Adrian (Secrus) 

Potrójny bestseller raz jeszcze, czyli ile prawdy w opinii Oisaja…

troje

Blisko dwa tygodnie temu pojawiła się na naszym blogu opinia Oisaja odnośnie najbardziej oczekiwanej książki maja – „Troje”. Dodać trzeba, że po szeregu pozytywnych recenzji zamieszczanych w Internecie, ta odsłoniła mankamenty bestsellera i w swej bezpośredniości okazała się dość krytyczna. Niemniej dzięki naprawdę przemyślanej promocji książki nie mogła ostudzić czytelniczych oczekiwań, które narastały już od czasu, gdy pojawiały się pierwsze wzmianki o „Trojgu”. Ja również nie dałem się zniechęcić, choć opinia zmusiła do zastanowienia się, czy to na pewno tytuł dla mnie… Teraz, gdy wlałem w siebie całą treść z czarnych kartek, mogę stwierdzić, czy Oisaj aby nie przesadził swoim psioczeniem ;)

„Troje prawdopodobnie będzie świetnie sprzedającą się książką, posiada mnóstwo cech tytułu skazanego na sukces.”

Tak. Będzie, a może nawet już się do tego przymierza. Na sukces skazuje ją oryginalna forma, która przyciąga uwagę, wrażenie tajemnicy budowane jeszcze w trakcie planów wydawniczych, tematyka teorii spiskowych (mnie nie pytajcie, ja fanem nie jestem…), mnogość poruszanych problemów obecnych czasów i coś bardziej przyziemnego – wygląd samej książki, czarne pudło działające na wyobraźnię. Tu Oisaj nie zbłądził.

„Jest lekko napisana, bohaterami są dzieci, zaczyna się w hitchcockowskim stylu, czyli katastrofą, ociera się o tematy zbliżone do seriali Lost, Fringe czy Z archiwum X.”

Na początku był chaos. No, prawie, bo zaraz po katastrofie. W pierwszych rozdziałach wprowadzono za dużo postaci i za dużo narratorów ze zbytnią różnorodnością przekazu – w formie czatu internetowego, nagrań dyktafonem, licznych wywiadów itp. Owszem, takie spiętrzenie skrajnych miejsc i sytuacji wzmaga ciekawość, ale równocześnie rozbudza poczucie przesytu. Oisaj wspomniał, że bohaterami są dzieci – to raczej główna oś fabuły, ale przez większość czasu wydarzenia trafiają do nas z perspektywy dorosłych. A jaka ta perspektywa? No właśnie, jedna i nienaruszalna, a dorosłych dużo…

„Język, przemyślenia i sposób postrzegania świata jak dla mnie bardzo podobny, niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z aktorem gejem z Londynu czy z amerykańską gospodynią z głębokiego południa.”

Nie wiem, czy sam zwróciłbym na to aż tak dużą uwagę, ale Oisaj ma tutaj pełną rację. Próba nadania wrażenia rzeczywistości naprawdę mogłaby się udać w stu procentach, gdyby autorka popracowała nad swoimi postaciami. Jest niestety tak, że o ile różnią się od siebie wiekiem, poglądami i sytuacją, mówią o tym i relacjonują niemal identycznie! Mnie to niedopatrzenie nie przeszkadzało do tego stopnia, by psuć lekturę, zwłaszcza że to literatura wbrew pozorom rozrywkowa i przy tym do granic możliwości „czytadłowa”. Niemniej, problem jest i osobom nastawionym na lepszą strukturę świata może zawadzać. Mój prerecenzent (określony ładnym neologizmem ;p) powiedział, że rozmowy Japończyków przez Internet najbardziej przypadły mu do gustu. Tu też się zgodzę – były ciekawe do tego stopnia, że to na nie czekało się przez większą część lektury (tuż za nimi był gej relacjonujący swoje lęki, babcia cudownie ocalałego dziecka z mężem chorującym na Alzheimera, a potem długo nic… Aż do religijnego bełkotu o spisku, powrocie Czterech Jeźdźców Apokalipsy i czymś jeszcze, co nie porywało ani formą, ani treścią). Język nastolatków momentami trącił sztucznością, ale sposób, w jaki autorka odzwierciedliła rozmowy forumowe i jak sprawnie wplotła w nie uczucia i problemy młodzieży XXI wieku naprawdę zasługuje na pochwałę. Udało się zbudować fajny klimat, który nie opuszcza czytelnika do końca tej wiązki fabularnej.

„Świetnie się czyta, jeśli macie czas to polecam, szybko minie wam wieczór i nic nie pozostawi za sobą.”

