Adrian (Secrus) Z zakurzonej półki 

[Z zakurzonej półki] „Wilk stepowy” – Tylko dla obłąkanych…

wilk_stepowyOstatnio coraz częściej sięgam po książki, które wpływają na mnie do tego stopnia, że nie wiem, jak o nich pisać. Zasiadam do pustej kartki z garścią notatek i wciąż nieopisanymi wrażeniami w głowie, a każda próba odpowiedniego rozpoczęcia recenzji kończy się głębokim zamyśleniem. Wiem, co chciałbym przekazać, oraz jakich słów użyć, ale próba odpowiedniego wprowadzenia w lekturę niemal zawsze okazuje się banałem. Z różnych stron dobiegają podpowiedzi, lecz żadna nie jest satysfakcjonująca. Może w mojej duszy toczy się walka tysiąca twarzy, miliona wcieleń, wśród których chowa się wilk stepowy? Próżna nadzieja, zacznę od środka i w środku pozostanę – nieskładnym wirze asocjacji, pokrętnym słowotoku, ale prosto z serca.

Książka Hermanna Hessego jest bogatym, psychoanalitycznym rozmyślaniem o egzystencjalnych rozterkach Harry’ego Hallera – uczonego o rozdwojonej osobowości (siebie oraz wilka stepowego), który swym eskapistycznym zachowaniem i nieprzystosowaniem do mieszczańskiego stylu życia jawi się czytelnikowi jako postać wyjątkowo tajemnicza, bohater z problemami, jakich nie można rozwiązać, ale można je zgłębić w pasjonującej podróży ku ludzkiej psychice. Ponaddwudziestostronicowa przedmowa pokazuje Hallera z dystansu – słowa wstępu należą do siostrzeńca gospodyni, u której bohater wynajmuje mieszkanie. Baczne obserwacje tego dziwnego człowieka są znakomitym preludium, które bez reszty mnie zaintrygowało i skłoniło w stronę fascynacji postacią wilka stepowego. Autor nie każe długo czekać na dalszy rozwój wypadków: po zarysowującej tajemnicę przedmowie pora na jej rozwinięcie; Haller znika bez śladu, pozostawiając po sobie notatki okraszone hasłem „tylko dla obłąkanych”. Wiemy, że prowadził żywot samobójcy, ale czy faktycznie z sobą skończył? Co kryło się za niedostępną powłoką rozpaczy, żalu i samotności, co czuł ten smutny człowiek i jakie niewyobrażalne zdarzenia kazały mu zniknąć?

Wilk stepowy to opowieść o samotnym wrogu drobnomieszczańskiego świata, upajającym się takową powierzchownością; małymi przyjemnościami, których łaknie, choć ma je za nic. To duchowe majaki zagubionego protagonisty będącego literackim wcieleniem samego autora, wrzuconego w świat połowicznie fantastyczny. Jako jedna z ważniejszych książek XX wieku, dzieło Hessego reprezentuje niemiecki, oświeceniowy jeszcze gatunek o nazwie bildungsroman – powieść o formowaniu. Bierze za cel problem rozwijania się osobowości bohatera w założeniach młodego, dojrzewającego, tutaj jednak w podeszłym wieku. Tematy Wilka stepowego można by mnożyć jeszcze długo, ale suche, intelektualne wstawki raczej zniechęcają do sięgnięcia po książkę. Jasne, że tytuł, jako powieść egzystencjalna, jest trudny w odbiorze, ale słowa Hessego płyną, a my w tej harmonijnej toni czujemy się swobodnie, chcemy płynąć wraz z nią. Ile ma do zaoferowania niepodzielone na rozdziały rozmyślanie z fabularną otoczką? Zależy, ale takie jak to – barwne, szczere i, co dla mnie najważniejsze, słuszne w każdym najgłębszym szczególe – wielość niepozbawioną granic.

