Przeczytane 2015 

Przysięga stali – George Martin, wal się

przysięgaPo tym jak HBO zrobiło serial, świat zachwycił się Grą o tron, są koszulki, dzikie ilości gadżetów, wręcz kult brodatego kolesia z USA. Przeczytałem pierwszy tom i się zachwyciłem, drugi był cudny, w trzecim coś powoli zaczęło zgrzytać, kiedy otworzyłem czwarty i zobaczyłem wątek Brienne, to rzuciłem książką o ścianę. Wal się George, wolę Stovera, Lyncha i Hulicka, zdecydowanie. Okrzyknięty guru fantasy Martin wprowadza coraz to nowe wątki i opowiada historie absolutnie nic nie wnoszące do fabuły. Jego książki puchną w tempie zastraszającym i nie ma najmniejszych szans, żeby kolejny tom przeczytać bez powtórki przynajmniej części wcześniejszych. Dlatego właśnie wolę książki tych trzech panów o których wspomniałem wcześniej. U nich dzieje się dużo, dzieje się z sensem i każdy opanował świetnie umiejętność manipulowania czytelnikiem, a do tego czyta się to wszystko z ogromną przyjemnością.

Za mną właśnie Przysięga stali Douglasa Hulicka, drugi tom opowieści o Kamratach, przestępczym światku Imperium. Bohaterem cyklu jest Drothe, początkowo uliczny Nos, teraz Szary Książę, czyli po prostu jeden w wielkich mafijnych bossów. Zanim jego ekipa okrzepła na dobre został wrobiony w morderstwo szefa konkurencyjnej organizacji i to w okolicznościach, które mocno nadszarpnęły jego i tak już dość kiepską reputację. Żeby wywinąć się z problemów nasz bohater w towarzystwie trupy aktorów, ze wsparciem tylko jednej ochraniającej go kobiety, wybywa chwilowo do Djanu. Tam będzie musiał się naprawdę postarać, żeby odpłacić Wilkowi, odnaleźć Degana, wystawić przedstawienie przed padyszachem i nie dać się zabić płatnym mordercom. Cała ta historia kończy się w sposób …. No co wy, nie zrobię wam tego, nie zdradzę co mu się uda, a co nie i czy w ogóle przeżyje, wszak teraz w cyklach nie zawsze wszyscy główni bohaterowie są z nami do końca ;)

Przyznam szczerze, że jestem zachwycony, po lekturze mam właściwie tylko jedną uwagę, ale o tym na końcu. Książka jest napisana lekko, z pomysłem, ale równocześnie bez przesadnego rozpieszczania czytelnika znanymi rozwiązaniami fabularnymi, czy uproszczeniem historii. Są finty w fintach, są zwroty akcji, jest zbudowany solidnie świat z nieśmiertelnym imperatorem i tajemniczym zakonem deganów. Są nowi bohaterowie, których potencjał Hulick wykorzystuje bardzo ciekawie i nie do końca typowo. Jest w końcu sam Drothe, który choć może nie do końca daje sobie radę jako Szary Książę, to na pewno ma sporo szczęścia i mnóstwo sympatii od czytelników. Wracając do Martina, u niego jest mnóstwo wątków i fragmentów „po nic”, u Hulicka wszystko jest po coś, z każdej sytuacji wynika coś dla fabuły, mnie to pasuje nad wyraz.
Jeśli chodzi o jakość wydania, to nie można mu nic zarzucić, zarówno tłumacz jak i osoby odpowiedzialne za redakcję i  korektę spisali się wyśmienicie. Pisze o tym, bo jeśli są błędy to każdy gani, ale do chwalenie jakoś nikt się nie garnie.

No, a na koniec uwaga, rzecz która wzbudziła moją irytację. Kiedy do cholery dalszy ciąg? Skończył mi się Lynch i Stover, tym tomem kończę Hulicka, ja nie mam co czytać z dobrej fantasy ;)

Informacja tramwajowa
Z tym czytaniem w tramwaju to mam mieszane uczucia. Książka to świetne, rozrywkowe fantasy, ale momentami trzeba czytać ją dość uważnie, żeby czegoś istotnego dla fabuły nie przeoczyć. Jeśli potraficie się wyłączyć w komunikacji miejskiej, to bierzcie bez zastanowienia.

