Córki WaweluKsiążka Przeczytane 2017 

Córki Wawelu, czyli zupełnie coś innego

Anna Brzezińska przez lata synonimem jakości w rodzimej fantastyce. Córki Wawelu to potwierdzenie, że wciąż pisze wyśmienicie, tylko że to już zupełnie inny rodzaj literatury.

Trochę się nabrałem

Kiedy pojawiły się zapowiedzi byłem zaskoczony. CO? Brzezińska po takiej przerwie wraca do pisania? Ale naprawdę? Zacząłem niecierpliwie czekać i informacje, że to nie mój ulubiony gatunek specjalnie mnie nie obeszły. Pani Anna pisała przecież tak, że fascynująco w jej wydaniu wypadłyby pewnie nawet instrukcje obsługi przygotowywane dla IKEI. Sięgnąłem po książkę, zacząłem czytać o Reginie, chłopskiej córce, która przybyła do Krakowa za pracą i to był ten moment, w którym autorka mnie nabrała. Przez chwilę byłem pewien, że mamy do czynienia z fabułą, bardzo mocno osadzoną w historycznej rzeczywistości, ale jednak powieścią.

Reportaż jagielloński

Dość szybko jednak się okazało, że tak właściwie ta książka nie jest ani powieścią historyczną, ani tym bardziej fantastyczną. To znaczy jest fantastyczna, udana i znakomicie napisana, ale nie przynależny do gatunku określanego tym mianem. Chyba tym co najbardziej pasuje do niej to określenie reportaż. Brzezińska zabiera nas w czasy panowania ostatnich władców z dynastii Jagiellonów, sprytnie wprowadza na Wawel i pisze o codzienności tego okresu. Po tytule można by sądzić, że skupi się wyłącznie na królewnach, których w powieści jest całe mrowie. Prawda jest jednak nieco inna, dla mnie autorka patrząc przez pryzmat wawelskiego wzgórza opowiada przede wszystkim o kobietach tego okresu. O ich roli w społeczeństwie, tym jak zmieniało się ich postrzeganie i jaką rolę odegrały w historii. Robi to zaskakująco analitycznie, z ogromną dbałością o szczegóły, w stylu, który potrafi momentami bardzo zaskoczyć. Choćby tak pisze o pewnej wstydliwej sprawie:

Ludzie renesansu mieli wobec bicia żon postawę mocno ambiwalentną, co w dużym stopniu odzwierciedla niejednoznaczną pozycję kobiety w małżeństwie: była, jak dziecko, poddana władzy męża, ale zarazem zarządzała domostwem i musiała się cieszyć autorytetem, żeby nadzorować służbę. Stąd też w uczonych traktatach odradzano nadmierne bicie żon nie tylko ze względów — jak byśmy to współcześnie nazwali — humanitarnych, ale również ukazując społeczną szkodliwość tego procederu, gdyż maltretowana żona nie zdoła sprawnie wypełniać funkcji gospodyni.

Karlica Dosia

Przewodniczką po tym świecie jest postać, która ponoć istniała naprawdę, to karlica Dorota zwana Dosią. To ona jest jakby osią tej opowieści, można by rzec, że koleje jej losu są elementami pchającymi tę opowieść do przodu. Przy czym pamiętajcie, że mówimy tu raczej o reportażu, czy książce historycznej niż powieści. Ale ważne jest to, że Brzezińska choć uczyniła ją kimś na kształt bohatera, to nie pokazuje świata z jej perspektywy. To raczej próba pokazania tego okresu w sposób możliwie zrozumiały dla człowieka współczesnego.