Od pierwszych stron zastanawia hipnotyzujący, mistyczny, lecz także mocno sensualny styl pisania, który potem osiąga kolejne niesamowite rejestry. Niezwykle łatwo znaleźć się pod wpływem słów Hessego. Mam wrażenie, że Wilk stepowy w dorobku wielu losowych autorów stanowiłby ich opus magnum. Każda kolejna obserwacja charakteru Hallera, namiastki wilka w jego zachowaniu i fizjonomii, dostarcza w poetycki sposób tylu znaków, tylu poszlak składających się na portret psychologiczny bohatera, że książkę powinno się dawkować, by mieć czas na analizę następujących po sobie fragmentów i warstw. Autor zaskakuje głębią przekazu, szczegółami każdej, spisanej niby z rozpędu, emocji znaczącej twarz postaci. Nie wiem, skąd tak silna więź wytworzyła się między moim umysłem a słowami Hessego, może stąd, że odnoszę treść do zdarzeń, które do mnie trafiają, że widzę w tym prawdę, jakiej pośrednio doświadczyłem lub której pozwolono mi zaledwie dotknąć. Może pojawia się tutaj ta trywialna zależność, że chęć rozumienia Wilka stepowego determinuje realizację tej chęci – w sposób własny, indywidualny, ale prawidłowy jak każdy inny. Miło zdać sobie sprawę, że podczas lektury jest się w innym świecie – świecie egzystencjalnych przemyśleń, pokaźnego labiryntu znaczeń Hessego, który można przemierzać nie tylko w prawo i w lewo, do przodu, w tył, ale też na skos, a nawet do głębi i pod gwiazdy.

Harry Haller w kluczowym momencie fabuły wraca do swojego mieszkania, by tam chwycić brzytwę i skończyć swoje marne życie. Po drodze wstępuje jednak do restauracji, gdzie pewna kobieta pokazuje mu sens, którego dotychczas nie dostrzegał. Obcowanie z nią, mistyczne dyskusje przemawiające do bohatera, jakby ten rozmawiał z jednym ze swoich wcieleń, wreszcie podróż do świata jazzu, tańca, zabaw i cielesnych uniesień, powodują w czytelniku przemożną chęć poddania się tym wizjom. W pewnej chwili przoduje muzyka i jej teoria, rozmyślania o pięknie dźwięków, a mądra rozprawa na temat wyższości klasyki nad jazzem utrzymuje się przez kilkadziesiąt stron, tuż obok warstwy zdarzeniowej. I da się w tym zatopić, zapominając o rzeczywistości. Następnie autor szkicuje przepastny świat artystyczny, salony, awangardowe towarzystwo, które do tej pory było Hallerowi obce. Bohater wpada w sidła młodego, celebrującego każdą radosną chwilę towarzystwa. Poznaje wszelkie rozkosze, uzależniania – pojawiają się narkotyki, a mnie wydawało się, jakby sposób pisania autora o tych sprawach przypominał właśnie narkotyczne wizje, malowane cudownym językiem halucynacje. Pamiętacie bal u Wolanda? No to wiedzcie, że Hesse ma swój własny i wcale nie gorszy. W kulminacyjnym momencie powieści autor raczy nas hipnotyczną, szatańską imprezą, a ja, gdy przerwałem lekturę późną nocą, z na wpół zamkniętymi oczami, mając za sobą sceny z tego osobliwego balu, zapadłem w sen i śniłem prawdziwie abstrakcyjnie, ani na chwilę nie opuszczając balu – tak, jak chciałby tego Hermann Hesse.

W jednej z internetowych opinii ktoś zadał bardzo zasadne pytanie: Jak można tak pisać? No właśnie, JAK? Praca Gabrieli Mycielskiej, która przełożyła Wilka stepowego, zasługuje na wszelkie literackie laury. Ani na moment nie umyka porażająca atmosfera intelektualnych rozważań autora, który stąpa po wyboistej drodze i czyni to z niezachwianą gracją. Czy jednak książka przemówi do przeciętnego czytelnika? Nie obiecuję, raczej trzeba lubić literaturę, która wymaga wiele, choć patrząc na to, ile daje, to zaledwie drobinka. Ja uświadomiłem sobie, że mimo filozoficznych fragmentów i ukrytych znaczeń, Hessego można czytać… lekko – jeśli się oczywiście chce. Jeżeli nie przeraża was temat, chcecie przeżyć fascynującą, nie do końca opartą na fabule podróż, a w otoczeniu surrealistycznych wizji i onirycznego klimatu czujecie się dobrze, czytajcie śmiało tę monumentalną, choć skromną objętościowo klasykę. Niezwykle wyrafinowana, poważna, ale też gorzko ironiczna powieść, którą bez przeszkód odniesiecie do problemów współczesności. To skarb dla introwertyków, dla myślicieli, a przede wszystkim dla ludzi, którzy potrafią się wcielać. Książka godna wielu powrotów i nowych odczytań. Arcydzieło!

