Adrian (Secrus) 

[Lipiec] okiem Secrusa

miesiac_secrus

I minął lipiec, czas błogiego lenistwa i cichego przeświadczenia, że nic nie trzeba, wszystko wolno, i może wreszcie wypadałoby odrzucić wszelkie bariery i bawić się, gdy tylko słońce zajrzy zza chmur. Mimo upominającego się lenistwa nie próżnowałem, a nawet mogę uznać miniony miesiąc za niezwykle owocny – tyle nowych rozdziałów znalazło w nim swój początek, nie tylko tych książkowych :) A że pozwoliłem też lenistwu pobaraszkować, podsumowanie publikuję dopiero teraz, gdy sierpień w pełnym rozkwicie. Zapraszam, spróbuję jak zawsze treściwie i jak zawsze polegnę w tym postanowieniu.

LIPCOWE ZDOBYCZE:

stosik

Zacznę od egzemplarzy recenzenckich:
„Niewidzialna korona” – Zysk i S-ka. Ogromnie dziękuję za wydanie w twardej oprawie, prezentuje się nieziemsko :) Recenzja tutaj!
„Demonolog” – Zysk i S-ka. Recenzja tutaj!
„Mongoliada” – MAG. Pierwszy owoc naszej współpracy. Mam nadzieję, że szybko pojawią się następne :) Recenzja tutaj!

Zakupy własne:
„Złote rendez-vous”, „Tajemnica złotego pince-nez”, „Rzeka dwóch serc” i „Faraon” to bibliotekowe zakupy z tanich półek. Zapłaciłem za nie może z 8 zł? :) „Faraona” nie miałem i nawet nie czytałem, więc wypadałoby nadrobić, gdy przyjdą chęci. Z MacLeanem też było mi do tej pory nie po drodze, a opowiadania Holmesa samoistnie ciułam w kilku starych wydaniach. Doszło do tego, że dwa zawierają wszystkie teksty z trzeciego, przez co trzecie okazało się nieprzydatne (do tego było już mocno nadgryzione zębem czasu – sporo wysłużyło u mojej babci).  Hemingwaya nie mogłem sobie darować, zwłaszcza że po „Pożegnaniu z bronią” mam ochotę na więcej.
„Papierowy człowiek”, „Bartłomiej Farrar”, „Tam piaski śpiewają”, „Tajemnica Hog’s Back” i „Tragedia w Starvel” są z kolei allegrowymi zdobyczami z serii „klasyka kryminału”. Najdroższa kosztowała 5 zł, więc wziąłem więcej, by zaoszczędzić na taniej przesyłce. To są tytuły, które stopniowo będę dla Was recenzował na [Zakurzoną półkę]. Czytaliście coś Croftsa? Podobało się? Na razie wiem, że tam rządzi dedukcja i że książki atakują kolumnami zbitego tekstu z minimum dialogów (nieśmiało zajrzałem…). Zapach starości tych „Srebrnych kluczyków” przy odpakowywaniu okazał się prawie równie satysfakcjonujący, co woń nowości od wydawnictw :)

Pora rozejrzeć się za nowym regałem, bo ponad pół roku blogowania u boku Oisaja skutecznie ogranicza wolną przestrzeń w pokoju…

 FILMY:

Czyli to, co chyba lubicie najbardziej :)
17 obejrzanych filmów – no co, wakacje! Jest o czym pisać, bo znów wybierałem takie, które z jakichś powodów przyciągały mnie do siebie od dłuższego czasu i oczekiwałem od nich wiele. Większość stanęła na wysokości zadania, przez co filmowy lipiec uważam za baardzo udany. Do rzeczy:

pokłosieszukając siebieray
1) Pokłosie – Zdecydowanie najlepszy lipcowy seans. Jak mi film funduje ciarki i ciągłe napięcie, w dodatku jest polski, to aż lepiej na sercu. Wstrząsająca tematyka podana w rewelacyjny sposób. Przed obejrzeniem znałem tematykę i fragment historii, na której opiera się film, ale i tak pozostawił mnie w silnym osłupieniu. Brawo!
2) Szukając siebie – Chwilami trąci naiwnością, typowo amerykańską, z pokrzepiających dramatów obyczajowych, ale ja uwielbiam oglądać takie filmy :) Świetny pomysł na fabułę i tematyka, która jest mi bardzo bliska.
3) Ray – To jest muzyka! I to jest biografia muzyka na megarzetelnym poziomie! Świetnie się ogląda, znakomita rola, nie sposób odczuć upływającego przy „Ray’u” czasu :) Bardzo przypadł mi do gustu sposób ukazywania zdarzeń retrospektywnych i zaangażowanie twórców, by uczynić ten film po prostu zaraźliwie ciekawym.
4) Sin City – Miasto grzechu – Tu nie można stać z boku i obserwować, w ten świat się wsiąka, a klimatem i konwencją oddycha. Wymaga przyzwyczajenia się, ale później aż trudno skończyć… Widziałem pierwszy raz i mimo początkowego nieprzekonania, odebrałem bardzo pozytywnie. Z komiksami nigdy nie miałem wiele wspólnego, wiec mogę tylko przypuszczać, że genialnie przeniesiono pracę Franka Millera na srebrny ekran.

totoCo się wydarzyło baby janeśniegi wojny
5) Toto bohater – Artyzm Van Dormaela i tutaj jest nie do przecenienia. Uwielbiam filmy, które mogę określić przymiotnikiem „piękny” i cieszę się, że to tak rozległe słowo :) Sprawdziłem ze względu na „Mr. Nobody”, do którego niebezpiecznie często wracam myślami i który okazał się dla mnie niemalże arcydziełem, oraz dzięki wrażeniu potwierdzonemu naprawdę solidnym „Ósmym dniem”. Dormael robi filmy w pięcio- i dziesięcioletnich odstępach czasowych, ale za to jakie!
6) Duchy Goi – Bardzo solidnie zrealizowany, ze świetnymi kreacjami aktorskimi, które zapadają w pamięć, i interesująco odzwierciedlonymi realiami historycznymi. Zabrakło tylko tej iskry Formana z wcześniejszych lat…
7) Co się zdarzyło Baby Jane? – Tyle razy TCM go już powtarzało, że w końcu przysiadłem i obejrzałem. Klasyczny thriller, którego punktem wyjścia jest motyw znęcania się nad bezbronną osobą. Ciekawy i momentami naprawdę emocjonujący, choć oczekiwałem więcej. Role znakomite!
8) Śniegi wojny – Rupert Grint w udanej zmianie wizerunku. Znakomicie się ogląda, potrafi zainteresować, a bohaterowie łatwo zyskują sympatię widza i trudniej się z nimi rozstawać. Lubię wojenne historie w tym stylu, gdzie walka odchodzi na drugi plan, a przodują ludzie, ich moralność, zwyczajność i stopniowe niszczenie barier między nimi. Kojarzył mi się z „W księżycową jasną noc” (muszę przeczytać książkę!) i „Bożym Narodzeniem” (2005).

