Adrian (Secrus) Korektor morderca 

[Korektor Morderca] „Szczygieł”

_images_vlcsnap-2015-09-03-15h15m54s115Wszyscy popełniamy błędy, w języku szczególnie. Z większości gaf nie zdajemy sobie sprawy, bo nikt nam nie każe odkrywać tajników interpunkcji czy bardziej skomplikowanej niż pisownia „ż” i „rz” ortografii. To zrozumiałe, jesteśmy świadomi na tyle, na ile nasze braki nie stają się śmieszne w opinii ogółu. Książki natomiast powinny świecić przykładem nieskazitelności językowej, lecz coraz częściej otrzymujemy dowody na to, jak bardzo ten postulat jest wyświechtany, jak nie pasuje do rzeczywistości, w jakiej żyjemy. Bo nie od dziś wiadomo, że oszczędza się na redakcji i korekcie – w prasie szczególnie, ale coraz częściej także w wydawnictwach. A może nie oszczędza się pieniędzy, ale czas, pośpieszając redaktorów, którzy siłą rzeczy opuszczają literówki albo przypłacają brakiem przecinka deficyt czasu na jeszcze jedno przejrzenie tekstu.

Jest jak jest, mylcie się, ponieważ dzięki temu tacy jak ja widzą jeszcze sens w tym, by dbać o język polski nie tylko u siebie. Bo widzicie… ja to wszystko dostrzegam, mimowolnie odnotowuję w głowie każdy mały przecineczek, który postawicie nie tam, gdzie powinniście. Łapię się czasem za głowę, czytając swoje stare teksty – „jak mogłem o tym nie wiedzieć? To przecież takie oczywiste”. Z każdą przeprowadzoną korektą wiem więcej i więcej kwestii mnie razi, zastanawia. Z czasem upewnianie się co do poprawnych form w Poradni Językowej PWN staje się obsesją, a czytanie książek zaczyna być uciążliwe, gdy automatycznie włącza się tryb śledzenia zmian i tropienia pomyłek :) Na szczęście u mnie przebiega to delikatnie – nie zmieniam się z czytelnika w korektora, po prostu przyjmuję obie role i żadna nie wchodzi w drogę drugiej. To supersprawa!

Czytałem ostatnio drugi tom Kronik Amberu – liczba literówek w końcowej fazie tekstu przeraziła mnie. Jaki pośpiech musiał panować w wydawnictwie, żeby redaktorzy zdecydowali się wypuścić tak pokrzywdzony tekst? Postanowiłem, że zrobię eksperyment i w jednej ze zbliżających się lektur wypiszę wszystkie, drobne niedrobne, elementy, które mi zazgrzytają. Może z czasem będę to robił częściej. Padło na Szczygła, bo choć książka jest przeokrutną cegłą, cenię rzetelność Znaku i wiem, że biorąc na tapet (nie na tapetę!) taką autorkę jak Donna Tartt i nie wypuszczając polskiego wydania zaraz po światowym, postarają się o poprawność. Jakaś literówka może się zdarzyć, to normalne, ale nie będzie ich na pęczki. Co się okazało?

Strony: 844
Błędy interpunkcyjne: 14
Błędy ortograficzne: 5
Literówki (i zjedzone całe wyrazy…): 9

Razem 28 zgrzytów na prawie 1000 stron. Nie robiłem statystyk porównawczych ze starymi wydaniami książek, ale jak na dzisiejsze czasy to chyba niewiele. Na te drobne błędy nie zwraca się szczególnej uwagi, rozproszone luźno po rozdziałach nie są tak oczywiste, by każdemu rzucały się w oczy (a że przy czytaniu większość z nas całkowicie pomija lekkie nieścisłości poprawnościowe, ktoś mógłby nie odnotować niczego). A jednak się pojawiły – czego dotyczyły?