Podsumowanie:
Tytuł:
Wilk Stepowy
Autor: Hermann Hesse
Wydawca: Porozumienie wydawców 2001 – Kanon na koniec wieku (premiera: 1927)
Moja ocena: 9+/10

Powiązane posty

21 Thoughts to “[Z zakurzonej półki] „Wilk stepowy” – Tylko dla obłąkanych…”

  1. Kolejna pozycja do wydłużającej się kolejki „muszę przeczytać”…

    1. Secrus

      Która to kolejka charakteryzuje się tym, że za 20-30 lat będzie równie długa, jeśli nie jeszcze dłuższa :) W tym wypadku szczególnie polecam – dobrze przeczytać teraz, by za rok wrócić już z pewnymi wrażeniami i zbudować je na nowo.

  2. Piękny wpis (kolejny). Gratuluję. Zabrałeś się za nie byle jaką powieść. „Wilk… ” to marzenie.
    Tylko tak sobie myślę, że to lektura nie dla każdego. Nie oszukujmy się, czytadło, albo nawet lekka acz poważna to ona nie jest.
    Bezsprzecznie arcydzieło, ale nie takie z gatunku „bo krytycy tak powiedzieli”, tylko takie prawdziwe!
    Dzięki za przypomnienie, czas wrócić do niej :-)

    1. Tak mi się skojarzyło. Widziałeś film? Tam gra Max von Sydow, może być niezły.

    2. Secrus

      Pięknie dziękuję, przemiło jest wiedzieć, że tekst do kogoś trafił ;)

      Napisałem co prawda w recenzji, że „Wilka stepowego” czyta się lekko, ale muszę uściślić – tylko wtedy, gdy zaakceptuje się warstwę znaczeniową, gdy w jakiś sposób przyjmie się zasady proponowane przez Hessego. Bo o ile temat nie ułatwia, o tyle język jest tak plastyczny, że pozwala przemykać między zdaniami ze specyficzną lekkością. Inna kwestia, czy z takiego beztroskiego czytania wyniesie się wiele :)
      A prawdziwość „Wilka…” jako arcydzieła popieram w pełni. Tylko znów – to lektura nie dla każdego, ale też, na szczęście, nie tylko dla krytyków, by mieli się nad czym rozpływać. Dawno żadna klasyczna i trudna literatura nie ujęła mnie tak po prostu, naturalnie i od pierwszych stron. Często pojawia się myśl: „no, ale to jednak klasyk, trzeba docenić” i choć w małym stopniu, podświadomie, przyjmuje się wielkość danej powieści. Tutaj nie było mowy o żadnych umowach z historią i krytyką, zakochałem się w „Wilku stepowym” bezinteresownie.

      Filmu jeszcze nie oglądałem, ale boję się, że powieść Hessego jest nieprzekładalna (choć von Sydow nastraja bardzo, bardzo pozytywnie – gdyby jeszcze grał Hallera np. pod skrzydłami Bergmana…). Co ciekawe, reżyserem jest facet, który nie zrealizował poza „Wilkiem stepowym” żadnego innego filmu, jedynie napisał kilka scenariuszy, m.in. do – uwaga! – „Ulyssesa” z 1967 roku. Aż muszę zapytać: artystyczny masochista jakiś? :)

  3. Gdy byłam licealistką próbowałam się zmierzyć z tą lekturą, ale niestety wtedy poległam. Od tamtej pory obiecuję sobie, że kiedyś do niej powrócę…

    1. Secrus

      Życzę znalezienia dobrego czasu na nią ;)

  4. Ukochana powieść mojej Mamy :D Jak tylko dorosłam na tyle, żeby zrozumieć – od razu podsunęła mi pod nos i chociaż moją ulubioną powieścią się nie stała, to zgadzam się całkowicie – Arcydzieło :) przez wielkie „A”. Muszę przeczytać raz jeszcze…

    1. Secrus

      Warto słuchać mam :) A „Wilk stepowy” to powieść kompletna i zdecydowanie jedna z tych wyjątkowych, które stworzono po to, by nie kończyć ich poznawania po pierwszym podejściu.

