Dwanaście pracKomiks 

Dwanaście prac Asteriksa, czyli komiks którego nie było

Znowu chciałem zacząć tekst od dawno dawno temu, ale trochę nie wypada, zacznę zatem od kina.

Choć niektórzy z moich czytelników mogą tego nie pamiętać, to istniał kiedyś świat bez supermarketów, schodów ruchomych i Internetu. To był czas kiedy nie istniały też multipleksy, ale o dziwo nie było już wówczas ma świecie dinozaurów czy mamutów. Wtedy, kiedy szło się do kina, zdarzały się sytuacje, że po dotarciu na miejsce nie było biletów, skończyły się, a następny seans dopiero za dwie godziny. I nie było możliwości iść do innej sali. Udało mi się wtedy oglądnąć wiele cudownych filmów, pierwszym spotkanie ze Star Wars był dla mnie Powrót Jedi, a Indianę Jonesa widziałem w osiedlowym kinie w domu kultury. Wśród tych perełek były też dwie bajki dla dzieci które pamiętam do dziś. Pierwsza to Wielka podróż Bolka i Lolka widziana w Pasażu Bielaka, a druga to Dwanaście prac Asterixa, którą oglądałem w Młodej Gwardii. Dla znających nieco Kraków, to drugie kino mieściło się przy ulicy Lubicz, w miejscu w którym teraz jest klub Ermitaż.

Nie ma komiksu?!

Kiedy w Polsce zaczęły ukazywać się komiksy o przygodach Asteriksa zacząłem je z przyjemnością kupować, to pierwsze spotkanie, filmowe, bardzo mocno mnie zachęciło. Kupowałem i kupowałem, a tego, od którego wszystko się zaczęło nie było. Gdzie do cholery jest te Dwanaście prac? Asterix Gall, którego wersję filmową widziałem jest. Kleopatra? Jest! A Dwanaście prac Asteriksa zaginęło gdzieś w procesie wydawniczym. Nadszedł jednak w końcu moment, kiedy w Internecie można było znaleźć nie tylko informacje techniczne, a mój angielski pozwolił na poszukiwania. Okazało się wtedy, że komiksu, w którym Galowie stali się bliscy półbogom po prosu nie ma, nigdy nie istniał.

Po latach czekanie

Dwanaście prac Asteriksa w końcu jednak się ukazało, nawet w naszym kraju można było je już kupić od jakiegoś czasu, ale ja się bałem. Nie wiedziałem co mnie czeka, nie chciałem niszczyć dziecięcych wspomnień. Złamałem się dopiero teraz, przy wznowieniu i nie żałuję. Tak naprawdę mamy do czynienia z książka, wydaną w formacie komiksu, tak, aby pasowała do reszty. Fabularnie opowiadana historia niczym istotnym się nie rożni od dimu, to dokładnie to, co już mieliśmy okazję oglądać. Asteriks i Obeliks muszą wykonać dwanaście prac zleconych przez Juliusza Cezara. Tylko wtedy uzna ich za równych bogom i w końcu pozwoli, aby niewielka wioska w Armoryce mogła spokojnie trwać.

Straszne wyzwania

Nie będę opisywał dokładnie z kim przyszło się spotkać naszym bohaterom, ale trzeba przyznać, że pomysłowość Goscinnego, który był scenarzystą filmu jest ogromna. Spotykamy nie tylko mieszkańców imperium rzymskiego, nie tylko zadania wymagające fizycznie będą stanowiły nie lada wyzwanie. Nie tylko siła Obeliksa i napój magiczny się przydadzą, potrzebny będzie także spryt Asteriksa. Tam gdzie spryt i siła nie będą mogły dać sobie rady pomocny okaże się pragmatyzm i łakomstwo!, Tak, Obeliks w końcu będzie prawie najedzony, jego apetyt stanie się tym, co uratuje Galię aż dwa razy!

Rysunkowa przyjemność

No dobra, ale skąd rysunki? Czy zostały przygotowane specjalnie do książki? Uderzo stworzył je tylko po to? Sam autor wyjaśniając w przedmowie kulisy powstania filmu opowiada skąd się wzięły. To przygotowane dla animatorów plansze na podstawie których powstawał film, to oryginale dzieła Uderzo z okresu, kiedy był w najlepszej formie. Ogląda się je z prawdziwą przyjemnością, a lektura przez to dostarcza jeszcze więcej frajdy. Pozwolę sobie jeszcze wrzucić małą ciekawostkę, film powstał w studiu Idefix, kojarzycie te nazwę?

Czytanie z dzieckiem

Kiedy w domu pojawił się ten książko-komiks natychmiast został zaanektowany przez Młodego Młodszego, zabrał i nie oddał przez dłuższą chwilę. Dopiero kiedy obiecałem, że zabiorę książkę tylko na chwilę i oddam, tak, aby mógł pokazać ją kolegom, to pozwolił mi zabrać i przeczytać. Po oddaniu wyoglądał go na wszystkie strony i czytamy wieczorami, kolejne pokolenie złapało bakcyla tego najpopularniejszego francuskiego bohatera komiksowego, chyba jedynego, który doczekał się swojego parku rozrywki.

Mały zgrzyt

Na koniec mała uwaga dotycząca tłumaczenia. Jakoś bardziej podoba mi się określenie Dom, który Czyni Szalonym, niż użyte tym razem Dom Doprowadzający do Szału, ale to możne kwestia filmowych wspomnień.

Podsumowanie:

Tytuł: Dwanaście prac Asteriksa
Scenariusz: René Goscinny
Rysunki: Uderzo
Tłumaczenie: Marek Puszczewicz
Wydawca: Egmont
Do tramwaju: choć to nie komiks, to jednak lepiej w domu
Ocena czytadłowa: 5/6
Ocena rysunkowa: 5/6

Powiązane posty

4 Thoughts to “Dwanaście prac Asteriksa, czyli komiks którego nie było”

  1. Zdarzały się i sytuacje, że trzeba było kupować bilety z wyprzedzeniem i to czekając w dłuuuuugiej kolejce. Pamiętam szał przed premierą Titanica. Szedłem kilka dni po premierze, ale i tak po długim czekaniu dostałem bilet na dwa seanse później i to na strasznie kiepskie miejsce.

    1. Janek

      Takie w drugim rzędzie, gdzie oczy się miało za uszami podczas oglądania ;)
      Istniała też wtedy instytucja tak zwanych koników, którzy odsprzedawali dobre miejsca pobierając całkiem spora marżę ;)

  2. Ola

    Mam ten komiks w domu :) Wydawałoby się, że Asterix i Obeliks nie wygraa z grami komputerowymi, a tu proszę ;)

    1. Janek

      Jest też całkiem fajna gra :)

Leave a Comment