Adrian (Secrus) Książka Z zakurzonej półki 

[Z zakurzonej półki] „Metoda oddychania” – Opowieści klubu przy Wschodniej Trzydziestej Piątej Ulicy dwieście czterdzieści dziewięć B…

4Opis na okładce podaje, że Metoda oddychania to historia tragicznego porodu odebranego w wigilijny wieczór. Cóż, to trochę tak, jakby powiedzieć, że Ciało jest fabułą o Tłustodupskim, wielkim konkursie jedzenia ciastek i wymiocinowej zemście. Porównanie celowo wyolbrzymione, ale zwróćcie uwagę na samą analogię – w obu przypadkach mamy do czynienia z opowieściami w opowieści, ale choć w Metodzie… ta szkatułkowość jest większa, i tak podstawowa warstwa narracyjna bije ją na głowę. Nie makabrycznością, nie odrażającą grozą, ale niezwykle elektryzującą tajemnicą i budzeniem uczucia niepewności.

Pewnej zimy nasz bohater otrzymuje zaproszenie do klubu mieszczącego się przy Wschodniej Trzydziestej Piątej Ulicy dwieście czterdzieści dziewięć B. Ofertę wysunął przełożony, więc w końcu dobrze jest się zjawić. Czego się można spodziewać? Zapewne podstarzałych weteranów wojennych snujących swoje życiowe historie po dwadzieścia razy do roku. A jednak to złudne przypuszczenie – w tym dziwnym miejscu, do którego wejścia pilnuje odrealniony odźwierny, jest biblioteczka z tomikami wierszy, których nigdzie indziej nie ma, książki nieistniejących autorów, meble sprzedawane przez firmę niefigurującą w żadnych spisach, a staruszkowie, utrzymując pewną oficjalność i cichość spotkań, tak po prostu opowiadają sobie różne historie – w czwartki przed Wigilią z elementami horroru, jak w Opowieściach z krypty. Nasz bohater trochę na nie uczęszcza, potem opuszcza, nie dostawszy zaproszenia, potem znów coś go przyciąga w kierunku tego osobliwego towarzystwa. I tak przez kilka lat. W powietrzu unosi się duszna atmosfera elitarności otulona aurą tajemnicy. Gdy jesteśmy do tego wszystkiego nastrojeni, możemy oczekiwać delikatnego, przyjemnego dreszczyku…

Zimowy klimat osaczenia, które towarzyszy na pozór prozaicznym zdarzeniom, stanowi największy atut Metody oddychania. W tym zwyczajnym „niedzianiu się” istnieje jakiś pierwiastek, który każe nam czytać z zainteresowaniem, a na żywo dyktowałby wszelkie środki ostrożności. Opowieść o ciąży pojawia się mniej więcej w połowie nowelki i trwa prawie do jej końca. Szybko w nią wchodzimy, zapominając o klubie, tajemnicy i nadziei na jakieś wyjaśnienie tych spotkań. Jest czwartek przed Wigilią i Emlyn McCarron przemawia… ta jego historia to po prostu obyczajówka o rodzącej się relacji lekarza z pacjentką, która potrzebuje pomocy. Finał jest naprawdę makabryczny i rejestruje w wyobraźni sceny jak z filmowych slasherów, ale proces zmierzania do zakończenia nie jest nadzwyczajny, choć King stale podszeptuje, że przerwie spokój (jednak mówiąc szczerze – nawet gdyby tego nie robił, i tak oczekiwalibyśmy tego).

I tutaj powstaje pytanie: skoro ta ostatnia scena była tak brutalna, tak mocna i tak straszna, to dlaczego ja nie zapamiętałem jej po pierwszej lekturze prawie wcale, a w głowie zatrzymałem np. sarenkę na torach w lesie o poranku z Ciała? Serio, czytałem Metodę oddychania prawie jak za pierwszym razem, kojarząc sam zarys fabuły. Czegoś tu zabrakło, chyba duszy, uwielbienia tej historii, choć po drugim podejściu zachowam lepsze wrażenia.

Pozostaje wątpliwość, która najbardziej nie daje spokoju – czym był ten klub, kim byli ci ludzie, ten odźwierny i ta sztywna oficjalność spotkań? Te setki pokoi za ścianą, w których nieraz słyszało się kroki. Co to za (nie)rzeczywistość, jaki wymiar? Horror w Czterech porach roku trzyma się nieźle, choć najsłabiej wśród towarzyszy :)

Podsumowanie:
Tytuł: Metoda oddychania
Autor: Stephen King
Wydawca: Albatros 2015 (premiera: 1982)
Moja ocena: 6+/10

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję księgarni internetowej bookmaster.com.pl

Powiązane posty

2 Thoughts to “[Z zakurzonej półki] „Metoda oddychania” – Opowieści klubu przy Wschodniej Trzydziestej Piątej Ulicy dwieście czterdzieści dziewięć B…”

  1. Ciacho

    Tak się zastanawiam, co ja z tej noweli pamiętałem przed tym, zanim przeczytał Twoją recenzję i sobie przypomniałem i…hm… chyba tylko śmierć na schodach, chyba nawet była tam ucięta głowa, czy coś takiego. :P

    1. Secrus

      Taak, ucięta głowa, przy schodach i przede wszystkim pod pewnym pomnikiem. To akurat całkiem niezły fragment, dobrze trzyma w napięciu, ale doceniłem go dopiero przy drugim podejściu. Cała ta tajemnica klubu jest znacznie ciekawsza, ale potraktowana trochę po macoszemu.

Leave a Comment