O literówkach nie mówmy. Dziewięć to i tak niewiele, choć oczywiście druga korekta powinna je wszystkie wyeliminować (taka z bystrym okiem w zanadrzu!). Błędy interpunkcyjne: gdzieś tam po prostu zapomniano o przecinku, gdzieś nie postawiono kropki po znaku kończącym cudzysłów, wrzucono niepotrzebny przecinek przed „tudzież”… Wiecie, jak to jest. Trzy błędy dotyczyły też kwestii bardzo mało znanej, jak widać, nawet korektorom. Chodzi o powtórzony spójnik „czy”. Istnieje zasada, że przed powtórzonym spójnikiem stawiamy przecinek, i jest to dobra zasada. Ale gdy mowa o „czy”, należy pamiętać, że wyraz ten może występować w różnym znaczeniu (wprowadzać zdanie podrzędne lub współrzędne, lub człon zdania, być tzw. „czy” rozłącznym, przed którym postawić przecinka nie można). I na tę regułę złapał/a się korektor/ka Szczygła trzy razy, zapewne po prostu nie znając jej. Ale wybaczam, sam dowiedziałem się o tym „kfiatku” jakieś dwa miesiące temu i teraz szpanuję :) [Poprawka: ponoć są różne szkoły… i nierozróżnianie funkcji tych „czy” nie jest AŻ TAK ganione. Choć ja przyjmuję taką zasadę i w swojej korekcie zmieniałbym zapis].

Zostały błędy ortograficzne. Tutaj też nic oczywistego się nie pojawiło, wszystkie „ó”, „rz” i „ch” umieszczono tam, gdzie powinny być, ale już zauważyłem np. niekonsekwencję w pisowni złączenia „breloczek-latarka” (raz napisane rozdzielnie, w innych przypadkach z łącznikiem – co ma większy sens, bo to cudo było zapewne i breloczkiem, i latarką, niekoniecznie breloczkiem z funkcją latarki… choć i tak mogło być, byle dało się to obronić. Ale liczy się konsekwencja!). Inne błędy to pisownia „o żesz” zamiast „ożeż” (serio, tak się pisze) albo „warty” zamiast „wart”. Dodatkowo: „super niespodzianka” i „email” przypadkowo napisany w jednym miejscu bez dywizu; drobnostka.

W razie czego służę dokładnym spisem stron, na których te małe wpadki się znajdują :) Po co o tym wszystkim piszę? Sam nie wiem, pewnie niespecjalnie Was to obchodzi, dopóki tekst nie jest najeżony błędami składniowymi albo irytującymi powtórzeniami, o rażących błędach ortograficznych nie wspominając, i czyta się go co najmniej dobrze. I ten tok myślenia ma sens, po co się forsować…

A Szczygieł w polskim wydaniu jest napisany pięknie, praca redakcyjna stoi na najwyższym poziomie. Ode mnie pełen podziw. Te przecinki, literki i dywizy to tylko tak, jako sygnał, że nic nie jest idealne i zawsze może być lepsze.

Wydawcy, strzeżcie się i dopieszczajcie swoje książki! Nie znacie dnia ani godziny, gdy znowu zachce mi się być dociekliwym! ;)

Powiązane posty

28 Thoughts to “[Korektor Morderca] „Szczygieł””

  1. A ja właśnie bardzo często zwracam uwagę na takie „kwiatki”, choć te interpunkcyjne przeważnie mi umykają.

    1. Secrus

      To zawsze dobre ćwiczenie na spostrzegawczość :) Ja czytam stosunkowo wolno, więc zauważam nawet literówki. Ale jeśli to tylko pojedyncze potknięcia, szybko się o nich zapomina.

  2. To ja napiszę o innych kwiatkach, mianowicie labiryncie, w którym utknęłam.
    Nie umiem trafić do Twojego najnowszego wpisu przez tzw. stronę tytułową http://www.tramwajnr4.pl. Jest tam masa różnych linków do różnych wcześniejszych wpisów, ale najnowszego nie widzę :/Wchodzę więc najpierw do z.w.l. na blogerze, tamtędy wchodzę na jego nowy blog i potem do Ciebie.
    Czy ja nie widzę najnowszego wpisu u Ciebie przez gapiostwo, czy jest jakoś ukryty?

