Różne 

Ale o co chodzi z tym rozwojem blogów książkowych

rozwojParę dni temu pojawiła się na blogu CzytamRecenzuje.pl notka Jaka jest blogosfera książkowa? Lista najlepszych blogów. W sumie nie wiem po co, w końcu moja lista jest najlepsza ;), ale co mi tam, spierał się nie będę. W tekście pojawiła się ciekawa teza którą spróbuję, w miarę moich umiejętności, omówić.

…Po pierwsze książkowe blogi rozwijają się wolniej od całej blogosfery. Są więc we wcześniejszym stadium ewolucji – pisze wiele osób, głównie dla własnej satysfakcji, a najambitniejsi blogerzy dopiero sondują możliwości rozwoju…

czytamrecenzuje.pl

Zastanawiam się nad tym jak mógłby się ten nasz kawałek blogowego tortu rozwijać i nie bardzo mam pomysł. Czytanie książek w Polsce nie jest przesadnie popularnym zajęciem we współczesnych czasach, nasi najlepsi autorzy niestety nie są otaczani taką estymą jak to ma miejsce na Zachodzie. W związku z tym większość wydawców dostaje nerwowej czkawki, kiedy przy współpracy pada pytanie o pieniądze, budżety promocyjne są stosunkowo niewielkie i tylko garstka z garstki wybranych może liczyć na jakieś pieniądze.
Oczywiście rozwój nie jest jednoznaczny z zarabianiem pieniędzy, ale przydają się one zdecydowanie jeśli chcemy, aby był on łatwiejszy. Można zainwestować w grafika, kupić własną domenę, pozwolić sobie na zakup dobrych jakościowo zdjęć, czy zakup lepszego aparatu jeśli wolimy robić je samodzielnie .

To może rozwój jest równoznaczny z rozpoznawalnością? Jeśli tak, to rozwiniętych blogów książkowych mamy całkiem sporo, może nie wszystkie są regularnie czytane przez wszystkich odbiorców, ale to już chyba specyfika recenzowania, bo spora część czytelników szuka wpisów o konkretnych książkach. Liczba współprac? Wiele blogów ma kilkanaście współpracujących na zasadzie barterowej wydawnictw. Rekomendacje pojawiające się na okładkach książek? Są od co najmniej kilkunastu blogujących. Wychodzenie poza blog ze swoimi tekstami? Znam co najmniej sześcioro takich, którzy to robią, ale nie wiem czy wszyscy są rozpoznawalni. Tacy blogerzy są rozwinięci, czy nie? Współpraca z dużymi markami? No tego to sobie niestety nie wyobrażam, lajfstaj może napisać o wszystkim, techblogi mogą pisać o gadżetach, modowi o ubraniach, a my jak przestaniemy pisać o książkach, to przestaniemy być książkowi. Owszem pisaliśmy już w Tramwaju o czytnikach, ale to gadżet bezpośrednio powiązany, o odkurzaczach, butach czy ekspresie do kawy chyba nie napiszemy.
A na koniec jeszcze jedna, odrobinę przewrotna definicja rozwoju. Jeśli pod stwierdzeniem rozwój bloga ukryjemy poprawę jakości tekstów ukazujących się na nim, to tutaj Tramwaj ma sporo do powiedzenia. Natychmiast po tym jak Secrus zaczął tutaj pisać poziom tekstów wzrosła znacząco. ;)

Kiedy pisałem ten tekst zacząłem się zastanawiać jak mają się blogi książkowe na zachodzie, zapytałem Paulinę z Miasta książek o te najlepsze i najpopularniejsze, ona zna ten temat zdecydowanie lepiej i wyszło mi na to, że pod względem wyglądu i dynamiki rozwoju bijemy je na głowę. Co do jakości tekstów się nie wypowiem, bo moja angielska być słaba angielska.

Podsumowując, blogi piszące tylko o książkach nigdy nie przebiją się do głównego nurtu, a jak zaczną pisać o czymś innym, to przestaną być książkowe. Wydaje mi się, że w tej chwili najlepszą drogą jaką można pójść jest publikowanie tekstów około książkowych pomiędzy recenzjami , ale to, to już panie święty trzeba umić.
I jeszcze jeden pomysł przyszedł mi do głowy . Tak zwani duzi blogerzy jeszcze nie tak dawno nabijali się z parentingowych, teraz niektórzy z nich sami skręcają w tę stronę, mają, będą mieli lub planują mieć dzieci. Może jak zaczną czytać tym dzieciom to staną się książkowymi?

A wy co myślicie?

Powiązane posty

94 Thoughts to “Ale o co chodzi z tym rozwojem blogów książkowych”

  1. To jest odsłona druga farsy, która się rozegrała bodajże w zeszłym roku,pt.”Czemu blogi książkowe są takie okropnie zacofane”. Zupełnie się nie ma nad czym rozwodzić :P

    1. Pewnie, że są zacofane ;-) Kto da radę tyle książek przeczytać ( o pisaniu nie wspominając) :-D
      Masz rację, to farsa.