Podsumowanie:
Tytuł: Przysięga stali
Autor: Douglas Hulick
Wydawca: Wydawnictwo Literackie
Do tramwaju: patrz wyżej
Ocena czytadłowa: 5+/6
Ocena bezludnowyspowa: 4/6

Powiązane posty

13 Thoughts to “Przysięga stali – George Martin, wal się”

  1. Nie miałam do tej pory styczności z autorem, a tu widzę, że to kawał świetnej literatury. Uwielbiam fantasy, więc nie pozostaje mi nic innego jak nadrobić zaległości :)

    1. Janek

      Jeśli podobał się Lunch, to gorąco polecam.

  2. No i właśnie nie do końca się z Tobą zgodzę. Przeczytałam tom pierwszy (drugi jeszcze nie, ale mom) i oderwać się od niego nie mogłam, pomimo, że miało być fantasy, a tego fantasy tam nie było. Do tego główny bohater – normalnie niczym baba! Co chwile przypominał mi, że jest niski, że nie jest za silny, że są mądrzejsi… co on, oczekiwał, że ktoś powie: nieeee jesteś spoko ziom! Jednak sama historia mnie naprawdę wciągnęła i zamierzam znowu wkroczyć w ten świat. Mam nadzieję, że będzie trochę więcej fantasy w fantasy, bo w pierwszym tomie była tylko o niej wzmianka. Ale to może wina tłumacza XD (taaaak wiem, kto tłumaczył :D)
    Także ja nie jestem aż tak mocno nią zachwycona.

    1. Janek

      To dwójką będziesz, bo jest więcej. Jest więcej magii, pojawia się na moment dżin, no i wychodzi na jaw o co chodzi z deganami. A do tego ten sam poziom dynamiki i przekręcania czytelnika, co w jedynce :)

  3. być może skomentuję coś sensownie, na razie patrzam w zachwycie na – jakże bliskie mojemu sercu – „wal się George”. A tak na serio, to pytanie, czy recenzowany cykl jest w Polsce dostępny w całości? nie czytuję części czegoś, bo potem przez tydzień czuję się jak na głodzie (mam poważny problem z czynnościami niezamkniętymi). A tu jestem jak najbardziej zaintrygowana.

    1. Janek

      Niestety cykl nie jest zamknięty, pisze się. Ale ma zaletę, że jeśli nie będzie dalszego ciągu to nie będzie potrzeby się ciąć, bo każda książka to historia zamknięta wpisująca się w wątek główny.

      1. do takich też pochodzę nieufnie. Ja z tych, którzy poczuli oburzenie, że Balzac umarł, zanim skończył Komedię ludzką (brakło mu może parę do tych 130, bagatelka :). Ale zapisuję w kajeciku pod „paczać uważnie”.

  4. Pierwsze słyszę! Ale jeśli to Lynchowe klimaty – biorę w ciemno ;)

  5. Tomekk

    Trylogia Lyncha faktycznie trzyma się mocno, pierwszy Hulick bardzo dobry z pointą, która mnie mocno zaskoczyła, drugi Hulick (skończyłem wczoraj) jednak kończy się bardzo przewidywalnie. Chociaż z drugiej strony, każe czekać na trzeciego z ciekawością. Co do Martina – zgoda, czym dalej w las, tym faktycznie więcej drzew, ale jakby się las zupełnie zgubił. Jeśli fantasy Was kręci, to polecam Abercrombie’go, jego najnowsze „Ostrze” czeka u mnie w kolejce. No i oczywiście nasz Robert M. Wegner z jego światem Meekhanu. A propo’s czy ktoś wie co z jego najnowszą powieścią?

    1. Janek

      Nowy Wegner ma mieć prapremierę na Polconie, a normalnie chyba w maju. Natomiast Ambercrombie w komplecie na półce :)

  6. Hehehe, Martin to pikuś. Poczytałbyś Eriksona, uznałbyś, że Marton to mistrz zwięzłości i suspensu :D

    1. Janek

      Czytałem. Z Eriksonem jest inny problem, ja go nie rozumiem, gubię się i przestaję mieć przyjemność z czytania.

  7. Zwrócę uwagę :) Choć Martina lubię i czytałam go przed tym całym szałem „martinowym”, to jednak za guru fantasty to ja go jednak nie uważam.