    Pomijam już fakt, że na własnym blogu nie mogę zrobić zmian w bocznej szpalcie, żeby uaktualnić adres z.w.l., czy dodać np. Ciebie. Blox jest po prostu BEZNADZIEJNY, jeżeli chodzi o dopracowanie nowych szablonów.

    1. Secrus

      Tutaj przydałaby się interwencja Janka. Dwa najnowsze wpisy po ostatniej zmianie layoutu przewijają się w lewym górnym rogu, mniej więcej co 5 sekund. U mnie moduł działa, więc jeśli widzisz wczorajszy wpis (o Gaimanie), to na jego miejsce powinien wstępować dzisiejszy. Kolejne 4 wpisy trafiają do kwadracików po prawej, a następnie do tematycznych działów niżej. Może to kwestia pecha, że przy każdym wejściu pojawia się akurat wczorajszy wpis ;)

      Z drugim problemem nie pomogę, dla mnie techniczna strona blogowania to czarna magia. Do tej pory doceniam swoje szczęście, że miałem okazję przyjść na gotowe :D

  3. W „Szczygle” została wykonana fenomenalna robota! :) To tak jakby tam prawie nie było błędów! :) Odkąd sama pracuję w wydawnictwie, wiem ile pracy kosztuje redakcja i korekta – stąd dla Znaku wielki szacunek :)

    1. Secrus

      Zgadzam się ;) Jeżeli na blisko półtora miliona znaków tylko ok. 30 jest postawionych niewłaściwie, to widać pracę sztabu ludzi, którzy się na tym znają.

  4. Ciacho

    Przy tak objętościowej książce ciężko faktycznie byłoby się czepiać o ilość tych błędów, ale już gdyby książka miała 400 stron to można by uznać to za sporo. Powiem Ci, że sam mam problemy z pisownią, chociaż od momentu jak zacząłem czytać, a potem jeszcze pisać na temat tego, co przeczytałem jakieś opinie,komentarze, recenzje, moja pisownia znacznie się poprawiła i momentami czuję się jak debil patrząc na stare wpisy na LC. :P Ale nie usunę ich za żadne skarby, bo dzięki temu właśnie widzę u siebie rozwój i wiem, co mogłem tam zmienić, dopisać, poprawić. I sam czytając książki albo recenzje innych dostrzegam niektóre błędy. To się jednak uruchamia automatycznie w głowie i myślę, że nie idzie tego opanować. Opanować idzie wypowiadanie się na ten temat. Mi się ten Twój wpis podoba, bo mając odpowiednie wykształcenie, oprócz tego, że dostrzegasz te błędy, potrafisz je też nazwać i opisać. I chętnie takich Twoich wpisów z poprawną pisownią będę wypatrywał i czytał. ;)

    1. Secrus

      A ja może jeszcze coś w podobnej formie napiszę, dzięki :) Masz rację, przy o połowę mniejszej objętościowo książce mogłaby już być to liczba niepokojąca, choć dużo zależy też od ciężaru tych błędów. W „Szczygle” raczej nie są one zauważalne dla zwykłego czytelnika. Natomiast to, o czym mówisz: o to chodzi, o ciągły rozwój i zauważanie w sobie niedoskonałości po to, by je w przyszłości eliminować. Czasem też zwrócenie przez kogoś uwagi na jakiś błąd jest bardzo potrzebne – pozwala zejść na ziemię i nie uważać się za nieomylnego, a w taki stan umysłu nietrudno wpaść ;p Choć muszę przyznać, że taka poprawność językowa to też zmora: wszędzie, dosłownie WSZĘDZIE widzi się błędy, z którymi nic nie można zrobić.

