SambreKomiks 

Sambre, czyli rozdwojenie czytelnika

Mam absolutne rozdwojenie po lekturze Sambre . Z jednej strony jest w tym komiksie coś, co fascynuje, przyciąga czytelnika. Z drugiej strony jednak, albo jest on zbyt przekombinowany, albo ja go nie rozumiem. niestety tego drugiego jest więcej.

A szkoda, bo Sambre to komiks wręcz legendarny. Pierwszy raz pojawił się w Polsce w 2006 w serii Mistrzowie komiksu. Wkrótce jedynym miejscem gdzie był dostępny były serwisy aukcyjne, a kwota za jaką można go było kupić była dość spora. Właśnie go skończyłem i niespecjalnie mnie porwał.

Obyczaj czy mistyka?

Dostaliśmy od autora, Bernarda Yslaire, przedziwny koktajl opowieści obyczajowej, pasującej mi nieco stylistyką do powieści wiktoriańskiej, z mistycyzmem ocierającym się o religijne traktaty. Przynajmniej takie wrażenie odniosłem po pierwszych dwóch tomach. Później to bardziej opowieść historyczna przywołująca paryskie wydarzenia z lutego 1848 roku. To wszystko jest tłem dla miłości Bernarda Sambre i Julii o czerwonych oczach. Nie ulega wątpliwości, że to para piekielnie zafascynowana sobą, ale pozbawiona szans na szczęśliwy związek. Zbyt różni, a jednocześnie zbyt sobie bliscy. Zafascynowani sobą, ale rozdzieleni przez okoliczności. No i te czerwone oczy. Czymże one są i jaki ma z tym związek tajemnicza księga pod tytułem „Wojna oczu”?

Trochę tak, trochę nie

Owszem, przez pierwsze trzy tomy seria ma w sobie coś co fascynuje, zaciekawia i wciąga, ale na koniec okazuje się być pustą wydmuszką. Przez cały czas mamy wrażenie, że zaraz coś się wydarzy. Zwłaszcza pierwszy epizod daje nadzieję na więcej. Niestety reszta okazuje się być czekaniem na to coś, na zwieńczenie, które nie nadchodzi. Opowieść o walce ludu Paryża o wolność, machinacje po jednej i drugiej stronie okazały się trochę opowieścią o niczym, a bohaterowie z każdą kolejna kartą stawali się bardziej irytujący. Tak naprawdę to chyba komiks wyłącznie dla ludzi kochających pewien koktajl szaleństwa i mistycyzmu jaki ma w sobie nasz polski romantyzm. Ten specjalny szaleńczy rys, to zupełnie dla mnie niezrozumiale uniesienie. Ja dla Sambre chyba jestem zbyt pozytywistyczny i przyziemny.

Podsumowanie

Sambre to na pewno nie jest lektura dla każdego. Z całą pewnością znajdą się czytelnicy zachwyceni, nie przeczę. Będzie jednak też sporo zawiedzionych głosów. Jestem w stanie zrozumieć powodzenie tej serii w krajach frankofońskich, ale czy odniesie u nas równie wielki sukces? Nie byłbym przekonany.
Jeszcze słowo o rysunkach. Bardzo podoba mi się w komiksie operowanie kolorami. Brązy, świetne wykorzystanie czerwieni jako elementu przykuwającego uwagę czytelnika. To naprawdę bardzo dobry pomysł. Niestety same grafiki wypadają dość przeciętnie, są niezłe, ale tylko kolor „robi robotę”. Do zastanowienia przed zakupem.

Info

Tytuł: Sambre
Rysunki i scenariusz:  Bernard Yslaire
Współpraca: Balac
Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
Wydawca: Egmont
Do tramwaju: komiksów nie czytamy w tramwaju :)

Powiązane posty

One Thought to “Sambre, czyli rozdwojenie czytelnika”

  1. […] Sambre to w kolejności tworzenia pierwszy komiks opowiadający historię francuskiej rodziny arystokratów nazwiskiem Sambre. Uznany za arcydzieło zupełnie mnie nie zachwycił. Wojna Sambre’ów: Maksym i Konstancja to natomiast album zawierający tomy, które powstały jako ostatnie i moim zdaniem są zdecydowanie lepsze. […]

Leave a Comment