Polać mu, bo dobrze gada! Największym mankamentem „Troje” okazuje się coś, co trudno mi jednoznacznie zidentyfikować. Po prostu nic nie wskazuje na to, że tak świetnie zaplanowana opowieść z katastrofami lotniczymi w tle, z przekonującą wizją świata i bardzo dobrym warsztatem autorki (dynamiczne opisy np. z początku książki, o których nie wspomniał Oisaj) może być tak… nijaka? To chyba niefortunne słowo, ale dobrze oddaje moment, w którym opowieść przestaje angażować czytelnika, a ten jeszcze szybciej przewraca kartki, przeglądając książkę niemal pobieżnie. Jest tajemniczo, zagadkowo, ale po pewnym czasie beznamiętnego czytania zdałem sobie sprawę, że zyskujące na szczegółach wnikanie w teorie spiskowe nie wywołuje we mnie większych emocji. Zaczyna doskwierać całe to udawanie, zabawa w realność, której „Troje” niespecjalnie potrzebuje, gdyż samo w sobie naprawdę daje radę. Autorka wykreowała swój świat, alternatywną rzeczywistość, z odczuwalnym zaangażowaniem zaplanowała każde zdarzenie będące wynikiem katastrofy Trojga. Nas zaprosiła do tego świata, starając się wpleść go w normalność i jednocześnie znajdując czytelnikowi wygodne miejsce do obserwowania przebiegu akcji. Poradziła sobie dobrze, a lektura sprawiła mi wiele przyjemności, ale zabrakło czegoś nieokreślonego. Nawet z wkradającym się gdzieniegdzie znudzeniem byłem zaintrygowany tym, jak cała opowieść się rozwinie oraz czym zaskoczy w zakończeniu. Nie zawiodłem się, ale też nie pochłonął mnie świat Sary Lotz.

„Pewnie oberwie mi się od miłośników klimatów apokaliptyczno-spiskowo-tajemniczych, że nie pieję z zachwytu, ale chyba po prostu jestem za stary na takie klimaty…”

I ja nie pieję, a wiek mój do tego idealny. Dodam jeszcze, że ta ocena czytadłowa Oisaja to nawet na 5 się nada, jeżeli lubicie takie klimaty. Sam unikam, a tu byłem zainteresowany i całkiem nieźle się bawiłem. Sprawdźcie sami, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście – oferuje niezobowiązującą i trzymającą w napięciu rozrywkę, a do tego choćby dla samych walorów estetycznych warto mieć „Troje” na półce!

Podsumowanie:
Tytuł: Troje
Autor: Sarah Lotz
Wydawca: Akurat
Moja ocena: 7/10

Powiązane posty

6 Thoughts to “Potrójny bestseller raz jeszcze, czyli ile prawdy w opinii Oisaja…”

  1. Uuuuu… Wewnętrzna konkurencja ;-)
    Swoją drogą, czytałem jak to wszyscy zachwyceni realizmem powieści szukali czy aby ten Czarny Czwartek to tak naprawdę był. Jaka przykrość musiała ich spotkać przy guglaniu, bo Czarny Czwartek, ten prawdziwy, to tak jakoś bardziej dorosłym kojarzy się dość jednoznacznie z 1929 rokiem, a w Polsce to jeszcze z 1970 rokiem. Nie podoba mi, że autorka próbowała przykryć nazwę dość jednoznacznie powiązaną z (tragicznym) wydarzeniem swoją fikcją!

    1. Secrus

      Według mnie sensacyjność Czarnego Czwartku z „Troje” od razu sygnalizuje, że coś tu jest nie tak. Fakt, autorka zadbała o każdy szczegół uwiarygodniający te zdarzenia (dokładne daty, imiona i nazwiska, przywoływanie artykułów z gazet itp.), ale żeby od razu szukać w Internecie ;) By kojarzyć 1929 rok, wystarczyło uważać na lekcjach historii, a 1970 to nam nawet ostatnio przypomniał pan Antoni Krauze w swoim filmie. Cóż, mnie też się to nie spodobało, ale czego się dzisiaj nie wymyśli dla promocji… Niestety.

  2. Ciągle nie jestem przekonana. Są rzeczy, którymi się wszyscy zachwycają, a ja nawet nie chcę po to to sięgnąć (chociażby gra o tron – rzygam już informacjami na temat książki jak i serialu). Zdarzają się głosy rozsądku (tak jak dwie opinie tu), które
    1. obojętnie od tego czy mi się pozycja spodoba czy nie, to nie będę kretynem.
    2. Nie wychwalają książki pod niebiosa
    3. Dobra argumentacja za i przeciw.

    jednak coś nie mogę, jakąś dziwną niechęć czuję do tej książki, pomimo, że okładka wręcz wrzeszczy do mnie: PRZECZYTAJ MNIE!

    1. Secrus

      „Troje” otrzymała chyba znaczna większość blogerów i stąd posypały się recenzje, ruszył boom na ten tytuł, w Internecie zawrzało… Sam, jeśli mam być szczery, otrzymałem paczkę, w ogóle o nią nie prosząc.
      Według mnie przeczytać nie zaszkodzi – lektura mija szybko, a jestem przekonany, że na pewno znajdziesz w książce coś dla siebie.
      A gdyby „Troje” mnie zachwyciła, nie omieszkałbym poświęcić jednego akapiciku, by wychwalić ją pod niebiosa :)

  3. Myślę, że książka znajdzie swoje miejsce na liście 'Sięgnij po mnie!’ jednak aktualnie nie czuję tego magicznego pociągu do takiej tematyki. No cóż, na wszystko przyjdzie pora! Recenzja jak zawsze przyjemna w czytaniu! :)

    1. Secrus

      Jak magiczny pociąg się pojawi, służę użyczeniem :)
      A za ciepłe słowa dziękuję i zachęcam do dalszego odwiedzania nas!

Leave a Comment