grandporadnikkról wzgórza,jpg
9) Grand Budapest Hotel – Andersonowe krainy wciąż mnie do końca nie przekonują. Cudowna forma, atmosfera i magiczna powłoka, która czyni film wyjątkowym, ale bez silnego oddziaływania, jakim zachwyca mnie wyjątkowość w innej formie. Po nim i „Kochankach z księżyca” sięgnę jeszcze po starsze tytuły, ale chyba zostanę poza ogólnym uwielbieniem Andersona – niestety.
10) Poradnik pozytywnego myślenia – Pozytywnie zwariowany, jednocześnie życiowy i zupełnie oderwany od życia, łamie schematy filmowe, by za chwilę z gracją je powielać. Dziwny, ale dobry. A scenę z „Pożegnaniem z bronią” uwielbiam i ogromnie się cieszę, że miesiąc wcześniej czytałem i paskudnie sobie nie zaspoilerowałem :)
11) Król wzgórza – Poruszająca historia widziana oczami młodego chłopaka zmuszonego radzić sobie w czasach kryzysu. Ładny, stonowany, nie wojujący na siłę wzruszeniem. A jednak chwilami zbyt udziwniony…
12) World War Z – Jest akcja, ciągłe napięcie i adrenalina – na tym można już zbudować dobry film rozrywkowy. Nieźle się bawiłem, choć pewnie za miesiąc będzie mi obojętny… Książki nie czytałem i mimo rekomendacji nie jestem przekonany, czy zombie w literaturze to dla mnie udany wybór.

królowie lataNiech będzie terazbabylon
13) Piątek trzynastego – Pomyślicie, że dopiero ostatnio zobaczyłem tego shlasherowego klasyka po raz pierwszy? Spełnia założenia gatunku, ponadto na plus muzyka i klimat (choć to zasługa czasów, w jakich film powstał). Nie zachwycam się takimi filmami, ale ten był dobry.
14) Królowie lata – Wakacyjne, odrobinę zbyt udziwnione, ale na szczęście wciąż mądre kino (z mniej mądrymi bohaterami, ale whatever…). Lato, młodość, wolność – pięknie ;)
15) Kac Vegas w Bangkoku – Mniej śmieszny, za to jeszcze bardziej zwariowany. Są dobre momenty, które przerywają dłuższe fragmenty bez wybuchów śmiechu. Schemat wciąż bawi.
16) Niech będzie teraz – Kto wymyślił taki kiepski polski tytuł?! Ostatnie pół godziny smutne, wzruszające, bardzo emocjonalne. Reszcie filmu zabrakło tej nieokreślonej magii, albo została wprowadzona nieodpowiednio. Zdecydowanie można znaleźć lepsze filmy o tej tematyce.
17) Babylon A.D. – Telewizyjny wybór pozbawiony wielkich oczekiwań. Trwa bez wielkich emocji, choć na ekranie dzieje się dużo. Bije przeciętnością, a to najgorsze, co może spotkać film z tego gatunku.

kac vegas w bpiątek 13Sin city
Do tej pory sierpień to już 14 obejrzanych filmów, więc będzie o czym opowiadać za miesiąc ;) Oglądaliście coś, podzielacie którąś opinię lub całkowicie się z nią nie zgadzacie? Piszcie, z przyjemnością podyskutuję.

P.S. Jeszcze w tematyce filmów: każdy wie, jaka wiadomość wstrząsnęła ostatnio całym światem i w ciągu kilku ostatnich dni sporo osób przypomina sobie najlepsze filmy Robina Williamsa lub nadrabia te, które ich ominęły. Sam obejrzałem ostatnio po raz pierwszy „Fisher King” i „Good Morning, Vietnam”. Chcę zaś polecić film, o którym już wspominałem przy okazji recenzji „Pozytronowego człowieka” Isaaca Asimova. Dajcie się wzruszyć tej pięknej opowieści – „Człowiek przyszłości” :)

człowiek pprzyszłości

KSIĄŻKI:

Zapoznałem się z sześcioma tytułami, w tym jedną cegłą, która pochłonęła mnie na długie wieczory („Niewidzialna korona” rzecz jasna). Dodatkowo tylko ta była podarowana przez wydawnictwo – taki niemodny ze mnie bloger, co jednak odbiję sobie w sierpniu :)  Poza tym wyszło tak, że lipiec był naprawdę klasycznym miesiącem, o czym dawałem wam znać w cyklu [Z zakurzonej półki]. Poza lekturami, które recenzowałem na blogu, powtórzyłem nielubiane z czasów liceum „Jądro ciemności” (jest lepiej, coraz więcej aspektów mi się podoba, ale pod wrażeniem będę zapewne dopiero przy piątym czytaniu…) i dokończyłem wreszcie niedobitka ze studiów – „Europejkę” Manueli Gretkowskiej (bo po co się ograniczać, prawda?). O tej ostatniej może coś napiszę, raczej w formie krótkich myśli niż pełnoprawnej recenzji. Po prostu parę rzeczy zirytowało mnie u naszej feministycznej pisarki i przez to czytanie nie należało do najprzyjemniejszych.
To tyle o literaturze, bo mam jej dla was wystarczająco poza notkami podsumowującymi. Nie wyłączajcie się jeszcze, niżej reklamy drobne oraz trochę chwalenia się.

Lipiec upłynął mi pod znakiem nowych perspektyw, współprac  i inicjatyw. Tyczy się to głównie tych dwóch miejsc:

ganmeexe lubimy

Na Game Exe od niedawna jestem korektorem-redaktorem. Udało mi się przejść rekrutację i gotowy na nowe doświadczenia rozpocząłem nową działalność. Teraz spora część tekstów publikowanych na stronie przechodzi najpierw przez rączki moje i moich współpracowników, tak by wyplenić z nich wszelkie błędy, wpadki językowe, zagwozdki i co tam sobie jeszcze zamarzycie ;) Staram się być rzetelny tak jak cały portal, który bardzo prężnie się rozwija i na arenie fantastyki osiągnął już wiele. Zdarzy mi się w niedalekiej przyszłości zrecenzować jakieś książki dla Game Exe, stąd dodatkowa posada redaktora. Jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, wszelkie teksty będę chciał pokazywać wam również tutaj, w Tramwaju nr 4. Zapraszam :)

A jeśli chodzi o Lubimy czytać… Zostałem tam oficjalnym recenzentem, również drogą rekrutacji! Długo się wahałem, bo nie wiedziałem, czy podołam czasowo, ale chcąc brnąć do przodu w swoich postanowieniach i realizować małe marzenia stwierdziłem, że warto spróbować. Dwie recenzje już czekają w kolejce, czekam na następne książki i cieszę się, że sprawia mi to nieopisaną przyjemność. Oczywiście będę chciał także w tym wypadku publikować teksty tutaj, dla was, byśmy mogli porozmawiać, wymienić się spostrzeżeniami, czyli czynić to, co ogromnie cenię w Tramwaju nr 4 ;) Zapraszam do śledzenia mojego profilu na Lubimy czytać!

A jeśli dotrwaliście do tego momentu, to zapraszam na kolejną dawkę krótkometrażowych produkcji w [Kinie na skróty]. Tym razem przygotowałem same znakomitości :)

Trzymajcie się ciepło, do zobaczenia za miesiąc!

Okładki filmów: www.filmweb.pl

Powiązane posty

9 Thoughts to “[Lipiec] okiem Secrusa”

  1. Janek

    Oto człowiek wielu talentów :)

    1. Secrus

      Wielu zainteresowań na pewno, ale wciąż włącza mi się skromność, gdy ktoś mówi o talentach :P

  2. Miałeś całkiem interesujący lipiec :) Książek przeczytałam więcej, ale za to pobiłeś mnie w ilości obejrzanych filmów :) Więc remis ;) Z tych, które obejrzałeś, sama zaliczyłam „Poradnik pozytywnego myślenia”, „Babylon A.D.”, „Kac Vegas w Bangkoku”, „Piątek 13-tego” oraz „Sin City Miasto grzechu”. Ten ostatni podobał mi się najmniej, jakoś w ogóle do mnie nie trafił. Podobał mi się natomiast „Poradnik….”, „Kac Vegas…” oraz klasyka – „Piątek 13-tego” :)
    Gratuluję nowych współprac, zarówno tych portalowych, jak i z wydawnictwem MAG. Z tym ostatnim sama współpracuję i bardzo cenię sobie tę współpracę – świetny kontakt, świetne książki, nie gonią, niczego nie narzucają, a to ważne :)
    powodzenia w sierpniu :D