    2. Też tak sądzę :D

      A co do „pisze wiele osób, głównie dla własnej satysfakcji” – i niech tak zostanie jak najdłużej. Jak patrzę na to, co się od jakiegoś czasu dzieje w blogosferze, to wydaje mi się, że ten nasz kąt jest jednak pewnego rodzaju ostoją. Chociaż to pewnie zależy od punktu widzenia, może to, co ja widzę jako ostoję ludzi zafiksowanych na pasji to właśnie dla innych jest zacofanie? :D

      1. A tak w ogóle, to chyba za długo bloguję, bo od jakiegoś czasu praktycznie wszystkie dyskusje wydają mi się wtórne i nudne :D To pewnie oznaka starości, również blogowej :D

        1. One po prostu są wtórne i nudne :P A pamiętasz tę jatkę o to, że ktoś wydał pieniądze na zakup książki pod wpływem recenzji na blogu?

          1. I potem miał pretensję, że mu się tak nie podobała, jak blogerce? Oj, pamiętam, bardzo dobrze pamiętam :D

            1. Dziś już nie ma takich dymów :) Ze dwa tygodnie się ciągnęły flejmy.

              1. Teraz to od razu do sądu ludzie idą :P
                PS. Ja tam poszedłem w drugą stronę i się zwinąłem :D

                1. Bazyl – coraz mi do Ciebie bliżej ;) Albo do zaprzestania bycia głównie książkową i pisania, co mi na sercu leży i w duszy gra.

                  1. Widzisz, a ja chyba jednak wrócę. Z dziadowskimi tekstami opartymi na moich odczuciach i widzimisiach. Z opiniami, w których 3/4 tekstu będzie zawoalowanym smęceniem o mnie, a tylko akapit o przeczytanej lekturze. Wiesz, z takim standardowym stuffem, którym prawdziwi recenzenci rzucają w ryj, jeśli chcą udowodnić, że bloger książkowy to dupa, na niczym się nie zna i w ogóle zabrać mu klawiaturę :P

                    1. Bazyl, uwielbiam Cię :)))
                      I mam podobne plany

                    2. Janek

                      Bazyl ja już od dawna Ci powtarzałem, że jesteś bożyszczem kobiet. :)

                2. A to już popadłeś w skrajność :P

                  1. Wiesz, czterdziestka, wahania nastrojów i popadanie w skrajności to ponoć normalka. Trzeba się cieszyć, że na podjeździe nie stoi czerwone kabrio, a w kalendarzu nie mam zaznaczonej umówionej wizyty na masaż kamieniami :P

                    1. Oooo, to wróć :D Ty będziesz zaowalowanie smęcić, ja będę niezaowalowanie pisać sobie, co mi tam się zachce :D I będziemy skrajnie nierozwojowi :D

                    2. Hmm… rozwój… Najlepiej to chyba wyznaczać trendy nie? Może wychodząc z „rozwojowych” trendów, wyznaczycie nowe :D

                    3. Janek

                      @grendella
                      Znaczy co? Bazyl i Aga to od dziś trendsetterzy? ;)

                    4. I teraz nie wiem, obrazić się czy nie? :P

  2. Janek tak przewrotnie rzucę pytaniem ;-) Ile znasz profesjonalnych techblogów? Tam bzdura się bzdurą podpiera! Te, na których autorzy piszą na temat i z sensem, to są równie niszowe jak książkowe, bo są ukierunkowane na konkretnego odbiorcę.

    1. Janek

      Laikowi sporo z nich wydaje się profesjonalnymi, nie czarujmy się Andrzeju. Sprawdzone ;)

  3. A może tu chodzi o to, że ludzie z natury są leniwi i maja podejście TL;DR? Wiesz, nie robimy sesji modowych z nowym Huelle, co by przez całe scrollowanie tylko fotki leciały.

    1. Janek

      Słuszna koncepcja, dziękuję pięknie za inspirację :)

  4. Seso

    Chcemy listę najlepszych blogów zagranicznych wg Padmy! :)

    1. Janek

      Chcemy!
      Już do niej pisałem w tej sprawie :)

  5. Czytałam tekst na stronie CzytamyRecenzje.pl i nie bardzo się z nim zgadzam. Książki nie są „cool” więc nasz segment nigdy się mocno nie rozwinie, do tego mamy pewne preferencje gatunkowe, i większość blogerów raczej zamyka się w pewnych gatunkach, więc tworzenie listy najbardziej rozpoznawalnych nie jest chyba do końca możliwe. Tak jak wspominałeś – każdy z nas szuka czegoś innego i swoimi kryteriami w takiej liście będzie się kierował.

    1. Janek

      Ja tam wierzę, że kiedyś dorobimy się przedstawiciela w 10 Kominka ;)