  5. „Wilk stepowy” dobry jest, ale jednak „Siddhartha” czy „Gra szklanych paciorków” bardziej do mnie przemawiają. Podobnie zresztą jak „Narcyz i Złotousty”. Hesse pisał świetnie, właśnie mam się zamiar zabrać do wydanej niedawno biografii, ale nie wiem kiedy się uda, bo czasu wciąż brak a cegła straszna.
    Tekst o książce zaś dobry jak zawsze.

    1. Secrus

      Dziękuję i cieszę się, że recenzja przypadła do gustu ;)
      Ja też bym się połasił na tę biografię, ale cegłowatość robi swoje i poczekam na jakąś opinię – czy naprawdę warto i czy to pozycja koniecznie obowiązkowa. A do tego czasu następną powieścią Hessego, po którą sięgnę, będzie „Siddhartha” i liczę na równie silne wrażenia, jakie towarzyszyły mi przy „Wilku stepowym”.

  6. Och, przypomniałeś mi. Czytałam to dawno temu, jak GW wypuściła to w serii klasyki czy podobnej. Blisko dziesięć lat temu. Spisałam wrażenia tu – http://mcagnes.blogspot.com/2009/06/wilk-stepowy-herman-hesse.html

    Ciekawe, jak bym go odebrała teraz… ale nie, nie wracam, na razie nie. Nie odczuwam takiej potrzeby.

    1. Secrus

      Krótko, ale bardzo trafnie. Pod ostatnim akapitem podpisuję się każdą kończyną! Na szczęście ja żadnego fragmentu nie czytałem z trudem – od razu wchłonął mnie ten osobliwy, psychologiczny świat Hessego. „Wilka stepowego” powtarzać warto, więc gdy tylko przyjdzie taka chęć, nie wolno jej odpędzać, ale poddać się i przypomnieć sobie tę opowieść ;)

      1. Cały czas jest na półce :) Więc niech czeka na swój czas.

  7. […] Wilk stepowy Nie wiem, skąd tak silna więź wytworzyła się między moim umysłem a słowami Hessego, może […]

  8. Aine

    Piszesz, że miło, że tekst do kogoś trafił. Drogi Secrusie, wygląda na to, że służy do wygrywania konkursów!
    Ewelina wyczaiła na swoim blogu, że jedno ze zgłoszeń coś jej przypomina:

    http://czytelnicza-dusza.blogspot.com/2015/05/wielki-urodzinowy-konkurs-u-ejotka-do.html

    A ja znalazłam tutaj:
    https://www.facebook.com/1562763663940646/photos/a.1565776396972706.1073741828.1562763663940646/1583491941867818/?type=1&theater

    No chyba, że masz jeszcze kilka wcieleń :-)

    1. Janek

      Może Alina splagiatowała Piotra? ;)

    2. Secrus

      Nie wierzę, jestem plagiatowany! Mogę umierać :) A tak poważnie, to dziękuję za informację i interwencję – tamta pani chyba jednak konkursu nie wygra. Choć ja nie odmawiam jej dobrego gustu… wybrała świetne zdania :D

      Wcieleń mam mnóstwo, jak wilk stepowy, ale jeszcze nie odkryłem w sobie ich wszystkich. Co jest nie tak w tym facebookowym linku? Bo czytam, czytam i nie widzę :(

      1. Nie widzisz, bo ktoś już usnął odpowiedni komentarz :) Janek jeszcze zdążył przeczytać. Niejaki pan Piotr wygrał książkę, rekomendując Wilka stepowego na majówkę Twoimi słowami.

        1. Secrus

          No proszę… i w takim przypadku powoli przechodzi ochota na żarty. Najgorsze jest to, że nijak nie da się śledzić dalszego życia tekstów publikowanych na blogach, a co mniej kreatywni internauci korzystają z nich jak ze swojego. Dobrze, że czasem udaje się to wychwycić, jak np. u Ejotka.

          Swoją drogą, co też ludziom przychodzi do głowy, żeby „Wilka stepowego” na majówkę polecać… niczego lżejszego na ciepłe, upragnione wolne dni nie ma? ;)

  9. […] coś bardziej klasycznego – Wilk stepowy (któremu wyrazy uznania składałem po raz pierwszy TUTAJ, potem jeszcze co najmniej kilkakrotnie). Gdy przygotowywałem sobie listę tytułów do tego […]