Książka Przeczytane 2016 

Inwazja na Tearling, czyli zaskakująco dobry środkowy tom.

Kolejny raz wybrałem się do Tearlingu, kolejny raz była to całkiem udana wyprawa. Drugi tom zaczyna się w tym miejscu, w którym zakończył się pierwszy. Nie ma żadnej luki czasowej, wojska Szkarłatnej Królowej zaczęły już swój marsz w kierunku Nowego Londynu. I tyle, więcej wam nie powiem co się dzieje, trafiłbym do piekła, w którym gniją wszyscy zdradzający fabułę blogerzy książkowi. To piekło pełne świetnych książek, które na okładkach mają wszystkie informacje o tym, co znajdziemy w środku :)

Jak już pisałem we wcześniejszej notce moim zdaniem współczesne fantasy cierpi często na przerost formy nad treścią. Za dużo bohaterów, za dużo tomów, za długie historie. Trafienie na krótszą, interesującą opowieść zaczyna być  coraz trudniejsze. Na szczęście seria o Tearlingu to trylogia, wciągająca jak na razie bardzo, a dodatkowo w drugiej odsłonie tej historii autorka miło mnie zaskoczyła brakiem tego, co nazywam syndromu środkowego tomu. Opowieść nie zwalnia, nie ma tego częstego oczekiwania na spektakularny finał, popychania fabuły do przodu jakby tak nieco z musu, bez pomysłu. Tu sporo się dzieje, młoda królowa zmienia się, dojrzewa, jej charakter ewoluuje od młodej, niezdecydowanej dziewczyny w kierunku kobiety, która chce zrobić jak najwięcej dobrego dla swojego królestwa i dla ludzi, którzy w nim mieszkają. Kelsea odkrywa też w pewnym momencie swoje specjalne umiejętności, których wcześniej nie miała, a które mają kluczowe znaczenie w spotkaniu z przeciwnikami. Są też miłe i niemiłe zaskoczenia, takich naprawdę dużych jest co najmniej trzy. Dzieje się.
Interesujące od strony fabularnej są też retrospekcje, nawet sam sposób ich pojawienia się wnosi do opowieści pewne nowe spojrzenie na świat stworzony przez Erikę Johansen Dawno nie byłem tak ciekawy jak autorka zakończy swoją historię, może być świetnie, ale jeśli dobrze nie przemyślała konsekwencji swoich pomysłów, to możne być różnie, trochę się tego boję. Jak na razie pomysły czarują i uwodzą, ale przyznam szczerze, że sensowne ich zakończenie może okazać się bardzo trudnym, wręcz karkołomnym zadaniem :)

Informacja tramwajowa
Bez zmian, nadal sie czyta świetnie, jest wersja w twardych i miękkich okładka, więc można sobie kupić tę, która bardziej będzie wam odpowiadała w transporcie. Wciąga, uwodzi i budzi ciekawość. Fantasy z pomysłem, trzymam kciuki za ostatni tom.

Podsumowanie:
Tytuł: Inwazja na Tearling
Autor: Erika Johansen
Tłumaczenie: Izabella Mazurek
Wydawca: Galeria Książki
Do tramwaju: jak najbardziej
Ocena czytadłowa: 5+/6
Ocena bezludnowyspowa: 4/6

Powiązane posty

5 Thoughts to “Inwazja na Tearling, czyli zaskakująco dobry środkowy tom.”

  1. Przekonałeś mnie :) Sięgnę po tę trylogię, na pewno, ale chyba poczekam na tom 3, wiesz może na kiedy jest planowany?

    1. Janek

      Planowany na zachodzie na wrzesień. Na dodatek to termin PRZESUWANY, więc zdecydowanie bardziej prawdopodobny :)

  2. Cieszę się, że wydawnictwo robi wznowienia w miękkich okładkach, będę polować na oba tomy!

    Bookeaterreality

    1. Janek

      Pierwszy tom mam w twardej, wygląda cudownie :)

  3. […] kompletna trylogia fantasy za mną, po świetnej Królowej Tearlingu i trzymającej poziom  Inwazji na Tearling zakończenie okazało się zaskakująco kiepskie […]

Leave a Comment