Książka Przeczytane 2015 

Z Pokorą przez życie czyli kocham Pana, panie Wojciechu

pokoraZabrałem ze sobą Pokorę do pociągu wiozącego mnie na Blog Forum Gdańsk i przyznam szczerze, że parę razy współpasażerowie się dziwnie oglądali. Do tego mam teraz z tą książką ogromny problem, bo nie idzie się do niczego przyczepić. Lubię aktora, strasznie podoba mi się jego prywatny obraz, jaki rysuje się podczas czytania, a do tego rozmawiający z nim Krzysztof Pyzia robi to w sposób bardzo wyważony i nienapastliwy. Nie idzie się nawet przyczepić, że życie Wojciecha Pokory jest zbyt sielskie, a on sam jest rycerzem bez skazy, bo w obu przypadkach tak nie jest. Ale napisać trzeba, zatem zapraszam.

Pokora należy do pokolenia aktorów, których chyba najczęściej w swoim życiu oglądałem. Podobnie jak Gołas, Gajos, Kobuszewski czy Pieczka gościł na ekranach telewizorów wtedy, kiedy zdarzało mi się częściej korzystać z tego medium. Zagrał w genialnym filmie, świetnych serialach i jednym z moich ulubionych kabaretów. Teraz o tym opowiada i robi to z podziwu godną skromnością i swadą.

Niedawno czytałem książkę o Bogusławie Lindzie, potem o Wiesławie Gołasie i tutaj autorzy wykorzystali podobny patent; książka to rozmowa dziennikarza z aktorem na temat jego życia. Życia, które powoli zbliża się ku końcowi, bo Pan Wojciech jest człowiekiem już po osiemdziesiątce. Podsumowanie jego dorobku i drogi artystycznej jest w niej naprawdę udane, choć dość chaotyczne. Dowiadujemy się, jak trafił do szkoły teatralnej, jak układały się jego rodzinne relacje, które ze swoich ról lubi, a których jakoś nie. Opowiada też o jednej roli, której szczerze nienawidzi, ale o co chodzi, to musicie sprawdzić sami. Mnie się naprawdę podobało, historie, które przytacza aktor, są ciekawe i wiele zdradzają, choć nie przekraczają pewnych granic. Owszem, Pokora, który się z nich wyłania, to może nie jest jakaś wybitnie rozrywkowa postać, ale trzeba przyznać, że nie boi się mówić też o swoich wadach. Wspomina o problemach rodzinnych, o hazardzie, o kłopotach z reżyserami. Książka, przynajmniej na pierwszy rzut oka, pokazuje nam bardzo konkretny, wypełniony szczegółami obraz jednego z najlepszych polskich aktorów.

Obraz, który uzupełniają wspomnienia kilkorga kolegów i nieustająco pojawiająca się żona aktora, pani Hanna Pokora. Tam, gdzie jego pamięć zawodzi, to ona podsuwa jakiś szczegół, który potem Pan Wojciech wypełnia treścią, a nawet w jednym momencie najnormalniej w świecie konfabuluje. Robi to świadomie i z pełną premedytacją, skoro ludzie oczekują od niego opowieści o roli, której nie zagrał, to on im to daje, przecież jako świetny aktor mógł, cóż z tego, że to nieprawda.

Dla mnie istotne jest również to, że nie ma w tej książce ani odrobiny propagandy sukcesu, tej wszechobecnej dzisiaj między innymi w mediach społecznościowych potrzeby bycia najlepszym. Pan Wojciech mimo nadal dzwoniącego telefonu nieczęsto zgadza się na jakieś występy, nie czuje potrzeby tak zwanego lansu i pozostaje wciąż skromnym, zakochanym w swojej żonie i w swojej działce człowiekiem, który pragnie spokojnie żyć i cieszyć się otaczającym go światem.

Natomiast moim mottem na najbliższe parę lat stanie się z pewnością ten fragment.

pokora1Należy też wspomnieć, że tekst uzupełniają zdjęcia z prywatnego archiwum i bardzo szczegółowy indeks ról.

Informacja tramwajowa
Oczywiście możecie wziąć, ale pamiętajcie, że kilkanaście razy współpasażerowie spojrzą na was dziwnie. Czyta się na tyle łatwo, że nawet jeśli wylądujecie wśród gadających nastolatków, to nie będzie problemu.

Podsumowanie:
Tytuł: Z pokorą przez życie
Autor: Wojciech Pokora, Krzysztof Pyzia
Wydawca: Prószyński i S-ka
Do tramwaju:
można, ale jest ryzyko
Ocena czytadłowa: 6/6
Ocena bezludnowyspowa: 5/6

Powiązane posty

3 Thoughts to “Z Pokorą przez życie czyli kocham Pana, panie Wojciechu”

  1. Dziękuję za te miłe słowa w imieniu Pana Wojciecha i swoim.

    1. Janek

      Panie Krzysztofie zrobili Panowie obaj świetną robotę przy tej książce. Czytanie to była prawdziwa przyjemność.

      1. Miło mi to słyszeć. Bardzo dziękujemy za te słowa:)

Leave a Comment