    1. Secrus

      Jak najbardziej remis, ale czekam na starcie drugie, bo sierpień u mnie już bardziej czytelniczy :)
      „Sin City” na tyle szarżuje konwencją, że albo utrafi w gust, albo kompletnie nie zainteresuje – i raczej trudno o półśrodki.
      A MAG wydaje tak świetne książki, że grzechem było nie spróbować ;) Dziękuję za miłe słowa i również życzę owocnego sierpnia!

  3. Totalne szaleństwo! To był prześwietny miesiąc! Gratuluję podwójnej współpracy :) Lipiec faktycznie był bardzo filmowy :) Z obejrzanych przez Ciebie skomentuję cztery: „Pokłosie” – film mnie dobił psychicznie, brzuch mnie bolał dwa dni po nim; „Sin City” – <3 (wielka miłość, więc serduszko tutaj wystarczy; "Hotel Budapest" i cały Anderson – to była miłość od pierwszego wejrzenia, czyli "Royal Tennenbaum's", a potem wszystkie po kolei – dla mnie genialne, ale to kwestia gustu :); i na koniec "World War Z" – najbardziej kretyński film ostatnich lat, który aż wstyd nazwać ekranizacją. Uwielbiam książkę (polecam bardzo i zawierz mi w tym poleceniu), lubię Brada, zombie też, ale ten film to był zlepek idiotyzmu :/
    Oby następny miesiąc był równie szalony, a nawet jeszcze bardziej :D

    1. Secrus

      Bardzo dziękuję :) Ja sam, patrząc na ten wpis, nie mogę uwierzyć, że to wszystko zdarzyło się w jednym miesiącu.
      Odnosząc się luźno do filmów: a jednak, już myślałem, że wokół mnie przesiadują tylko tacy, co się z „Sin City” niespecjalnie polubili :) W związku z „Pokłosiem” powiedzieliśmy już wszystko i w pełni się z Tobą zgadzam, a Anderson faktycznie nie jest dla wszystkich (choć byłbym skłonny przysiąc, że dla mnie akurat jest! – „Moonrise Kingdom” wciąż dziwnie mnie fascynuje i przyciąga ku sobie, a ja stale powtarzam, że przeciętna opinia, jaką mu daję oceniając racjonalnie, to tylko mój problem, moja wina… A scenę na plaży mógłbym odtwarzać w kółko ;p). „World War Z” opiera się na wielu głupotach, tylko często mam tak, że wyciszam o kilka stopni myślenie, gdy uznam, że bez niego film ma szansę mi się spodobać :) Dziwne to, ale jednak lubię się dobrze bawić przy takich produkcjach, nawet jeśli mam im odrobinę pomóc. A potrafiłem to przeboleć, bo z książką nie miałem do czynienia, w przeciwnym razie mogłoby być różnie… Chyba więc pozostaje mi zawierzyć i sięgnąć po pierwowzór, z zastrzeżeniem, że bez wielkiego pośpiechu :D
      Sierpień filmowo i książkowo już jest szalony, a ja tymczasem pracuję nad szaleństwem bardziej wakacyjnym. I życzę, rzecz jasna, tego samego ;)

  4. ”Szukając siebie” to film, do którego mam dziwny sentyment. Nie mogę przejść obojętnie, gdy po raz kolejny leci w telewizji. Coś w nim jest, że wywołuje uśmiech na mojej twarzy.. a i łzy potrafią się pojawić – oczywiście te pozytywne :)

    1. Secrus

      Wydaje mi się, że taki miał być i to założenie realizuje bezbłędnie ;) Od łez i sentymentu w moim wypadku jeszcze daleko, ale wiem, że będę do niego wracał.