Będą zawiedzeni, będą zachwyceni

To książka, która z pewnością nie przejdzie bez echa. Pani Brzezińska zachwyci wielu nowych czytelników, bo jej proza, nawet w tej wersji, czaruje i wciąga, choć nie jest łatwa, lekka i przyjemna dla czytelników oczekujących fabuły. Z drugiej strony na pewno pojawią się też głosy zawiedzionych, tych którzy czekali na kolejną odsłonę opowiadań o babci Jagódce, czy coś na kształt Wód głębokich jak niebo w wersji staropolskiej. Szanowni Państwo, to zupełnie nie to, ale wciąż czaruje.
Jeszcze chciałem wytłumaczyć się z nieco nietypowej oceny. Chyba pierwszy raz książka ma maksymalną ocenę bezludnowyspową, a nieco niższą czytadłową. Dlaczego? Bo to książka idealna do powolnego czytania, takiego kiedy nikt nam nie przeszkadza i nic nie absorbuje. Czytana szybko, po kawałku nie da tyle frajdy ile by mogła.

Informacja tramwajowa

Zdecydowanie nie nadaje się do czytania w środkach lokomocji. Mówimy tu ne tylko o gabarycie, bo przecież Literackie pewnie wyda ebooka. Chodzi przede wszystkim o to, że warto ją jednak wziąć do ręki siedząc dłużej w jakimś ulubionym miejscu do czytania.

Podsumowanie:

Tytuł: Córki Wawelu
Autor: Anna Brzezińska
Wydawca: Wydawnictwo literackie
Do tramwaju:
nie
Ocena czytadłowa: 5/6
Ocena bezludnowyspowa: 6/6

Powiązane posty

9 Thoughts to “Córki Wawelu, czyli zupełnie coś innego”

  1. To nie jest reportaż — jednym z wyznaczników literatury faktu jest to, że przedstawia rzeczywiste zdarzenie, a tu od początku do końca mamy fikcję literacką. To raczej połączenie powieści i książki popularnonaukowej z zakresu historii. Trudno jednoznacznie określić ją gatunkowo, bo w gruncie rzeczy te fabularne i popularnonaukowe wątki bardzo się rozjeżdżają, są wyraźnie oddzielone, tak jakby narrator w fabule uciekał w popularnonaukową dygresję i w pewnym momencie musiał się dyscyplinować, by wrócić do historii karlicy. Na początku trochę mnie denerwowały te przeskoki, ale w pewnym momencie stwierdziłam, że Brzezińska bardziej mnie uwodzi jako historyk popularyzujący tę dziedzinę nauki niż jako pisarka, autorka fabuły. Niemniej jednak zgadzam się, że książka jest godna polecenia.

    1. Janek

      Trzymając się dokładnie tej definicji reportażu na bank trzeba odrzucić Hugo-Badera jako autora tego gatunku. A i Kapuściński będzie budził wątpliwości ;)

  2. Ojj jak jak czekam na tę książkę!

    1. Janek

      Już za chwileczkę, już za momencik :D

  3. Mogłem trzymać się mej zasady nieczytania recenzji przed napisaniem swojej. Moje wnioski i odczucia są niemal takie same. I co ja teraz pocznę? ;)

    1. Janek

      Dasz radę, siądziesz i napiszesz dobry tekst :)

  4. Janku,mam podobnie jak Ty, tzn. gdy jeden z moich ulubionych autorów nagle – po dłuższej przerwie – powraca i to w dodatku w repozytorium innego niz dotychczas gatunu, też zazwczyaj jestem zachwycony :) I tym lepiej, że taka książka bardziej nadaje się na wolna konsumpcję niż na momentalne połknięcie, prawda? Ponadto wysokie oceny każą zapisac mi ten tytuł do notesu ;)

    1. Janek

      Będzie teraz idealny moment, aby przeczytać. Długie jesienne wieczory uzupełnione tą książką i kubkiem z herbata będą z pewnością udane :)

  5. […] książkę dziękuję pani redaktor z Wydawnictwa Literackiego! PPS. O „Córkach” pisał też Janek z Tramwaju nr 4, jego określenie „reportaż jagielloński” uważam za bardzo […]