      Ja trzymam jeszcze swoje pierwsze dobrowolnie napisane opowiadanie, może z 10 latek miałem… To dopiero progres! Aż miło czasem odkurzyć i przeczytać :D

      1. Ciacho

        Dokładnie. A powiem Ci, że akurat tak się zdarzyło, że zabrałem się za Steinbecka i tam jest tyle literówek, że aż nie wierzę. A jakby to pod względem gramatyki itp. sprawdzić, to pewnie jeszcze więcej by tego było. :) Tylko to jest taka zmora, której nie wyeliminujesz, bo to gdzieś Ci się do głowy wbiło i koniec. To samo by było, gdybyś był malarzem, murarzem i innym patrzącym na dzieło kogoś z tej samej branży. :)

        Hehehe, no na pewno progres. :D

        1. Secrus

          To mnie teraz zaskoczyłeś, bo wydawało mi się, że Prószyński dobrze potraktuje Steinbecka w swojej klasycznej serii. Stawiam, że to wynik jakiegoś niesamowitego pędu, goniących deadline’ów, a nie niekompetencji redaktorów i korektorów… zwłaszcza jeśli to przede wszystkim literówki (które w liczbie przekraczającej umowną normę i tak drażnią).

          1. Ciacho

            Sam byłem zaskoczony. Ale jest rozbieżność między tymi nowelami. „Ulica” nie ma niemal w ogóle takich literówek, a „Cudowny” pełno. Nie wiem jaka jest przyjęta liczba umowna takich literówek.

            1. Secrus

              Hm, źle się wyraziłem – mówiąc umowna norma, miałem na myśli inną dla każdego czytelnika barierę, za którą czytanie najeżonej literówkami książki zaczyna drażnić, irytować, wkurzać etc. ;) U mnie to granica dość płynna, trudna do określenia.

  5. Bardzo fajnie, że o tym piszesz! A teraz, na mój użytek nieuka ;-) rozwiń proszę dlaczego „brać na tapet”? Wierzę Ci na słowo, po prostu chciałabym zrozumieć skąd ten powszechny (u mnie także!) błąd.

    1. Secrus

      Błąd notoryczny, u mnie przez dłuższy czas także :) Już tłumaczę: w tym związku frazeologicznym chodzi o tapet, czyli zielone sukno dawniej nakrywające stół, przy którym toczono obrady. Powiedzenie wzięliśmy z j. niemieckiego i częściej występuje ono w formie „mieć/być/znajdować się na tapecie”, a stąd już łatwo skojarzyć słowo nie z tapetem, raczej już nieużywanym, a z tapetą. Dziś co prawda niektórzy utożsamiają to z tapetą w komputerze, raczej nie z tą do oklejania ścian, ale to wciąż znaczenie niejasne – chodzi przecież o coś szeroko omawianego, dyskutowanego. To taka pechowa omyłka wynikająca z jednakowej formy miejscownika w obu wyrazach i używania powiedzenia bez znajomości jego proweniencji :)

  6. Mag

    też zauważyłam, że w ostatnich latach korekta i redakcja w książkach jest niedokładna. W sumie w KAŻDEJ znajdę jakiś kwiatek. Czasami nie zwracam uwagi, bo tego mało, ale czasami cała łąka się zdarzy, a to już drażni.

    1. Secrus

      Te łąki najczęściej są wynikiem tego, że korekty nie ma w ogóle albo stawki za nią są tak niskie, że nikomu nie chce się starać. Fakt, ja też w każdej książce coś znajduję, na szczęście często nie ma tego aż tak wiele, żeby drażniło.

  7. Literówki dostrzeżone w książkach dostrzegam dosyć często i faktycznie rażą, i niestety pojawią się właściwie w każdej powieści. Bardzo podoba mi się wpis, sama z niego się uczę :)

    1. Secrus

      Czyli oboje jesteśmy uważnymi czytelnikami :) Rozumiem tych, którzy literówek nie widzą, ale czytają np. 60 stron na godzinę… Dzięki za miłe słowo, języka można się uczyć przez całe życie, każdy dzień mi o tym przypomina.

