Rakietowe szlaki 7, czyli koniec świetnego cyklu
Ten tekst miał właściwie nie powstać, nie planowałem pisać o siódmej już odsłonie Rakietowych szlaków. To zdecydowanie książka warta dogłębnej analizy, z którą ja jakoś nie bardzo sobie radzę. Ale mój młodszy syn przypomniał, że obiecałem, zatem trzeba, choćby krótko.
Najlepsze z najlepszych
Wszystkie Rakietowe szlaki z założenia prezentują znakomite i wyselekcjonowane opowiadania, żaden z tomów nie jest słaby, choć oczywiście zdążają się w nich teksty nieco mniej warte uwagi, takie które nie przypadły mi do gustu. Tutaj mój ulubiony to otwierająca książkę Czarna walizeczka, mocno przewrotna historia o czasie. Reszta to opowiadania bardzo różnorodne. Zabawne, przewrotne, urokliwe i dające naprawdę mocno do myślenia, tak, że czacha dymi. I jest jeden któremu nie dałem rady.
Żwikiewicz
Jeśli Andrzej „Kruk” jakimś cudem to przeczyta, to pewnie mnie potępi, ale nie dałem rady historii napisanej przez Wiktora Żwikiewicza. Strasznie zmęczyła mnie w niej narracja, wydumany sposób pisania i zniesmaczyła „dziwność” fabuły, która niewiele wnosiła do opowieści. Taka nieco sztuka dla sztuki. W moim odczuciu ten tekst mocno się zestarzał i dałem sobie spokój w połowie lektury. Resztę serdecznie polecam.
Informacja tramwajowa
Raczej nie polecam na drogę, to dość duża i ciężka książka. Poza tym większość tych tekstów zasługuje na poświęcenie im całej swojej uwagi.
Podsumowanie:
Tytuł: Rakietowe szlaki 7
Autor: różni autorzy
Wydawca: Solaris
Do tramwaju: niekoniecznie
Ocena czytadłowa: 5/6 (poza Żwikiewiczem)
Ocena bezludnowyspowa: 5/6
„Czarna walizeczka” – ależ to jest świetne!
Cud, miód i orzeszki :)
Solaris wydaje same dobre rzeczy, pozdrawiam. A i antologie lubię.
Ośmielę sie nie zgodzić. Sporo dobrych rzeczy, ale nie same wyłącznie dobre. Niektóre się po prostu zbyt szybko zestarzały ;)