Adrian (Secrus) 

„Niewidzialna korona” – Tron polski w śniegu i krwi

koronaAdaptując na grunt literatury historyczno-fantastycznej najsłynniejsze słowa Alfreda Hitchcocka, można rzec, że powieść z tego gatunku powinna zacząć się od królobójstwa, potem zaś pompować napięcie nieprzerwanym rytmem. Idąc tym tropem, winna pochłaniać czytelnika wielowątkową fabułą, co rusz stwarzać mu powody do zachwytu, obdarzać niebanalnymi bohaterami, których mógłby mianować swymi najwierniejszymi przyjaciółmi lub najplugawszymi wrogami. I jeszcze więcej: jeśli do tego autor zaszczepi w opowieści pierwiastek pożyteczności, przenosząc z gracją skomplikowany okres historii w rejony przychylne powszechnemu odbiorcy lub wykopując z otchłani przeszłości rzadkie ciekawostki, niech będzie poczytny przez lata! Bo rzadko zdarza się, by recenzję móc opatrzyć tak górnolotnym wstępem i śmiało przy tym rzec: tak, to tu faktycznie pasuje.  A jednak, zapraszam na spis wrażeń sporządzony po lekturze nowej książki Elżbiety Cherezińskiej – „Niewidzialnej korony”.

Król umiera. Nie ze starości, we własnej komnacie, pod jedwabną pościelą, ale jako ofiara brutalnego zamachu, morderstwa dokonanego bez skrupułów. Tron Królestwa Polskiego znów zostaje pusty, a wieść o tym obiega średniowieczny świat. Nie pomogły lata walki o zjednoczenie z „Korony śniegu i krwi”, bowiem państwo pod rządami jednego człowieka przetrwało zaledwie ponad pół roku. Myślę, że samego wejścia w opowieść nikt nie wymyśliłby lepiej niż matka Historia. Okoliczności są niewyjaśnione, a sąsiedzi z coraz większą śmiałością zaczynają napierać na ogarnięty bezkrólewiem naród. Potrzeba siły, zdecydowania, nieustępliwych charakterów gotowych ponownie spoić to, co rozerwane. Na polskich ziemiach rezydują jednak skrajni w interesach książęta, duchowieństwo miast pojednania szuka korzyści, a znamienite rody spychają się nawzajem ze ścieżki prowadzącej do władzy. Nie masz pokoju w Królestwie Polskim, nie masz nadziei na prawość i zgodę.

Dość jednak utyskiwań na kondycję rozbitego państwa, bo przed nami 10 rozdziałów – każdy poświęcony kolejnemu Roku Pańskiemu z lat 1296-1306 – skupiających całe pokłady intryg wokół wakujących tronów, niepewnych koron pochłaniających uwagę czytelnika. Cóż to dekada? – ktoś zapyta. Tymczasem okres rozbicia dzielnicowego obfitował w politykę uprawianą w wielu ośrodkach przez mnóstwo ludzi i właśnie to zagadnienie bezbłędnie pokazano w książce. Akcja dzieje się w różnych miejscach, w ciągu jednego rozdziału kilkakrotnie powraca do cząstek fabularnych już wspominanych, dodając stopniowo nowe, nie mniej ciekawe postaci. Świetnie rozpisano charaktery królów i książąt, przez co trudno mówić o bezwzględnie jedynym pierwszym planie. Zgoda, prymat należy się Małemu Księciu Kujaw – Władysławowi zwanemu Karłem (choć powszechnie znanemu pod innym przydomkiem…), ale jego interesy, mimo iż najsilniej eksponowane przez Elżbietę Cherezińską, ani trochę nie umniejszają ważności pozostałych wątków. Łącząc historycznym spoiwem fabularne ośrodki akcji, autorka stworzyła epicką opowieść, której brawurowość dorównuje tym największym.

„Niewidzialna korona” to oprócz rzetelnej wykładni rozbicia dzielnicowego także literatura fantastyczna, dość oszczędna, ale godna odnotowania. Począwszy od postaci nieomylnych skrytobójców, poprzez ożywiane w rodowych herbach zwierzęta i ludowe słowiańskie obrządki, a kończąc na… smoczej tematyce, książka wprowadza w magiczny i tajemniczy świat średniowiecznej Polski. Przez większość powieści to jedynie smaczki, których nie uważałem za specjalnie potrzebne – nie należały też do najciekawszych fragmentów – ale w końcowych rozdziałach przybierają na sile i odgrywają znaczniejszą rolę. Magia zaczyna przeważać, coraz więcej faktów historycznych łączy się z niesamowitymi przypadkami. Na szczęście autorka postarała się o to, by stąpać po tym grząskim gruncie z rozwagą i potraktować cudowne elementy z głową, nie dając się ponieść fantazji. Ja jednak sądzę, że gdyby „Niewidzialna korona” napisana była tak, jak teraz, i sprowadzona do literatury typowo historycznej, nie straciłaby nic ze swojego uroku, a może nawet zyskałaby w oczach bardziej konserwatywnych odbiorców? Niemniej praw, jakimi rządzi się beletrystyka, nie należy podważać, a „Niewidzialna korona” z beletrystyką, tą dumnie reprezentowaną, utożsamia się po stokroć!

