Adrian (Secrus) Książka 

„Zaklinacz” – Kłębowisko zbrodni…

Zbrodnia to wzór. Dochodzenie śledcze to matematyka. Kiedy ziemia oddaje światu sześć odciętych z chirurgiczną precyzją rąk, a świat krzyczy, że w bezdeni zła zgubił pięć niewinnych dziewczynek, równaniu brakuje elementów. Gdzie podziały się te duszyczki? Kim jest szósta ofiara? Jakie są szanse, by wyrwać ją z sideł okrutnego mordercy? I jakie, aby zrozumieć jego działanie? To równanie rozpisane na wiele stron. By odkryć wzór, trzeba podążać za Zaklinaczem. Dać mu się omamić.

W debiucie Włocha Donata Carrisiego będziemy nieustannie odkrywać: nowe zbrodnie, zagadki, tajemnice skrywane przez bohaterów. Zaklinacz jest przecież thrillerem o seryjnym mordercy, co z góry nakazuje spodziewać się długiego śledztwa, wyspecjalizowanej ekipy, wielu trafnych i błędnych tropów oraz teatru psychiki zbrodniarza. W kryminalną pogoń za sprawcą ruszy Mila Vasquez, specjalistka w odnajdywaniu zaginionych dzieci, kobieta po przejściach, pozbawiona szansy odczuwania empatii. Trafi do zespołu fachowców z kryminologiem Goranem Gavilą na czele. Choć w ekipie będą też ekspert od przesłuchań czy spec w zdobywaniu informacji, ta dwójka odegra największą rolę. Priorytetem będzie pośpiech – morderca nazwany roboczo Albertem zabrał ze sobą ofiary, żywe lub martwe: pięć zidentyfikowanych dziewczynek i szóstą niewiadomą, mroczny znak zapytania. Wybrał je wedle planu i wedle planu będzie podsuwał śledczym ich ciała, przy okazji demaskując inne zbrodnie, które nigdy nie doczekały się sprawiedliwości: działalność pedofila czy zbrodniczą tajemnicę sprzed wielu lat. Ktoś mógłby paradoksalnie stwierdzić, że wyświadcza światu przysługę, cudze zło zwalcza chorym dobrem własnym.

Powieść od początku nie pozostawia wątpliwości, że jest przemyślana w najdrobniejszych szczegółach. Autor korzysta z kilku form narracji, aby urozmaicić treść, stąd też poza klasycznym śledzeniem poczynań detektywów przytaczanie raportów czy strategia punktowego uzupełniania psychologii mordercy – w myśl koncepcji niejawnego, urywanego pisania o nim, czasem wchodzenia w przestrzeń zbrodni niebezpiecznie blisko, poniekąd towarzyszenia sprawcy w ukartowanej po mistrzowsku grze. Tylko czy zawsze wiemy, o czym czytamy i gdzie się aktualnie znajdujemy? Zagadka Zaklinacza wydaje się intrygą wzorcowo wpasowaną w thriller, ale tam, gdzie inne książki zaskakują raz, Carrisi potraja potęgę zaskoczenia, a gdzie następuje przewrót myślenia o śledztwie, czytelnik może być spokojny, że fabuła jeszcze nieraz zburzy fundamenty jego percepcji. Ta historia jest bez wątpienia thrillerem efekciarskim, ma zaskakiwać i wprawiać w osłupienie nagłymi spostrzeżeniami, umieszczonymi tam celowo, wręcz z premedytacją. Donato Carrisi nie szczędzi odbiorcom emocjonujących zawieszeń intrygi – takich, gdzie rzuca się jakiś smaczek, kończy rozdział i kontynuuje od czegoś innego, każąc czekać. Zaklinacz jest jednak sprawiedliwy, bo czekać po prostu warto.

Zbrodnie zarysowują jak za ruchem cyrkla okrąg oddalonych w czasie i przestrzeni okrutności, które każą fabule zbaczać i w obrębie głównego wątku tworzyć małe, porażające historie. Ich atut tkwi w wiarygodnej obyczajowości – mówią o ludziach, ich uczuciach i demonach bez uproszczeń, czym ujmą nawet tych najtwardszych (konia z rzędem temu, kogo nie wprawi w zadumę odsłuchiwanie taśm przy rozwiązywaniu tajemnicy starego sierocińca!). Carrisi wie, jakimi ścieżkami prowadzić swoją opowieść. Dochodzą tu do głosu nawet działania medium czy przesłuchanie w hipnozie, nie czuć automatyzmu śledztwa, bohaterom nie brakuje charakteru – to postaci złożone, którym autor poświęcił więcej niż kilka linijek opisu wpasowanego w tło. Od razu też do głosu dochodzi rzecz najistotniejsza: w Zaklinaczu stworzono ofiary, o których się myśli, i zbrodniarza, którego modus operandi chce się poznać. Te ciemne zakamarki skrywające prawdę przyciągają jak magnes.

