tropyPrzeczytane 2017 

Tropy wiodą przez prerię, czyli powrót do przeszłości

Książki Wiesława Wernica pochłaniałem w młodości w tempie ekspresowym. Słońce Arizony rozleciało mi się na kawałki, a z obwoluty zostały strzępy.

Miłym zaskoczeniem ostatnich tygodni była więc dla mnie notka znaleziona na blogu Piotra, z której jednoznacznie wynikało, że Wernic wrócił. Dobra wiem, ze można go już od jakiegoś czasu kupić jako ebooka, ale coś będące swego rodzaju podróżą sentymentalna jednak powinno się czytać w wersji możliwie bliskiej temu co się pamięta.

Jak to się zaczęło

Cała ta historia zaczyna się od wizyty w szpitalu w Milwauke. Pojawia się w nim młody mężczyzna z raną na nodze. Wielkich szans na jej uratowanie nie ma, pacjent słabnie coraz bardziej, a nowoczesna medycyna nie ma jak mu pomoc. Doktor Jan, lekarz prowadzący, zaczyna przygotowywać się do amputacji, choć nie ma na to najmniejszej ochoty. Nadchodzi jednak moment, który zmieni wszystko obróci życie lekarza do góry nogami. W szpitalu pojawiają się dwaj Indianie i proponują kurację, która ma szanse uratować nogę. Ranny to ich stary znajomy, Karol Gordona, tak bowiem zwie się pacjent i chcą w ten sposób spłacić pewien dług wdzięczności. Decyzja doktora, który zdecydował się umożliwić w szpitalu pracę indiańskiego szaman zmieni wszystko i stanie się początkiem wielkiej przygody i wielkiej przyjaźni. A wszystko to w czasach kiedy preria była jeszcze pustawa, pociągi były wyłącznie parowe, a stada bizonów i mustangów można było spotkać biegające na swobodzie.

Powrót do przeszłości

Nie czarujmy się obawy były, książki które czytaliśmy w dzieciństwie i młodości bardzo często nie wytrzymują próby czasu. Okazuje się, że to co wydawało nam się cudną historią po latach mocno wyblakło. Tropy wiodą przez prerię spisują się jednak znakomicie. Wernic okazał się autorem piszącym z polotem, w sposób który się nie zestarzał, zarówno od strony fabularnej jak i narracyjnej. Pisze o wielkiej przygodnie na prerii, o Indianach którzy są po prostu ludźmi, a nie jakimś nieco egzotycznym zjawiskiem. Opowiadana historia wciąga, książkę czyta się z prawdziwą przyjemnością, nawet biorąc poprawkę na pewien do niej sentyment.

Pewna różnica

Chyba jedyna rzecz, która się zmieniła, to wiek współczesnych czytelników. Jeśli przedtem seria Wernica była kierowana wyłącznie do młodzieży, to teraz ma dwie grupy odbiorców. Tę samą co kiedyś, może ciut młodszą, bo dzieciaki dorastają teraz nieco wcześniej, oraz panów po czterdziestce, którzy z przyjemnością przypomną sobie perypetie Karola Gordona i Doktora Jana, kolejny raz spotkają szeryfa z Fort Benton i wyszeptają tajne hasło „Słońce Arizony”

Informacja tramwajowa

Od jakiegoś czasu, po zmianie pracy ponownie jeżdżę codziennie tramwajem. Tropy.. spisały się jako lektura znakomicie, wystarczyło otworzyć okładki i zamiast przesyconego smogiem Krakowa otwierała się przede mną zielona preria pełna przygód. Polecam bez zastanowienia

Podsumowanie:

Tytuł: Tropy wiodą przez prerię
Autor: Wiesław Wernic
Wydawca: Siedmioróg
Do tramwaju:
tak
Ocena czytadłowa: 5/6
Ocena bezludnowyspowa: 3/6

Autor zdjęcia tramwaju użytego w tle: Paweł Walczak

Powiązane posty

3 Thoughts to “Tropy wiodą przez prerię, czyli powrót do przeszłości”

  1. Obawiam się, że jednak wyłącznymi czytelnikami zostaną panowie po czterdziestce. I panie. Bo panie też lubiły Wernica :D

    1. Janek

      Ja tam Szymonowi podsunę, a nuż ? :)

      1. A spróbuj. Ja nawet nie próbowałem, już widzę tę minę :D