Cherezińska doskonale zna realia, które opisuje, ale prowadzi własną opowieść, kreuje książęta po swojemu, ubarwiając ich tak oryginalnymi charakterami i zachowaniami, że nie sposób nie czuć do nich sympatii lub nie ciskać gromowładnych grymasów w stronę „tych złych”. Autorka zadbała o to, aby każda nowa postać otrzymała przy pierwszym napomknięciu krótki opis sytuujący ją w miejscu i czasie akcji, by czytelnik nie pogubił się przy nadmiarze nazwisk (co i tak go czeka – hej! To w końcu rozbicie dzielnicowe!). Wspomniałem też na początku o niejednoznacznych charakterach postaci – owszem, tak można nazywać większość bohaterów, natomiast znalazły się też przypadki (przeważnie te złe: jak ktoś ma być przez czytelnika nielubiany, to po całości), które łamią tę zasadę. Podam przykład Wacława III będącego u Cherezińskiej uosobieniem łakomstwa, gburowatości, niedojrzałości i skrajnej nieodpowiedzialności, podczas gdy w owszem, jego rządy ocenia się negatywnie, ale nie zapomina o tym, że miewał dobre decyzje i był władcą bardzo wykształconym. Jednak na dłuższą metę pospolitego czytelnika nie zaboli spłycenie niektórych postaci i przesadne uwypuklenie ich przywar. Dzięki temu książka zyskuje na dynamice, przyciąga, oferuje odbiorcy niezapomnianą przygodę w towarzystwie zajmujących zdarzeń i władców.

Pojawiały się głosy dwa lata temu i pojawiają się dziś, że to trochę profanacja historii, że powieść pisana pod dyktando współczesnych trendów, że styl jest kolokwialny, a fantastyczne potworki wciskane na siłę. Być może w każdym z tych zarzutów jest ziarnko prawdy (tak, i mnie momentami przeszkadzał standardowy, „suchy” gdzieniegdzie styl autorki), ale uważam, że „Niewidzialna korona” od początku miała być powieścią rozrywkową, a ponieważ porusza z zaangażowaniem temat dziejów Polski, jest rozrywką w słusznej sprawie. Elżbieta Cherezińska czyni z historii grę, pozornie niewinną zabawę, skorą do ustępstw, ale zachowującą wszystkie elementy układanki w idealnym porządku. Kto by pomyślał, iż w rozbiciu dzielnicowym kryje się taki potencjał? Cenię autorkę za to, że wyławia z czeluści historii mniej pamiętane sylwetki, które miały wpływ na losy wielu państw, i skrupulatnie buduje ich charaktery, ponownie obdarowuje duszą. Darzę tę książkę ogromnym szacunkiem za pracę, za wysiłek włożony w jej rzeźbienie, za uczynienie z historii barwnej opowieści przepełnionej pełnokrwistą polityką i realiami, które mogą pochłonąć bez reszty. Za umiejętność przerzucenia dat i zdarzeń na grunt czystej rozrywki Elżbiecie Cherezińskiej należą się brawa. No, w ostateczności niesłabnąca poczytność też powinna wystarczyć.


„Niewidzialna korona” to oczywiście kontynuacja świetnie przyjętej „Korony śniegu i krwi”, stanowiąca cykl o Wielkim Rozbiciu. Losy Jakuba Świnki, Jana Muskaty, Władysława Łokietka i wielu innych postaci będą kontynuowane w kolejnym tomie, który już teraz chciałbym przeczytać –  dla wartościowych wrażeń i jeszcze głębszego dokształcenia się z dziedziny historii :)

Podsumowanie:
Tytuł:
Niewidzialna korona
Autor: Elżbieta Cherezińska
Wydawca: Zysk i S-ka 2014
Moja ocena: 8/10

Powiązane posty

11 Thoughts to “„Niewidzialna korona” – Tron polski w śniegu i krwi”

  1. Czytam właśnie pierwszą część cyklu, tj. „Koronę śniegu i krwi”, bo mam dostać „Niewidzialną koronę” i kilka dziewczynek mi poradziło, coby zacząć czytanie od początku, a nie wracać po lekturze drugiego tomu do pierwszego :) Mi to w sumie wsio rawno, ale skoro dziewczynki tak radzą, to niech będzie ;)

