym śmierci Ewy S., która wypadła z okna pijackiej meliny przy ulicy Brukowej. Kapitan znał Ewę ze sprawy o kradzież 400 000 złotych z budżetu pewnego przedsiębiorstwa handlowego sprzed dwóch lat. To przy tamtym śledztwie poznał denatkę i to wtedy wsadził za kratki Lechosława Kernera mimo braku stuprocentowej pewności. Powieść toczy się na dwóch płaszczyznach czasowych: poznajemy działania emerytowanego kapitana, który chce odkupić swoje winy i po raz ostatni oddać rację sprawiedliwości oraz mamy okazję przyjrzeć się przebiegowi sprawy z przeszłości, zachowanej na komendzie w trzech tomach akt. Intryga zaczyna nabierać oczekiwanych rumieńców.

„Zbrodniarz, który ukradł zbrodnię” Krzysztofa Kąkolewskiego to, najprościej mówiąc, powieść protokolarna (jeżeli takie nazewnictwo nie trąci przesadzonym neologizmem). Przebieg historii poznajemy dzięki pamiętnikowi Siwego, ale także z różnych sprawozdań, protokołów i pisemnych zeznań z archiwum policyjnego. W trakcie lektury z ust jednego bohatera pada stwierdzenie, że raporty kapitana czytało się jak dobre powieści kryminalne… I w żaden sposób nie potrafię tego zdania zanegować. Kąkolewski poczuł się w swoim żywiole, dając sobie możliwość dokumentalizowania fabuły, a że w literaturze faktu prezentuje naprawdę wysoki poziom, nikogo nie trzeba informować. Powtórne zapisy z przesłuchań na różnych etapach śledztwa nie nużą, bo prezentują krótką i treściwą formę charakterystyczną dla raportów. Nie może przeszkadzać formalna strona powieści, gdyż każdy element śledztwa zazębia się i tworzy całość, którą poznajemy jednym tchem. Rozdziały są krótkie, przez co idealnie nadają się do czytania w tramwaju – jeżeli oczywiście nie macie starego wydania, jak ja, bo wtedy dość uciążliwe mogłoby się okazać zbieranie fruwających po przedziale kartek z powierzchni stałej niskopodłogowca ;)
Sprawa przedstawiona w książce komplikuje się z każdym odkrywanym kolejno faktem, powagi nabiera główna oś fabuły, w której pierwsze skrzypce gra motyw niesłusznego skazania niewinnej osoby, a później heroicznej walki o wolność tego człowieka. Na kartach powieści panuje przygnębiający klimat, naturalnym środowiskiem śledztwa stają się zapyziałe kamienice, meliny i brudne ulice miasta przełamywane wizytami w więzieniu. W tej gęstej atmosferze autor nie stracił swoistej swobody pisania oraz pewnej dozy humoru, która przejawia się chociażby w jednym przesłuchaniu, gdy świadek, poproszony o szczegółowy opis swojego dnia, wdaje się w komicznie przesadzoną rozprawę na temat wykonywanych czynności, pogłębionych drobiazgowo w każdym możliwym i niepotrzebnym aspekcie.

Książka Kąkolewskiego to standardowy kryminał w rzadko spotykanej formie. Potrafi zaintrygować, ale jednocześnie miewa momenty zastoju, w których intryga spowalnia i nie angażuje już tak mocno i intensywnie. W kanonie powieści milicyjnej to jednak dziełko godne uwagi, wyróżniające się znikomą tendencyjnością i świeżym podejściem do śledztwa. Jeśli dodać do tego dobrą, niepozbawioną zasad moralnych sylwetkę śledczego oraz solidnie sugestywny klimat – dostajemy dobrą szkołę polskiego kryminału. Klub Srebrnego Klucza po raz kolejny zaserwował czytelnikom porządnie wysmażony kawałek powieści milicyjnej.Na dniach nadrobię adaptację książki w reżyserii Janusza Majewskiego. Nie omieszkam wspomnieć o niej w marcowym podsumowaniu, choć do tego jeszcze długa droga : )

Podsumowanie:
Tytuł: Zbrodniarz, który ukradł zbrodnię
Autor: Krzysztof Kąkolewski
Wydawca: Iskry
Moja ocena: 7/10

Powiązane posty

9 Thoughts to “[Z zakurzonej półki] Zagadka ukryta w raportach…”

  1. Iga

    już sam tytuł całkiem zachęcający :)

    1. Mam wrażenie, że kiedyś miewano większą inwencję do wymyślania tytułów kryminałów, a może po prostu częściej eksperymentowano i nie bano się dłuższych nazw… ;)

  2. Iga

    już sam tytuł całkiem zachęcający :)

  3. Zgadzam się, książka jest świetna. Ekranizacja też. Reedycja książki bodajże z 2011 roku ma dołączoną płytę z filmem, kiedyś można było to kupić w Dedalusie. A film, niestety, zniknął jakiś czas temu z YT.

    1. Tak, słyszałem o nowym wydaniu, oprócz filmu dołączono jeszcze opowiadanie pt. „Uderzenie” z tym samym bohaterem. Zapewne gdybym nie miał na półce starszego egzemplarza , rozejrzałbym się za reedycją, zwłaszcza że znając Dedalusa można ją było dostać za grosze ;)
      Film przypomniała ostatnio TVP Kultura, a oni mają w zwyczaju powtarzać filmy po kilka razy. Liczę, że niebawem trafię.

  4. Film jest ciekawszy niż książka bo widać w nim trochę Warszawy końca lat 60-tych i Majewski pozbył się też andronów, które oplatał Kąkolewski a dzięki którym książka dostała nagrodę w konkursie Komendy Głównej Milicji Obywatelskiej :-)

    1. Jestem świeżo po seansie i do pochwał dorzucę intrygującą narrację i bardzo nastrojowe kompozycje Kilara. Film rzeczywiście może wydawać się ciekawszy ze względu na dodaną do solidnego odwzorowania książki warstwę wizualną. Dla mnie obie formy prezentują porządny poziom :)

  5. Film jest ciekawszy niż książka bo widać w nim trochę Warszawy końca lat 60-tych i Majewski pozbył się też andronów, które oplatał Kąkolewski a dzięki którym książka dostała nagrodę w konkursie Komendy Głównej Milicji Obywatelskiej :-)