  6. Lara Notsil

    Czytałam ten dziwny post (w sensie nie Twój) i nie dojszłam do żadnego wniosku, bo nad nim nie rozmyślałam :P No i tak się zastanawiałam teraz przy kawie w robocie, co to oznacza, że blogi książkowe się nie rozwijają. Nie zastanawiałam się wcześniej, przy wpisie, do którego się odnosisz, bo mnie najzwyczajniej wkurwił. Nienawidzę angielskich wtrąceń w polskich tekstach, nienawidzę jak autorzy wpisu nie odpisują ludziom na komentarze (zapewne jest to błędne wyobrażenie, ale odnoszę wrażenie, że są tak zajebiści, że nie będą plebsowi odpisywać), nienawidzę jakichś cholernych przemyśleń, jak to ludzie, którzy czytają książki są zajebiści, a reszta to hołotka i bydło. Nienawidzę jak ktoś dzieli się swoimi przemyśleniami w tak agresywny sposób (jak to miało miejsce we wpisie, który przytaczasz). No ale, że teraz zastanawiasz się Ty, to stwierdziłam, że zastanowię się dla Ciebie :D Blog nie rozwija się w momencie kiedy spływają „oferty” wydawnictw – to oznacza, ze autor/autorzy bloga zostali zauważeni i docenieni. Blog nie rozwija się w momencie, kiedy zaczynają do niego napływać tabuny ludzi – to znaczy, że ludziom podoba się styl, język jak i tematyka wpisów (jak wiemy, mamy różne gatunki książek i każdy gustuje w czymś innym). Kiedyś już pisałam, że dla mnie wszystkie blogi książkowe są nudne :D I jedyne co mnie trzyma przy odwiedzaniu ich, to sposób pisania. Wtedy nawet czytam o książkach „których nie jestem standardowym odbiorcą” (żeś mi pojechał :D). Nie lubię czytać długaśnych recenzji, nawet jak są napisane przepięknym językiem. Szczerze? Doceniam pracę włożoną w tekst, ale nie mam na to czasu. Lubię jak jest krótko, zwięźle i na temat. A jak pojawi się jeszcze humor? Łoooożesz ty, kupiona jestem nawet w skarpetkach. No ale dalej mam ciągle to samo. Okładka książki (czy tam zdjęcie z kubaskiem z napojem i ciasteczkiem) i tekst (fajniejszy bądź mniej fajny). Czy blog by się rozwijał, jakby zamiast samej okładki książki czy tam zdjęcia ze świeczkami, dać zdjęcie z jakąś superfajną laską (megaprzystojnym kolesiem) i książką, o której chce się pisać? Jakby zamiast zdjęcia, byłby filmik, w której recenzent wyśpiewuje jej tytuł i autora? Jakby na końcu recenzji pojawiało się stare chińskie przysłowie, jakaś porada życiowa, bądź przepis na rogaliki? Może oznaką rozwoju byłby napis „a w następnej nocie, opowiem o książce XXXXXX autora YYYYYYY”, albo cytaty z następnej książki! Może słitfocie z książką? No nie będę pisać o wszystkich swoich pomysłach, które naszły mnie przy rozmyślaniu „jak rozpoznać, że blog się rozwija”, bo możesz tego psychicznie nie wytrzymać (chociaż przywalenie w głowę książką przypadkowego przechodnia i tekstem na końcu „jak widzicie, jest to mocna pozycja” ciągle wywołuje u mnie uśmiech). Reasumując, nie mam cholernego pojęcia co oznacza „blog się nie rozwija”! Za to mam ogrom pomysłów, żeby wpisy o książkach stały się bardziej… kolorowe?

    1. Ja od jakiegoś czasu słaba jestem w odpisywaniu na komcie :( Czasu ledwo starcza na napisanie tekstu od czasu do czasu, sił też. Ale staram się!

      1. Lara Notsil

        Jak wpełzam na blogi, gdzie autor nie odpisuje, to nic nie piszę w komentarzu. Uznaję, ze nie ma to najmniejszego sensu. Ale u Ciebie, jak już coś napiszę, to jeszcze nie zostałam bez odpowiedzi :D Więc nie narzekam na Ciebie :P

      2. Lara Notsil

        No i dodam, że nie chodzi mi o odpisywanie wszystkim. Ale chociaż jakiejś części, wtedy wiem, że komentarze zostały przeczytane.

    2. Ale to oczywiste, blog się rozwija gdy możesz mówiąc o nim używać słów: marka, profesjonalny, target, współpraca itp. No przeciez nie chodzi o to, że bloger/blogerka proponuje ciekawe teksty, uruchamia nowe cykle postów, eksperymentuje z formą ;).

      1. Ach, zapomniałam o kluczowym: fetysz statystyk :D.

        1. Lara Notsil

          Taaak, te statystyki :D Zapomniałam o statystykach XD

          1. Janek

            jedyny wyznacznik, to co najważniejsze ! :D

    3. Janek

      Laro rozwaliłaś system! Nie dość, że zakręciłaś mocno, to jeszcze przekonujesz na książkowym, że te o książkach są nudne :D
      Chapeau bas jedyna w swoim rodzaju czytelniczko :D

      1. Lara Notsil

        Nie dodawaj mi tu cukru :D Ale pomyśl nad słitfocią z książką! Koniecznie z odpowiednia miną!

  7. No to ja wstawię swoje trzy grosze o recenzjach pisanych „na Zachodzie”. jestem użytkownikiem Goodreads, takiego ichniejszego Lubimyczytać. Bardzo sobie chwalę moją obecność tam (na Zachodzie, he, he, he…), bo odkryłem rzadko spotykane w polskiej blogosferze sposoby pisania o książkach. Może miałem szczęście, nie wiem, ale dość często trafiałem na „opowieści o książkach.” Ktoś poświęcał samemu tekstowi miejsca tyle, co kot napłakał, ale umieszczał swoje doświadczenie czytelnicze w innych kontekstach – we własnej biografii, w innych historii, w socjologii. My tutaj rzadko tak płynnie snujemy opowieści o tym, „co zrobiły nam książki.”