Zastanawiam się, jaki wzór zastosować, by oddać fenomen prozy Carrisiego. Jedni zarzucają książce mnogość tematów i małych fabuł, w obliczu których ginie ta główna (ale jeśli ginąć, to tylko pośród tak wyjątkowych dygresji). Inni pieją z zachwytu nad intrygą, brutalnością i napięciem stwarzającym thriller idealny. To wszystko prawda, i to, że dobra adaptacja Zaklinacza mogłaby być dreszczowcem dekady, też jest prawdą, ale odnoszę wrażenie, że niekompletną, okrojoną, przypominającą wzór skróconego mnożenia. Z tej recenzji też nie wynika, by debiut Włocha miał być czymś więcej. Ale jest. W trakcie lektury nieustannie zastanawiałem się, czym Zaklinacz potwierdzi tak rozbuchane uwielbienie ze strony czytelników, co widowiskowego pokaże. I pokazał, a ja miałem ciarki, jakich dawno już nie uświadczyłem – nie przy opisie zbrodni czy zmasakrowanego ciała, lecz w zupełnie innych momentach. TYCH momentach Zaklinacza, które każą mi traktować go jako coś więcej. Doskonały thriller? Tak, to na pewno, ale nie tylko. Sami sprawdźcie, co mam na myśli. Ot, prosta matematyka…

lubimyTekst jest oficjalną recenzją dla portalu lubimyczytać.pl

Podsumowanie recenzji:
Tytuł:
Zaklinacz
Autor: Donato Carrisi
Tłumaczenie: Jan Jackowicz
Wydawca: Albatros 2016
Moja ocena: 9/10

Adrian Kyć

Powiązane posty

5 Thoughts to “„Zaklinacz” – Kłębowisko zbrodni…”

  1. Ciacho

    Świetna ta książka jest. Też czytałem kilka lat temu. Od tego czasu wydano u nas jeszcze 2 jego książki, którym będzie trzeba się przyznać. Przyznam szczerze, że mimo tak pochlebnej opinii, nie spodziewałem się, że dasz tak wysoką ocenę thrillerowi. Cieszy mnie, że oceny 9 i 10 nie są zarezerwowane tylko do klasyki i nagradzanych pozycji prestiżowych autorów. :)

    Jeżeli lubisz takie klimaty, a nie znasz „Trylogii zła” Chattama, to koniecznie się jej przyjrzyj. W moim mniemaniu Carrisi to niemal kalka francuskiego pisarza, więc na 98% Ci się spodoba. :)

    1. Adrian

      Mam jeszcze na półce „Hipotezę zła”, przypadkowo wysłaną przez wydawnictwo zamiast „Zaklinacza” (tego drugiego po prośbach dosłali, „Hipoteza…” została, więc niedługo sięgnę i też zrecenzuję). Sam nie myślałem, że dam aż dziewiątkę, raczej że będzie to kolejna thrillerowa ósemka, którą trudno przebić (bo trzeba stworzyć coś naprawdę zjawiskowego, zaskakującego, wzbudzającego jakieś małe katharsis – tego w końcu oczekuję od gatunku), ale te ciarki, o których wspominam w recenzji, nie dały mi innego wyjścia. A oceny są po prostu za wrażenia, za książkę, za wszystko, co może w niej zachwycić. Nieważne, czy ma 500 lat i masę nagród na koncie, czy jest wczorajszym debiutem ;)

      Mam nadzieję, że kalka w dobrym tego słowa znaczeniu ; ) Nie znam z autopsji Chattama ani wielu innych popularnych autorów thrillerów, choć wiem, po co sięgać w przyszłości, by prawdopodobieństwo zawodu było znikome. Klimaty cenię, choć rzadko je wybieram – lubię sobie dawkować i nie czytać takich książek jedna za drugą. Gdzieś tam Chattam i „Trylogia zła” majaczy na horyzoncie, bo to ponoć znakomita rzecz, więc na pewno za jakiś czas się zapoznam.

      1. Ciacho

        No i tak to właśnie powinno wyglądać. Mnie czasem się na blogu pytają, skąd ocena 6/6 dla thrillera czy fantasy. A co to, nie może być dla mnie taka lektura idealna i tak mnie oszołomić, że daję full? Ludzie są dziwni. Dlatego sam z zaciekawieniem i lekkim dystansem zapytałem Ciebie o ocenianie. :)

        Bardzo znakomita. I Chattam zaczął pisać wcześniej i więcej, stąd nazwałem Carrisiego kalką. A mogłem włoskim Chattamem, bo bardzo podobnie piszą. :)

        1. Adrian

          Zgadzam się w pełni. W ogóle ocenianie za pomocą stopni/punktów/gwiazdek czy czegokolwiek takiego nie jest uniwersalne, nie ma jednej skali i trzeba jakoś te książki czy filmy rozgraniczać, choćby gatunkowo. To samo mam z kinem: daję na Filmwebie dziesiątki ulubionej komedii i dramatowi, który uważam za arcydzieło kinematografii i największy film, jaki w życiu widziałem. I ani mi się śni porównywać je ze sobą ze względu na to, że obu dałem najwyższą notę ;) Cieszę się, że rozwiałem tym Twoje wątpliwości co do wizerunku gościa, który przy ocenianiu mógłby się kierować jakąś tam „elytarnością” klasyków ;P

          Bo Chattam to już czołówka, a o Carrisim się jeszcze tak dużo nie mówi. Ale jeśli dają równie mocne wrażenia, to nie mogę sobie odpuścić ;)

          1. Ciacho

            Dokładnie. Zresztą porównywanie tego jest bez sensu, kiedy chcesz dać 5/6 horrorowi, który cenisz za coś innego, i książką z głównego nurtu, które też cenisz za coś innego. Masz jakiś ulubiony film, książkę czy muzykę i uwielbiasz to to dajesz fulla, kiedy inni mają to za średniaka. Ocena jest jakimś punktem odniesienia, ale dopóki będzie sztywno traktowana, będzie to źródłem nieporozumień, nic więcej.

            Ale ta trylogia mu najlepiej wyszła. Zawsze jak się poczyta najlepsze na początek, to potem te następne książki są w większości słabsze i polecasz od razu tą trylogię. :)

Leave a Comment