Przeczytane 2016 

Meto. Wyspa, czyli z deszczu pod rynnę

meto2Meto wraz z przyjaciółmi uciekł z Domu, popędzili w noc, pełni obaw, niepewni tego, co ich czego, co ich spotka na końcu ciemnego korytarza. W trakcie ucieczki zostali niestety zaatakowani przez żołnierzy i do Przeciętych Uszu dotarło ich tylko kilku, poobijanych, poranionych, wystraszonych chłopców. I o dziwo żaden z uciekających służących. Największych obrażeń spośród tych, którzy wydostali się na wolność, doznał właśnie Meto, rana na jego brzuchu spowodowała, że nie w pełni uczestniczył w wydarzeniach podczas pierwszych dni pobytu w nowym miejscu. Kiedy doszedł do siebie okazało się, że otaczająca go rzeczywistość niewiele ma wspólnego z tym, czego oczekiwał, a społeczność Przeciętych Uszu, choć odmienna od tej w Domu, kieruje się równie brutalnymi zasadami.

Druga część trylogii Meto to udana kontynuacja tomu pierwszego, może nie aż tak dobra, jak część pierwsza, ale wciąż interesująca. Cierpi w pewnym stopniu na znany z większości trylogii „syndrom drugiego tomu”, w którym akcja nieco zwalnia i przygotowuje grunt pod spektakularne zakończenie. Nie ma w niej też tego poczucia zagrożenia, tego narastającego niepokoju, jaki zafundował nam autor w pierwszej części. Przyznać trzeba jednak , że Yves to niezły spec, bo coś zabrał, ale dał czytelnikowi za to coś innego. Świetnie pokazał społeczność uciekinierów z domu, tych chłopców, którzy po ucieczce zdążyli stać się mężczyznami. Naprawdę przekonująco odmalował obraz ludzi, którzy w dzieciństwie zostali ukierunkowani na brutalność, a potem dorastali bez autorytetów, bez kogoś, kto mógłby im pokazać inną drogę niż to, co poznali w Domu.  Bycie członkiem tej grupy jest chyba momentami trudniejsze niż to, co wcześniej przeżył Meto, to nieprzyjemny świat pełen podejrzliwości, dziwnej hierarchii i zasad chyba jeszcze mniej racjonalnych niż te, które poznaliśmy w części pierwszej.
Dostajemy jeszcze zaskakującą postać Szamana, odpowiedź na kilka tajemnic, ale zarazem parę nowych pytań, jest naprawdę nieźle. Miejmy nadzieję, że tom trzeci pojawi się już wkrótce, bo ten drugi, choć słabszy od pierwszego, to jednak zaostrzył mocno mój apetyt na finał.

Informacja tramwajowa
Tutaj będzie łatwiej, można zabierać ze sobą, można dać dzieciom, u mnie ta seria ląduje na specjalnej półce z tymi do podrzucenia Młodemu Młodszemu, jak tylko zacznie jeździć tramwajem do gimnazjum, albo na jakieś zajęcia dodatkowe. Młody Starszy jest już na nią za duży.

Podsumowanie:
Tytuł: Meto. Wyspa
Autor: Yves Grevet
Wydawca: Wydawnictwo Dwie Siostry
Do tramwaju:
można
Ocena czytadłowa: 5/6 (w grupie docelowej)
Ocena bezludnowyspowa: 4/6 (w grupie docelowej)

Powiązane posty

2 Thoughts to “Meto. Wyspa, czyli z deszczu pod rynnę”

  1. Powiem Ci, Janku, że co raz ładniejsze masz te recenzje (i dłuższe!) i fragmenty takie, które zapadają mi w pamięć! Kupiłeś mnie dzisiaj „syndromem drugiego tomu”.
    Super!

    1. Janek

      Ależ dziękuję bardzo, staram się równać w górę, do pewnego częstochowianina ;)