    Tutaj próbka tego, o czym mówię: https://www.goodreads.com/review/show/28032375?book_show_action=true&page=1

    Z drugiej strony mamy taki kapitalny, erudycyjny, czasochłonny wpis o innej książce:

    https://www.goodreads.com/review/show/508731135?book_show_action=true&page=1

    Przepraszam, że tak spamuję nieco, ale nie umiem opisać tego, o co mi chodzi bez pokazywania przykładów.

    1. Ha, wiedziałam, że to Ty :)
      Jak bloger próbuje pisać o książce przez pryzmat siebie, to wychodzi, że to prywata, za dużo subiektywności, etc. Ale chyba się taki nie narodził, co by Polakowi dogodził.

      1. Dzięki ;-)

        A wracając do tej subiektywności, za chwilę wstawię u siebie na Instrumentach… post o tym właśnie.

        pzdr

        1. Mam już w nowym oknie i zabieram się do czytania :)

    2. Janek

      Mój angielski jest niestety zbyt słaby, aby w pełni docenić jakość tego długiego :/
      A co do wpisu, będzie co polecać ;)

      1. Dobrze prawisz :-) Warto polecać!
        Ja tak ma wyglądać rozwój blogów książkowych to ja wchodzę :-) Od dzisiaj, zaraz ;-)

  8. Ja tam nie wiem z tym rozwojem do końca. Tak sobie dumam nad trendami, poczytując HBR i oglądając TEDa i mam wrażenie, że na zachodzie jest dość wyraźny trend powrotu do treści, nie do formy – ludzie zaczynają być znudzeni prostymi obrazkami (ogólnie mówię oczywiście, nie o blogosferze książkowej). Do nas to też pewnie kiedyś dojdzie. I ja przewiduję (zobaczymy czy się sprawdzi) wzrost popularności blogów tematycznych – lajfstajl się znudzi już niedługo. Taki ogólny lajfstajl w sensie, bo sądzę, że może być wzrost zainteresowania lajfstajlem konkretnym – np. lajfstajlem osoby szydełkującej, albo obserwującej ptaki, a kto wie, może i mola książkowego? Wtedy Bazyl ze swoim nowym pomysłem wyprzedziłby trendy ;)

    A co do blogosfery książkowej, to marzy mi się, żebyśmy bardziej zaistnieli jako grupa Już się wspieramy i polecamy trochę, ale żebyśmy tak razem coś zrobili – bardziej sensownego niż łańcuszki :)

    1. Kochanieńka, z jakim nowym? Ja dziadostwo, o którym piszę wyżej, produkuję od zawsze :P

      1. Ale może dopiero teraz wyznaczysz trendy :D, może świat do tego dojrzał? ;)

        1. Aaa. No chyba, że tak :D

          1. Janek

            Bazyl trendsetter i bożyszcze kobiet, jeszcze mu się w d… poprzewraca, nie hołubcie go aż tak ;)
            A co do lajfstajlu książkowego to mnie szybko kończą się pomysły ;)

            1. No mnie właśnie też ;) Ale może ktoś będzie bardziej kreatywny ;)

  9. Marika Kachelska (PannaKac)

    Czytałam posta, do którego nawiązujesz, i sama nie wiem, co myśleć. Może dlatego nie wiem, że się nad tym głębiej nie zajmowałam? Fakt jest faktem – skoro statystyki dotyczące osób czytających są – ponoć – tak tragiczne, blogi książkowe też świata nie podbiją. Chociaż, moim zdaniem, rozwijają się świetnie i jest wielu bloggerów, na których patrzę z ogromnym podziwem (I TRAMWAJ JEST TAKIM MIEJSCEM!!!). W sumie nie powinnam się wypowiadać, bo piszę dla przyjemności i po to, by w ogóle cokolwiek pisać. No i bawi mnie, i kręci strasznie to, że ktoś czasem weźmie głos w dyskusji. Spojrzy na mnie przychylnym okiem.

    Trochę boję się tym blogów i vlogów najbardziej znanych. Bo czasem wątpię trochę, czy to jeszcze hobby, czy już pełnoetatowa robota. A jak wiemy, czasem w robocie trzeba wziąć się za rzeczy, których się nie lubi. Może dlatego wolę ślęczeć nad blożkami niszowymi, że tak je brzydko nazwę.

    1. Janek

      Dziękuję za miłe słowa.
      A co do bloga i roboty, to powiem z własnego doświadczenia, że jak jest za dużo współprac i trzeba pisać, a przede wszystkim czytać z musu, to przyjemności z tego nie ma. Nic, a nic.