    1. Secrus

      A mnie nikt przed lekturą nie radził, więc ruszyłem, że tak powiem, od środka ;) Do jedynki i tak wrócę, bo aż szkoda omijać kolejną dawkę takich wrażeń. Jakichś wielkich przeciwwskazań w stosunku do zmiany kolejności nie widzę, zwłaszcza że podstawy rozbicia dzielnicowego znam, a książki Elżbiety Cherezińskiej są po prostu wciągającym ich rozszerzeniem – wobec tego nie zepsułem sobie „Korony śniegu i krwi” spoilerami :D

  2. Secrusie, co przez to rozumiesz? „standardowy, „suchy” gdzieniegdzie styl autorki”

    Gratuluję, świetny tekst :) Tobie udaje się odejść od emocjonalnych ochów i achów, czego ja, gdy mi się jakaś książka podoba, nie potrafię. Dlatego zazdroszczę :D

    1. Secrus

      Już tłumaczę: trudno mi było wyodrębnić konkretne cechy stylu Pani Cherezińskiej. Był poprawny, lecz standardowy – czasem to zaleta, gdy autor potrafi na tyle wygładzić właściwości swojego rzemiosła, by było tłem dla toczącej się historii (a to ktoś metaforyzuje, ktoś inny brutalizuje, używa kolokwializmów albo rozpływa się w poetyckich słowach nad pięknem przyrody), a w niektórych wypadkach wada, bo oczekiwałoby się silniejszych wrażeń/bodźców, które nie płyną tylko z fabuły. I właśnie w „Niewidzialnej koronie” wszystko jest tak wyważone, „suche”, że użyję tego samego słowa, iż w ogóle nie zwracałem uwagi na cechy języka. Jedyne zmiany stylu zauważyłem w dialogach, poza nimi to po prostu wzorowa solidność.

      Dziękuję ;) Zdarza się, że chciałbym obok recenzji pisać zwyczajną notkę blogową, żeby uzewnętrznić te moje zachwyty i podziwy, ale kto by czytał dwa teksty o tym samym : ) Dlatego szlifuję umiejętności recenzenckie, a od czasu do czasu i tak rzucę czymś lżejszym, bardziej emocjonalnym, bo ileż się można powstrzymywać…

      1. Aaaaa… Ok, wszystko jasne, dzięki za wyjaśnienie! Ja trochę zwracałam uwagę na różne drobiazgi, ale faktycznie, bardziej w dialogach jak teraz sobie myślę…

        Hehehe, podziwiam, podziwiam, ja tyle lat bloguję, a jednak tej emocjonalności mojej nie wykrzewiłam. Taki charakter i tyle, co w sercu, to w tekście :D Ale też nie czuję już potrzeby zmiany, widać taki mój urok i tyle. Ale też dobrze się czyta solidny, bardziej wyważony tekt :)

        1. Secrus

          I bardzo dobrze – nie ma powodu się tego pozbywać :) I tak zauważyłem, że znaczna część czytelników woli lżejsze teksty, a te bardziej oficjalne recenzje tylko od czasu do czasu, z braku innych opinii. Cieszę się więc za każdym razem, gdy ktoś przebrnie przez tę masę zbitego tekstu i jeszcze mu się spodoba, pochwali ;p

          A parę dni temu czytałem Twoją opinię „Niewidzialnej korony” i co prawda nie zostawiłem komentarza, ale teraz mogę: dobrze się czyta emocjonalny, mniej strukturalny tekst ;)

  3. Wszędzie Cherezińska… Gdzie nie spojrzeć, Cherezińska… Fascynująca jest ta popularność tej autorki i coś mi się zdaje, że nie jest to chwilowy hype. No dobra, a teraz wyznanie: nie czytałam. Chcę przeczytać.

    1. Dla mnie to już trzeci rok przygody z jej książkami i 7 przeczytanych do tej pory za mną :) Jak dla mnie to zdecydowanie nie jesst chwilowy hype, mam nadzieję, że tak samo będzie z innymi osobami :D

    2. Secrus

      Patrząc na ilość poważnych tak tematycznie, jak objętościowo ksiąg w dorobku E. Cherezińskiej i ich przyjęcie przez polskich czytelników – to nie może być chwilowy hype ;) Warto coś przeczytać, a od czego zacząć, polecam zapytać tę Agnieszkę nade mną ^, ja na razie jestem tylko po „Niewidzialnej koronie” :D

  4. […] nas o Niewidzialnej koronie pisał Secrus, tutaj znajdziecie opinię Katarzyny, dodam, że dość […]

  5. […] i S-ka. Ogromnie dziękuję za wydanie w twardej oprawie, prezentuje się nieziemsko :) Recenzja tutaj! „Demonolog” – Zysk i S-ka. Recenzja tutaj! „Mongoliada” – MAG. […]