Adrian (Secrus) Książka 

„Powinieneś się bać ludzi, nie potworów”

Nie bojęPięknie jest być pozytywnie zaskakiwanym i czuć, że odkrywa się coś wartościowego. Gdyby nie moja dociekliwość i pęd ku poszukiwaniu, zapewne długo jeszcze nie znałbym wyjątkowej opowieści, do której będą się odnosić moje przyszłe słowa. Szukałem w Internecie filmów na wakacje, które miały mi je opromienić odrobiną magii. Wychodzę z założenia, że już nigdy nie będziemy odczuwać lata pełniej, niż kiedy byliśmy dziećmi. To dość powszechne stwierdzenie, ale ja nadzwyczaj często wędruję ku niemu myślami. Zatem trafiłem na film Gabriele’a Salvatoresa pt. Io non ho paura, czyli Nie boję się. Rok 1978, najgorętsze lato stulecia, do tego Włochy i historia tocząca się w latach młodości… To musi być fantastyczna sentymentalna podróż, przecież Włosi z nich słyną. Dalszy rekonesans i olśnienie – jest też książka, wydana u nas, w dodatku do kupienia za grosze na stronie wydawcy. Blurb ostatecznie mnie przekonał; wspominał o łanach pszenicy, o rowerach, morzu kłosów, wieku niewinności, silevlcsnap-2015-08-04-00h31m21s87 wyobraźni, żarze lejącym się z nieba i tajemnicy. Pięknie, to będzie cudowna przygoda. Powieść Niccolò Ammaniti okazała się jednak czymś zgoła innym – owszem, zanurzonym w upale i wakacyjnej atmosferze, ale podanym w zdecydowanie mroczniejszej scenerii, opowiadającym historię, która ma siłę burzenia muru niewinności, jaki wznosimy z chwilą narodzin i przekraczamy, wchodząc w dorosłość.

Osada zwana Skośną Wodą, osiedle z kilkoma domami na krzyż, położone nieopodal wioski Lucignano. Tutaj grupka dzieci spędza swoje najgorętsze wakacje, poddając się żarowi spływającemu z nieba, podczas gdy dorośli przesiadują bezpiecznie w domach. Nas interesuje dziewięcioletni Michele Amitrano, ponieważ to on przekazuje niesamowitą historię swojej młodości. Pewnego razu wyrusza z przyjaciółmi na dłuższą wycieczkę rowerową i za opuszczonym domem na wzgórzu odkrywa dziurę prowizorycznie zasłoniętą płytą. W środku dostrzega zarys sylwetki chłopca w swoim wieku – brudnego, skulonego, okrytego poszarpanym kocem, bez oznak życia. Początkowo myśli, że to trup, ale z czasem okazuje się, że uwięziony rówieśnik żyje, choć trudno nawiązać z nim kontakt. Wciąż bredzi o czymś, czego Michele nie rozumie, potem sytuacja zaczyna nabierać sensu, choć chłopiec ciągle uważa, że to nie Michele vlcsnap-2015-08-04-00h30m27s34go odwiedza, lecz anioł. Ich więź z czasem ewoluuje. To zdarzenie odmienia życie chłopca i zaburza jego spojrzenie na świat. Chciałbym powiedzieć Wam, co się okazuje, dokąd zmierza opowieść, kto więzi bezbronnego malucha w ciemnym dole, ale zdradziłbym zbyt wiele. Jest naprawdę zaskakująco, chwiejnie pod względem moralnym, czasem aż absurdalnie, bo to historia, która wymyka się pewnym ramom mogącym sytuować ją w kręgu literatury obyczajowej. O nie, to zdecydowanie coś więcej!

Wydawało mi się, że Ammaniti zmierza w stronę pokrzepiającej nostalgii za dzieciństwem, czasu, gdy wzgórze z dala od domu było wielką górą skrywającą sekrety, na której należało zatknąć sztandar i wspominać to wieczorami przy ognisku. Takie powroty są cenne – pozwalają dorosłym nie zapominać o krainie wspomnień, gdzie świat był czysty, niewinny, pełen fantazji. Nie boję się rozgrywa się jednak w momencie, gdy owa czystość zostaje splamiona brutalną rzeczywistością, w tym wypadku porwaniem i brakiem zrozumienia dla niewytłumaczalnego okrucieństwa starszych. Ammaniti nie mitologizuje dzieciństwa, młodzi bohaterowie są wiarygodni, niewygładzeni. Mają swoje problemy, konflikty między sobą, nierzadko bezmyślne zachowania biorą górę nad rozsądkiem.