  10. No tak, jak patrzę na popularne blogi, to zauważam, że rozwój polega głównie na tym, by było jak najwięcej obrazków, podpięcie do mediów społecznościowych (instagram!), a tekstu mało, za to dużą czcionką. I dochodzę do wniosku, że ja ze swoim blogiem nigdy się nie przebiję. I mam to gdzieś. Pisałam już o tym, jak wkurza mnie takie wymądrzanie się odnośnie tego, jak powinien wyglądać czyjś blog i o czym powinniśmy pisać, żeby się sprzedać (patrz ostatnie zdanie tego tekstu: „Pokażę wam statystyki, jakie wpisy najlepiej się czytają, czego unikać i co może zwiększyć popularność bloga książkowego”) – to jak wyjdzie, że ludzie chcą czytać o np. biografii Kasi Tusk, to mam o tym pisać, bo to zwiększy mi popularność, choć w ogóle mnie to nie interesuje? Czy ja prowadzę blog, czy firmę, gdzie „klient nasz pan”? A najlepiej, żeby podbić sobie statystyki, zamieścić właśnie taki wpis z mnóstwem uogólnień, odkrywczych stwierdzeń (blogosferze potrzeba Kominka) i dziwną listą blogów, wyraźnie wskazującą, że „blogosfera książkowa” jest rozdrobniona, i wkurzyć nim wszystkich.

    1. Mnie cały czas zastanawia to zafiksowanie na statystykach. Tak jakby bez nich blog nie istniał.

    2. Janek

      Odkrywcze stwierdzenia i prawdy objawione mają zawsze wzięcie ;)

      1. Czekam na te rady, jak zwiększyć sobie statystyki…

  11. Od zawsze jestem za tym, żeby przede wszystkim robić swoją robotę – dzielić się pasją, miłością, swoimi zainteresowaniami i wiedzą z innymi. Jakoś nie sądzę, żeby forma musiała być przebojowa, treść o konkretnej czcionce, czy konkretnym szablonie postępowania. Gdyby tak było, to każdy blog wyglądałby tak samo.
    A czym jest rozwój dla blogów literackich? Sądzę, że to bardziej samorozwój, czyli dążenie do tej wymarzonej, najlepszej formy samego siebie, jako czytelnika i osoby, która pisze o książkach. Jeśli ktoś marzy o poprawianiu języka, poszerzaniu horyzontów i głębszej analizie, to gdy dąży do tego systematycznie – rozwija się. Jeśli ktoś woli zwrócić się w stronę komercji, „lajfstajlu” książkowego, czy reklamy, to również jest rozwój. A jeśli ktoś od samego początku marzył o współpracach, rozpoznawalności i dąży do tego to to również jest rozwój.
    Po prostu, tak mi się wydaje osobiście, nie ma jednej konkretnej definicji, bo literatury nie sposób wrzucić do jednego wora i przykleić etykietki.
    Dziwi mnie to nakręcanie na jeden konkretny zwrot całej książkowej blogosfery, na dążenie w tym samym kierunku.
    Wspierajmy się i popierajmy naszą różnorodność, bo niedługo będziemy pod jedną etykietką występować, z jednym szablonem (w trzech wariantach) i wszyscy znikniemy w natłoku samych siebie, z przylepką „Kominek Literatury” :D

    1. Janek

      Ja się z tym zgadzam, masz rację, ale uważaj, zaraz ktoś przyjdzie i napisze, że Olga to sobie może tak pisać o różnorodności, bo odniosła spory sukces ;)

      1. Haha, no tak :D Ale to tak samo jak Ty i Twój Tramwaj – nikogo nie udawaliście, jesteście sobą i kontynuujecie doskonałą robotę :D Tym samym rozwijacie się i sukces, nie sukces, powtórzę to, co zawsze powtarzam – nie kopiować, nie udawać kogoś kim się nie jest, nie naśladować, tylko być sobą, dzielić się pasją i mieć coś do powiedzenia :D

  12. Kiazkisaniebezpieczne

    jakiś ten wpis na czytamirecenzuje był nijaki…na podstawie niby ankiety, ale mam wrażenie ze nie za dużo ludzi wzięło w niej udział, i te wnioski lekko wsteczne jakieś

    1. Janek

      Nie wiem jak to wyglądało od tej strony, ale autor wygląda na rzetelnego, może i tu się wypowie.

  13. Bardzo dużo czasu spędziłam w kosmetycznej blogosferze, o której często mówi się wszędzie – dosłownie gdzie się tylko da. Czy to jednak świadczy o tym, że jest rozwinięta? Ludzie… żadne blogi nie są tak rozwinięte i godne uwagi, jak te książkowe! Za kosmetyczne, modowe i Bóg wie jeszcze jakie wpisy łapią się wszyscy… niezależnie od znajomości zasad ortograficznych, stylistyki… a za książkowe? Powiedzmy sobie szczerze – mało kiedy głupi człowiek zabierze się za książkę, bo stwierdzi, że 'szkoda mu czasu’. Blogosfera książkowa górą!
    Dalej drażni mnie ten ranking z czytamrecenzje.pl :D

    1. Janek

      Drażni Cie bo cię tam nie ma ;)
      Trochę generalizujesz, bo od tego tylko krok w kierunku tezy, że czytający są lepsi, a to niestety nieprawda. Świetnie pisała o tym kiedyś Agnieszka Tatera z https://ksiazkowo.wordpress.com/ .
      Na pewno prowadzenie bloga o książkach jest trudniejsze, żeby coś napisać wypada wcześniej coś przeczytać ;)