  8. Tak po pierwsze, to cholernie zazdroszczę Ci wiedzy posiadanej na temat języka. Chciałbym kiedyś pisać i ładnie, i bezbłędnie, ale nie wyobrażam sobie, by marzenie to zostało zrealizowane. Głównie dlatego, że jestem niesamowicie leniwy.
    Tak po drugie, to bardzo fajny i ciekawy tekst. Ze względu na to, że jestem niesamowicie leniwy (chyba już wspomniałem), nie mam motywacji do rozpoczęcia na własną rękę poszukiwań jakichkolwiek opracowań dotyczących poprawności językowej (tak, wiem, słownik, ale nie jest to zbyt dynamiczna i wciągająca lektura). Dlatego też takie teksty wchłaniam jak woda gąbkę (czy jakoś tak :D)
    Tak po trzecie, to strasznym wyzwaniem jest próba komentowania tekstów dotyczących poprawności języka, gdy powiela się tysiące powszechnych nieprawidłowości. Każdy kolejny wyraz i przecinek, to jak przejażdżka Honkerem przez pole pełne IED :D Dlatego przepraszam zarówno za błędy, które wyłapiesz w tej wypowiedzi, jak i gorąco apeluję o nieskreślanie leniwych grafomanów – my wciąż ze sobą walczymy. Tylko powoli. :D

    1. Secrus

      Jasne, i pisze mi to ktoś, kto dał tylko jeden zbędny przecinek, a pisał zdaniami wielokrotnie złożonymi, które takie oczywiste nie są :D Dzięki za miły komentarz – moja praca nad językiem to przede wszystkim dociekliwość, każda wątpliwość weryfikowana na bieżąco. Nad słownikiem nie siedzę (chyba że się przygotowuję do jakiegoś dyktanda, gdzie można zgarnąć niezłą kasę…), a publikacje językowe znam, ale ich gruntowną lekturę wciąż odkładam na później. A co do lenistwa, to też miewam je dość często, ale z tym językowym walczę, bo jeśli mam kiedyś z tego żyć, to lepiej się za młodu… pomęczyć? Chyba nie do końca, bo to lubię ;)
      A dzisiaj jest wiele możliwości, żeby się uczyć polskiego ciekawie i z własnej woli. Można oglądać Słownik polsko@polski, czytać świetne rozważania dr. Macieja Malinowskiego na obcyjezykpolski.pl albo podpatrywać Paulinę z Mówiąc Inaczej (https://www.youtube.com/user/PamikuPL). Możliwości dostatek :)
      Spodobało mi się to porównanie, chyba sobie pożyczę :D Taka wojna szarpana grafomanów (siebie też tak określam…) zawsze jakieś skutki przynosi, nawet jeśli powolne. Aha, i ja też chciałbym kiedyś pisać i ładnie, i bezbłędnie, więc może tak naprawdę już teraz obaj dajemy radę? :P

      1. Podszedłem do tematu bardzo ambitnie i próbowałem obejrzeć przynajmniej jeden odcinek z Pauliną w roli głównej, ale mimo najszczerszych chęci nie jestem w stanie skupić się na tym, co ona mówi… :D
        Jednocześnie przyznam, że mam zamiar obejrzeć jeszcze kilka – mimo wszystko. Przecież czego się nie robi dla nauki, prawda? Ekhem…

        1. Secrus

          Nie jesteś jedyny, przyjacielu. Łączę się w bólu i ronię łzę nad ofiarami braku podzielności uwagi… bo przecież trzeba ją dzielić, nauka musi być przyjemna! ;)

  9. Czytałam szczotkę i miałam nadzieję, że te literówki i zjedzone słowa – odpowiednio – poznikają i pojawią się znowu wersji ostatecznej. Wielka szkoda, bo historia sama w sobie jest wspaniała.

    1. Secrus

      Może te „ostateczne korekty” to już są tak na pół gwizdka :) Szkoda, ale chyba nie aż tak wielka – mała nieuwaga korektorska na szczęście nie krzywdzi tej wyjątkowej opowieści.

      1. To prawda, wybaczyłam jej od razu nieuwagę korektorów :)

  10. Szacun! Ja jeszcze nie skończyłam czytać, ale wyłapałam tylko 9.

    1. Secrus

      Czyli nie tylko ja postanowiłem liczyć ;)

  11. […] pierwszy odcinek [Korektora Mordercy] o Szczygle, jeszcze nie wiedziałem, czy ten świeży pomysł przerodzi się w mniej lub bardziej regularny […]