Czytam synkowi 

Labirynty, czyli w końcu chwila spokoju

labiryntyBył taki moment, że mój ojciec mnie nienawidził, no dobra, może nadal tak jest, ale wtedy tak było na pewno. Dziecięciem będąc należałem bowiem do grupy chorowitych latorośli i o ile moja mama zapewniała mi rozrywki czytelnicze, to ojciec dbał o te intelektualne. Tak chyba można nazwać labirynty, które uwielbiałem namiętnie, dziko i nieustająco przez lat kilka. On rysował, ja rozwiązywałem i tak w kółko. Podejrzewam, że gdybym był na jego miejscu to najpewniej bym dość szybko zwariował. Chyba nawet moment, w którym to ja zacząłem rysować, a on rozwiązywać niewiele w tej sprawie zmienił.

Ja na szczęście mam lepiej, choć Młody Młodszy również jest chorowity, namiętnie kocha labirynty i wszelkie zabawy związane z poszukiwaniem szczegółów miłością chyba nawet większą niż moja, to wsparcia ostatnio udzieliła mi Nasza Księgarnia. Ja nie siwieję zbytnio, a dziecię me jest zadowolone zdecydowanie. Najpierw mieliśmy okres sporego zainteresowania dokonaniami Detektywa Pierre i jego perypetiami z tajemniczym X, a ostatnio wybraliśmy się do Miasta Labiryntów. Na początku przywitał nas tam burmistrz Jarosław i zaprosił do zabawy, a potem było już rozwiązywanie na całego. Labirynty są najróżniejsze, trudniejsze i takie jeszcze trudniejsze, jak na prawdziwe miasto przystało jest bardzo różnorodnie. Mamy labirynt ze strażakiem, śmieciami, jest labirynt na basenie i na poczcie. Jest też muzyczno-sąsiedzki i taki z kibicami na trybunach, każdy znajdzie coś dla siebie, a na końcu na młodego rozwiązywacza czeka medal !

labi

Każdy labirynt poprzedza krótka historia wprowadzająca, wszystkie są utrzymane w stylistyce jaką widzimy na okładce. Rozwiązywanie idzie dzieciakom nieco szybciej niż przy poprzedniej propozycji od Naszej księgarni, bo labirynty są trochę mniej skomplikowane. Jest interesująco, kolorowo i dzieciak znika na całkiem spory okres czasu.
Jest jednak pewien problem z niektórymi rysunkami. Niewielki i nie jest tych plansz za dużo, ale czuję się w obowiązku o tym wspomnieć. Jeśli użytkownik jest nieczytający i nie ma możliwości zapoznać się z wprowadzeniem, to może się zdarzyć, że nie będzie wiedział jak ma próbować przejść labirynt, po czym ma iść. To jedyne zastrzeżenie jakie mamy :)

Informacja tramwajowa
Zdecydowanie nie do tramwaju, ale to Miasto idealne będzie na wakacje. Rozwiązywanie  przy pomocy ołówka i użycie gumki da możliwość wielokrotnego użytku w deszczowe dni.

Podsumowanie:
Tytuł: Miasto Labiryntów
Autor:  Jarosław Adam Kalinowski
Wydawca: Wydawnictwo Nasza Księgarnia
Do tramwaju:
nie
Ocena : 4/6

Powiązane posty

4 Thoughts to “Labirynty, czyli w końcu chwila spokoju”

  1. Też uwielbiałam labirynty, tyle, że mi ich nikt nie rysował;p Moje dzieci natomiast za tym nie przepadają, nad czym ubolewam, bo sama bym chętnie trochę dróg poszukała:)

    1. Janek

      To kup sobie Pierra, to jest tak ciekawe, że i dorosłemu się spodoba. Miasto jednak bardziej dla młodszego odbiorcy :(

  2. ejotek

    A mnie nikt labiryntów nie rysował :( Córa uwielbia takie zapełniacze czasu i często ratuje nas Nasza Księgarnia w tej kwestii albo Adamada :)

    1. Janek

      Znaczy ja miałem szczęście :)

Leave a Comment