      1. Klaudyna Związek

        A ja właśnie uważam, że osoby, które czytają są lepsze. Nie przeczę, że wśród tych, które nie sięgają po książkę nie mam osób, z którymi dogaduje się świetnie i są inteligentne, ale sam fakt, że ktoś czyta sugeruje, że chce poszerzać nie tylko horyzonty wiedzy, ale i wyobraźni (chyba, że ogranicza się tylko do romansów). To jest dla mnie godne podziwu i na taką osobę patrzę łaskawszym okiem.Tak samo wśród tych kosmetycznych blogów znam kilkanaście perełek, gdzie dziewczyny od kilku lat pokazują, że pisanie o kosmetykach nie musi być nudne! Gdy jednak mam wybrać ulubione blogi książkowe – tutaj mam problem, bo co nie wpadnę na nowy blog, to jestem zauroczona. Wiernie pozostaje więc przy Tramwaju, bo dzięki Secrusowi poznałam ten blog jako jeden z pierwszych w tej kategorii. Myślę również, że gdybym prowadziła bloga o książkach, to w tak opisanym rankingu jak na czytamy recenzje nie chciałabym się nawet znaleźć. Nie chodzi przecież o sam ranking, ale o otoczkę niepotrzebnych słów…

  14. Fascynuje mnie ta fiksacja na jedynie słusznym kierunku rozwoju. Statystyki z miarodajnego źródła, szablon z odpowiedniej sztancy, na właściwym serwerze. Hiperwentylacja bo ktoś jest na blox.pl, albo na blogspocie korzysta z podstawowego szablonu. A jak jeszcze robi to, bo lubi i ma w nosie jakie wpisy są popularne, to już w ogóle! Blogowa epoka kamienia łupanego!

    Dla mnie rozwój oznacza próbowanie nowych rzeczy, gatunków omawianej literatury, postów okołoliterackich czy szukanie rozwiązań, które ułatwiają i uprzyjemniają czytanie bloga. Bycie komercyjnym blogiem nie jest złe, ale nie każdy chce być komercyjny/ profesjonalny.

    1. Janek

      Najważniejsze są słupki, koniec! :)
      A tak naprawdę, to chyba każdy po swojemu rozumie rozwój i chyba najistotniejsza jest przyjemność z tego co się robi, a rozwój może być po prostu rozwojem osobistym. Mnie na przykład odkąd piszę bardzo poszerzyły się horyzonty czytelnicze.

      1. Ja tak sądzę, Ty tak sądzisz, Autor omawianej notki chyba nie.

  15. Ja tam lubię to, co jest. Mógłbym narzekać (takie przyjemne jest, nie mówiąc o łatwości), ale po co? Tak samo jak nie widzę sensu w epatowaniu swoim profesjonalizmem krytyka z dyplomem i publikacjami „na papierze”. Pisanie bloga to po prostu miłe zajęcie w wolnym czasie. Pisanie tego rodzaju jest zresztą zupełnie inne niż recenzja na 20 tysięcy znaków w poważnym literackim czasopiśmie i to też sobie cenię.
    A co do tak zwanego rozwoju, gdzie za ów rozwój uznaje się monetyzację (swoją drogą to ciekawe, jak szybko porzuciliśmy starą dobrą „komercjalizację), to jestem tym bardziej sceptyczny. Jeśli pisarze i pisarki w tym kraju ledwo wiążą koniec z końcem i takich, którzy żyją tylko z pisania jest garstka, to czy można wierzyć, że będą profity z pisania o napisanym? Przypuszczam, że wątpię, jak zwykł pisywać pewien zapomniany nieco autor.

    1. Janek

      Monetyzacja, ładne słowo. Przyznam szczerze, że dla mnie rozwój to lepszy wygląd, ciekawsze teksty, więcej aktywnych czytelników i ciągła frajda. Zarabianie nie jest elementem koniecznym :)

      1. Zauważyłem te wektory rozwoju wg Ciebie, dlatego też czytuję, mniej lub bardziej regularnie ;)

  16. Moim zdaniem nie ma czegoś takiego jak blogosfera książkowa. To zlepek różnorakich tworów mniej lub bardziej wartościowych, w których dominuje próba omawiania tego, co się przeczytało (daleki jestem od słowa „recenzja”). Wiele blogów nastolatek, które piszą o wampirach, fantasy lub SF ma większy zasięg od ambitnych blogów podejmujących poważne analizy literackie. Nie da się też w żaden sposób porównywać blogów książkowych do modowych, podróżniczych, parentingowych etc. To inna materia utkana z zupełnie innych nici. Dlatego właśnie pisząc rzetelne recenzje cennych książek skazujemy się na niszę. Nie znaczy to jednak, że tematy okołoksiążkowe to złe rozwiązanie. Sam zaczynałem pisać li tylko o krótkiej formie literackiej, a teraz coraz częściej sięgam po literaturę faktu, nie skupiając się wyłącznie na książce, ale także na kulturze słowa, wydarzeniach literackich, rozmowach z autorami etc. Szersze spojrzenie na temat to także sposób na szersze dotarcie do czytelnika.