Zdecydowanie się na dziecięcą narrację było znakomitą decyzją. Michele bardzo często ucieka w świat wyobraźni przed tym, czego nie rozumie, tym samym zakrywając fantazją zło, które brutalnievlcsnap-2015-08-04-00h28m45s53 wdziera się do jego codzienności. Rojenia obejmują postacie orków, czarownic, ale też są sennymi wizjami na temat tego, kim jest Filippo – obcy chłopiec umierający w dziurze pośród pszenicy. To forma dopowiadania sobie codzienności, ucieczki od makabrycznych emocji w świat ułudy. Tym potrzebniejsza to kraina, gdy Michele zaczyna rozumieć więcej i zdaje sobie sprawę, że to, co brał za oczywistość, może być czymś zupełnie innym, że najbliżsi nie zawsze pojawią się wtedy, kiedy będzie ich potrzebował, i tacy, jakich kocha. Jednocześnie ładnie pokazano więzi rodzinne, obraz ojca, który ciężko pracuje i rzadko bywa w domu, ale gdy przyjeżdża, zastaje w domu szczerą miłość. Tu jednak też powieść zaskakuje, a czytelnik natrafia na przepaść między prawdą a tym, w co uwierzył podczas lektury.

Nie boję się to pozornie prosta, jednowątkowa opowieść, ale tak zajmująca, że nie sposób przestać o niej myśleć. To zasługa fabuły, która do ostatnich stron nie zrzeka się swojej tajemnicy, a czytelnik przez długi czas głowi się, w którym kierunku podąży opowiadana historia. Nie wiemy też, co Niccolò Ammaniti chce nam przekazać – obnaża ludzkie okrucieństwo i chciwość, burzy dziecięcą beztroskę, ale co mówi nam pod powłoką mocno niewiarygodnej opowiastki? Bo akcja aż razi przewrotnością, w żadnym razie nie wpisuje się w kategorię zwyczajności, a to wszystko dzięki zastosowaniu spojrzenia przez pryzmat wczesnej młodości w vlcsnap-2015-08-04-00h28m06s172fazie inicjacyjnego wstrząsu. Do tego duszna atmosfera gorących Włoch, suchości i skwaru odbierającego zmysły stanowi pamiętne tło dla psychologicznego zmierzenia się z bolesną prawdą o życiu.

Książka Ammanitiego jest krótka i operuje dość prostym językiem. Nie każdy odnajdzie się w poetyce autora i doceni tę opowieść, ale na pewno nikomu nie pozostanie ona obojętna. Z Nie boję się jest trochę tak, że podczas lektury byłem zafascynowany mimo dostrzegania prozaiczności wielu wydarzeń i spisywania aspektów, które nie do końca do mnie przemówiły. One milkną w momencie przeczytania ostatnich słów – te na długo kołatają w głowie, bo stanowią apogeum strachu, do którego drogę, poprzez nieustanne budowanie napięcia, wskazał Włoch. Jarosław Borszewicz pisał w Mrokach, że dzieciństwo kończy się wtedy, gdy uświadomimy sobie umieranie. U Ammanitiego umierają wartości, umiera poczucie bezpieczeństwa, umiera wreszcie naiwne, acz szczere zaufanie, jakim dziecko w swej szczodrości obdarowuje świat. I o tym jest Nie boję się – powieść, którą będę pamiętał.

W tekście recenzji pojawiają się screeny z ekranizacji książki w reż. Gabriele’a Salvatoresa.

Podsumowanie:
Tytuł:
Niccolò Ammaniti
Autor: Nie boję się
Tłumaczenie: Dorota Duszyńska
Wydawca: MUZA SA 2003
Moja ocena: 7+/10

Powiązane posty

3 Thoughts to “„Powinieneś się bać ludzi, nie potworów””

  1. Hm.. dość nietypowa książka, a właśnie czegoś takiego szukam. Dziękuję za recenzję i pozdrawiam!

    1. Secrus

      Również pozdrawiam i zachęcam do lektury :)

Leave a Comment