Miasto po burzy pachnie… zaskakująco
Zapach miasta po burzy Olgierda Świerzewskiego trafił do mnie dość przypadkowo. Kiedy zobaczyłem jaka gruba jest ta książka, to troszkę się przeraziłem, jeszcze bardziej zacząłem się martwić, kiedy pierwsze 60 stron czytałem chyba z 10 dni. Zupełnie nie moglem „wejść” w klimat, zrobiłem sobie przerwę na dwa inne tytuły i nagle coś zagrało. Kolejne prawie 700 stron poszło błyskawicznie i jestem przekonany, że w Polsce pojawił się kolejny świetny pisarz.
Książka Świerzewskiego to opowieść o rywalizacji dwóch mistrzów szachowych Olega Antonowa i Anatolija Romancewa. To historia porywającej rywalizacji, która dotyczy nie tylko planszy pełnej czarnych i białych figur, ale także stylu życia i pewnej pięknej kobiety. Jeden to spokój i opanowanie, drugi to emocje i błyskotliwy chaos, jeden to człowiek uznawany za symbol komunistycznego „betonu”, drugi to postać utożsamiana z pieriestrojką, jeden z nich decyduje się na ucieczkę zza żelaznej kurtyny, drugi zostaje w Rosji. Który jest który musicie przekonać się sami.
O fabule nie chciałbym pisać zbyt wiele, bo trudną ją przedstawić w tak notce, a przy dłuższej w moim wykonaniu byście zaczęli ziewać. Powiem natomiast jedno, mimo na pozór nudnego tematu jakim na pierwszy rzut oka wydają się szachy książka jest bardzo dynamiczna, a rywalizacja dwóch arcymistrzów wręcz mordercza.
Po tych nieszczęsnych 60 stronach książka pędzi galopem, przenosimy się wraz z bohaterami w bardzo wiele różnych miejsc na kuli ziemskiej, nie tylko Rosja jest polem ich zmagań. Do całej pierwszej połowy historii nie mam najmniejszych zastrzeżeń, ciekawa opowieść, znakomicie odmalowane tło i chylące się ku upadkowi radzieckie imperium. Nie zgadzam się także z zarzutem przeczytanym w jednej recenzji, że to niemożliwe, aby wszyscy cytowali Majakowskiego i zachwycali się Rachmaninowem. Wydaje mi się, że elita intelektualna, jaką niewątpliwie są szachiści na tak wysokim poziomie, ma pełne prawo do takich zachowań i nie wydało mi się to sztuczne.
W drugiej połowie książki nadal jest nieźle, ale kiedy autor zaczyna więcej pisać o uczuciach i o emocjach związanych z miłością to w opowieść wkradł się chaos. Te momenty, w których pisze o turniejach, o przygotowaniach do nich nadal są znakomite, natomiast relacje Antonowa, Romancewa i kobiety, która w pewien sposób ich łączy wydają mi się albo za płytkie, albo zbyt rozedrgane i nieuporządkowane. Owszem może ma to związek z osobowością Antonowa i jego wybranki, ale jakoś do mnie nie przemawia.
Drugą rzeczą której w tej książce nie kupiłem to alkoholik, który po wyjściu z nałogu jest w stanie pić tylko okazjonalnie. Za każdym razem kiedy mam okazję spotkać się z osobą, która wyszła z takiego nałogu to jest to ktoś będący całkowitym abstynentem. No chyba, że geniusz szachowy, którym niewątpliwie jest jeden z bohaterów nigdy alkoholikiem w rozumieniu autora nie był, a tylko mężczyzną topiącym swoje smutki w wódce. Tak więc mamy wolno rozkręcający się początek, świetną pierwszą połowę, trochę zbyt chaotyczną drugą i genialne, zupełnie niejednoznaczne zakończenie.
Co prawda znam się tylko na czytaniu książek, a pisanie czegoś dłuższego niż trzy tysiące znaków budzi mój strach, ale pozwolę sobie napisać, że Świerzewski wydałby jako debiut książkę kompletną, gdyby odrobinę skrócił Zapach, albo gdyby potrafił lepiej uporządkować wątek miłosny. A tak dostaliśmy książkę „tylko” dobrą, świadczącą jednak o ogromnym potencjale tego pisarza. Panie Olgierdzie poproszę o więcej.
Informacja tramwajowa
Książka jest niezła, jednak zabierać jej do tramwaju nie polecam, no chyba że w wersji elektronicznej, jeśli taka się pojawi. Jest ona po prostu za gruba. Ponad 700 stron formatu B5 będzie ciężarem dla każdej kobiecej torebki i większości męskich teczek czy plecaków. Czytajcie spokojnie w domu, warto.
„…Kocham zapach miasta po burzy. Wszystko jest wówczas takie świeże, oczyszczone, obmyte z grzechu. To daje nadzieję…”
Podsumowanie:
Tytuł: Zapach miasta po burzy
Autor: Olgierd Świerzewski
Tytuł: Zapach miasta po burzy
Autor: Olgierd Świerzewski
Wydawca: Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA
Do tramwaju: nie bierzcie, za wielka i za ciężka
Do tramwaju: nie bierzcie, za wielka i za ciężka
Ocena czytadłowa: 4/6
Ocena bezludnowyspowa: 4+/6
Początek faktycznie nieco zniechęcający, ale za to potem… miodzio :)
Chociaż muszę przyznać (może to dlatego, że patrzę na książkę z mocno babskiego puntu widzenia), że lepiej czytało mi się o relacjach Antonowa z kobietami niż o turniejach :)
A mnie ten wątek akurat irytował, ale rozumiem, że mógł się podobać płci pięknej :)
A mnie ten wątek akurat irytował, ale rozumiem, że mógł się podobać płci pięknej :)
Już dawno nie zachęciłeś mnie do przeczytania jakiejś książki tak, jak tutaj :-) Ostatnio wprawdzie znielubiłam grube powieści, ale chyba przymknę oko na opasłość, ze względu na wzmiankę o genialnym i niejednoznacznym zakończeniu…
Niektórzy pewnie powiedzą, że przesadziłem z genialnością, ale na pewno jest niejednoznaczne i dla mnie zaskakujące.
Mnie zachęca sam tytuł, bo uwielbiam ozonowy zapach miasta po burzy, ale jak się ma tytuł do zawartości?
Myślę, że jednak nie jestem jeszcze na tyle dojrzałym czytelnikiem, żeby ta lektura mogła sprawić mi przyjemność. Niemniej odnotuję ją w pamięci, może jak „dorosnę” to po nią sięgnę ;)
Ozonowego zapachu za wiele nie ma, raczej dotyczy oczyszczenia, odcięcia się od niepowodzeń z przeszłości.
Ozonowego zapachu za wiele nie ma, raczej dotyczy oczyszczenia, odcięcia się od niepowodzeń z przeszłości.
[…] zapewniamy, że i w czerwcu nie spuścimy z tonu. Oisaj wyczerpująco wypowiedział się na temat „Zapachu miasta po burzy”, weneckiego kryminału „Morze nieszczęść”, prawdopodobnie ostatniej dla Niego […]
[…] Znaku wygrałem w merlin.pl, recenzja książki Zapach miasta po burzy zajęła u nich drugie miejsce w konkursie na recenzję miesiąca, w innym przypadku Katarzyna […]