    1. Janek

      Panie Piotrze ośmielę się nie zgodzić, coś takiego jak blogosfera książkowa istnieje, a to że do jednego worka wrzucani są recenzenci pełną gębą, laicy i skrajnie niepoprawni, pretendujący grafomani, może się komuś nie podobać, ale jest faktem. Skoro powołuje się Pan na parentingowe, to proszę zauważyć, że każde dziecko jest inne i każdy rodzic pisze o nim inaczej. Podróżnicze? Nie da się tak samo napisać o podróży do Mozambiku i wyprawie do parku dinozaurów pod Krakowem. Modowe? Przecież moda hip-hopowa i elegancka zdecydowanie się różnią. Tamte sfery aktywności też są bardzo różnorodne, a twierdzi Pan, że zdecydowanie bardziej jednorodne.
      No chyba, że będzie się Pan upierał, że nie każdego piszącego o książkach nazwiemy blogerem książkowym, ale to już zupełnie inna dyskusja.

      1. W tym właśnie problem, że w odróżnieniu od blogów modowych, parentingowych czasem niektórym się zdaje, że co to takiego, pisać o książkach. W końcu każdy parę książek w swoim życiu przeczytał. To żadna sztuka. I od razu mianuje się „blogerem książkowym”. Ale – jak sam zauważyłeś – to już temat na inną dyskusję.

        1. Nie zgodzę się z tym, że każdemu wydaje się, że pisanie o książkach to żadna sztuka (choć faktycznie mogłabym wskazać kilka takich dziwnych tworów pseudoksiążkowych) – jak napisał powyżej Janek, żeby napisać o książce, trzeba najpierw ją przeczytać – a to już dla wielu jest poważna bariera. Ktoś, kto ma podejście „w końcu kilka książek w swoim życiu przeczytałem” – nie zabiera się za prowadzenie bloga książkowego, bo jeśli ktoś nie czytuje regularnie i nie jest to jego hobby, to po co miałby pisać o książkach. To właśnie pozostałe pozostałe wymienione kategorie blogów wydają się znacznie prostsze do poprowadzenia: o ile ktoś ma dzieci – każdy rodzic ma w zanadrzu jakieś historyjki o nich, każdy gdzieś tam podróżował i robił zdjęcia, więc cóż prostszego, niż wrzucić to do netu, itp.

  17. Rozwijać się – to pisać lepiej. Ciekawiej, głębiej, z pasją i zaangażowaniem. A czasem po prostu z radością.

    1. Radość to podstawa. Jeżeli motywacja wewnętrzna zamieni się komuś na motywację zewnętrzną, to koniec.

      1. Dokładnie tak. Mnie takie wpisy kolejnych „ekspertów” odbierają całą radość…

  18. Jeśli przez rozwój mamy rozumieć większą medialność, to ja podziękuję, bo teraz się w mediach promuje głupotę (bo łatwiejsza i nie wymaga wysiłku). Zdecydowanie wolę się zaplątać na milion supełków i zakopać pod wanną, niż być rozwinięta w stylu papieru toaletowego. Dla mnie rozwój blogosfery książkowej jest niemożliwy bez rozwoju całej kultury czytelniczej. Fajnie, gdyby blogerzy wyznaczali te trendy. Jeśli nie – to też będzie ciekawie, bo bloger książkowy to fajna bestia, dajcie mu książkę i będzie zadowolony, a czy go ktoś czyta, to sprawa zupełnie drugorzędna, bo czytelnik bloga książkowego to bardziej kumpel od ksiązek, niż numerek statystyczny.

  19. ejotek

    No właśnie, ale o co chodzi??
    Se piszę, se czytam, coś tam czasem zmienię i się kręci. To moje miejsce, robię to co lubię, co mnie odstresowuje. Wydawnictwa chcą współpracować, znaczy że nie jest tak ze mną źle w tym co robię. Czytelnicy są, piszą, staram się każdemu odpisać, na tyle na ile jest czas.
    Idealnie nie będzie nigdy! Bo jeszcze się nie narodził co by wszystkim / albo każdemu dogodził.
    Na statystyki patrzy niemal każdy, mimo że nie każdy się przyzna, nie każdego to kręci. Ale są. Rankingi itp. itd. tyle że nigdy mnie w żadnym nie ma. Smutno, ale co z tego że będę?
    Googreadsa nie poczytam, bo aż tak nie kumam po angielskiemu.

    pozdrófki

    1. Janek

      Przyjemności w czytaniu i pisaniu. Nieustającej :)

  20. Sil

    Żeby nie było, że Sil się nie wypowiada, to Sil się wypowiada. Jak zawsze tekst bardzo fajny i zmuszający do głębszych przemyśleń. Myślę, że jeszcze długo będziemy dziobać jak kury na swoim malutkim trawniczku. Zresztą, książkowym blogom naprawdę trudno się rozwijać i nawiązywać intratne współprace. Ktoś mi ostatnio w komentarzu pod postem na blogu napisał, że nie wykorzystuję potencjały, mam dużą ilośc odsłon i stabilny blog, a na tym nie zarabiam i powinnam to zrobić. Tylko, czy wtedy czeroałabym z tego taką przyjmność jak teraz, czy też zaczęłabym do tego podchodzić tak, jak do codziennego wychodzenia do pracy, któego mam po dziurki w nosie? Jeśli tak, to jak długo mój blog by jeszcze wisiał w sieci?

    1. Janek

      Dzięki za miłe słowa :) Ja liznąłem co nieco pisania o książkach jako pracy i odbiera to zdecydowanie przyjemność, a im tego więcej, tym frajdy mniej. Więc tak, moim zdaniem masz całkowitą rację.

  21. Boże ale komentarzy:)
    Dodam od siebie, że przecież można pisać o wszystkim na blogu książkowym. Na przykład recenzje książki rozpoczynać od słów mniej więcej takich „Książka mnie tak wciągnęła, że oderwałem się od niej tylko na łyk swojej kawy Nyska Feeee zaparzonej w ekspersie Dolcze Głupstwo. Ten porządny łyk czystej i znakomicie zaparzonej energii pozwolił mi zarwać noc”
    albo może tak „Książka rozgrzewała mnie niczym wizyta w spa „Zedrzemy z ciebie nawet kasę” i kąpiel w gorącej czekoladzie którą miałem okazję przeżyć w dniu wczorajszym…”
    jeszcze coś takiego „połykałem kolejne strony tej fascynującej książki niczym Czytroen CZ1,5 w połyka kolejne kilometry w komforcie i luksusie z doskonałym wykączeniem w którym nawet nie zauważyłem jak podróż a wiec i czytanie dobiegło końca. Mój kierowca zachwycał się niskim spalaniem jak ja fabułą tej książki”
    Jest o książkach, ale też i lajfstajlowo i sponsorzy pchają się drzwiami i oknami a bloger tylko przelicza czy hajs się zgadza
    Po kolejne rady i wskazówki jak prowadzić bloga zapraszam do siebie….;) Do ugryzienia :)

    1. Janek

      Może 1 kwietnia spróbuję pójść tą drogą ;)
      „Sąsiad planował odkurzanie, ale zupełnie nie było tego słychać, bo używał produktu firmy S…., a one przecież sa znane z tego, że nie hałasują” ;)

  22. […] Ale o co chodzi z tym rozwojem blogów książkowych […]

  23. aniaom

    Prowadzenie bloga książkowego jest dużo trudniejsze niż lajfstajlowego. Przede wszystkim najpierw trzeba książkę przeczytać – to już kilka godzin zajmuje (jak nie kilkanaście). Poza tym nie da się wrzucić 20 zdjęć, które uatrakcyjnią post – no chyba, że recenzujemy jakiś album. Poza tym oczekiwania czytelnika są takie, że się czegoś dowie o książce, a nie zachwyci jej okładką tylko. No blogi książkowe niestety mają ograniczoną liczbę odbiorców i tego nie przeskoczymy najlepszymi recenzjami. Po prostu mniej ludzi czyta książki niż kupuje nowe kosmetyki, gotuje czy nawet wychowuje dzieci. Ale za to mam wrażenie, że rzadziej trafiam na chłam wśród blogów książkowych niż w innej dziedzinie. Takie życie, że piszemy dla pasji, a nie lajków.

    1. Janek

      Najgorsze jest to, że potencjalnych odbiorców jest mniej, cała reszta to betka ;)

  24. Sama dopiero startuję ze swoim blogiem, ale pierwsze co mnie uderza, to fakt, że w ogóle ktoś może oczekiwać jakichś korzyści z pisania o książkach. Niestety w Polsce takie mamy realia, a nie inne, że czytelnictwo kuleje, wydawnictwa cienko piszczą albo przynajmniej udają, że tak źle im się wiedzie, a z pisania książek i o książkach nie da się wyżyć.
    Myślę, że jak już zakłada się blog o książkach, to z myślą o przedłużeniu swojego hobby, dzieleniu się opiniami, przemyśleniami, wrażeniami.
    No i też dlatego nie ma co się dziwić, że ta marginalna część blogosfery jest zacofana, skoro z kasą tak słabo. Tylko umówmy się – czy komuś przeszkadza to, że stronka ma kiepską grafikę czy nawigację? Mól książkowy chce czytać o książkach, a nie oglądać ładne obrazki. Ładne obrazki są dla blogerek modowych, one sobie mogą być glamour, a nawet muszą.
    Blogerzy książkowi mają chyba pod tym względem więcej swobody.

  25. Jakieś czytanie na drzewach albo pod wodą. W małpim gaju albo w ogóle w gaju. Jak to mówią, ogranicza nas tylko wyobraźnia

  26. Ja piszę głównie o książkach dla dzieci i wcale nie jest mi z tym źle. O dziwo (!) idzie jeszcze przy tym trochę zarobić. Z założenia jednak pisanie recenzji książek to zajęcie czysto hobbystyczne i nie ma co tu liczyć na sławę, kasę czy choćby rozpoznawalność. Główny problem tkwi w tym, że ludzie tylko chwalą się tym, że czytają książki i jakimi to oni nie są zwolennikami szeroko rozumianej literatury. Prawda jest taka, że czytających jest jak na lekarstwo. Nic więc dziwnego, że rynek blogów książkowych nigdy nie będzie działał prężnie. Nie ma odbiorców, nie ma rozwoju. Żeby nie było, nie narzekam na brak czytelników. ;)

    1. Janek

      A dodatkowo książki dla dzieci są postrzegane czasem jako te mniej interesujące dla odbiorców. Znajoma współpracująca z dużym portalem boleśnie się o tym ostatnio przekonała.